[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Micka i Amelię, siebie i dziecko, które stracił trzy lata wcześniej. We troje trzymali się za
ręce wokół małej Amelii, która stopniowo przestawała oddychać.
Eliza przyglądała się im, odsunięta na bok przez ich bliskość i rozpacz. Ktoś jednak
musiał czuwać przy sterze, więc wzięła się za przygotowanie do tego, co miało nastąpić.
Posprzątała salę po porodzie, ułożyła czystą koszulę dla Mary, zrobiła kawę oraz herbatę dla
Micka i Jacka. Potem ubrała Amelię w śliczną sukieneczkę i podała ją matce. Delikatnie
zaproponowała, że zrobi im jeszcze kilka pamiątkowych zdjęć i odcisków rączki.
Porozumiała się z księdzem, który zgodził się ochrzcić maleństwo oraz porozmawiać z
rodziną, która już zaczynała się schodzić.
Zanosiło się na kolejny upalny dzień.
Mary i Mick leżeli na łóżku, przytulając stygnące ciałko córeczki. Jack, skrajnie
przygnębiony, wyszedł z pokoju i ciężkim krokiem powlókł się na parking.
Nie mógł uwierzyć w to, co się stało. To, co miało być wydarzeniem radosnym,
przeistoczyło się tragedię, której nie zapomni do końca życia. Za co los tak ciężko karze takie
szlachetne istoty jak Mary i Mick? Nikt nie powinien być tak doświadczany.
Wydarzenia tego poranka obudziły w nim wspomnienia utraconej żony i synka. Trzy lata
temu przysięgał sobie, że nie będzie płakał. Nie przy ludziach! Nie w obecności Elizy, która
zachowała się jak przystało na profesjonalistę.
Jack, nie możesz w tym stanie jechać do domu. Stała tuż obok. Widząc, że nie może
słowa z siebie wydobyć, objęła go, ale on się cofnął.
Poczuła się, jakby ją spoliczkował.
Wiem, że jesteś załamany. Wszyscy tak się czujemy.
Nareszcie znalazł właściwe słowa i całą złość na niesprawiedliwy los wylał na nią.
Co ty możesz wiedzieć?! Byłaś zimna jak lód. Jesteś powierzchowna. Taka sama jak
Lydia. Teraz to widzę. Trzymaj się ode mnie z daleka.
Poczuła, że nogi się pod nią uginają, jakby ktoś wymierzył jej cios w splot słoneczny.
Jack, Mary znaczy dla mnie bardzo dużo... Ty też.
Dla ciebie liczy się tylko Eliza May i kropka. Ty ze wszystkim sobie poradzisz, więc
teraz radz sobie sama. Nie wracam dzisiaj do pracy, zapewne jutro też mnie nie będzie, a
potem mam wolny weekend. Nie patrząc na nią, otworzył drzwi samochodu i ciężko opadł
na siedzenie.
Z niedowierzaniem i przerażeniem patrzyła na odjeżdżające auto, a w uszach nadal
dzwięczały jej jego okrutne słowa.
Miała ochotę ukryć się w mysiej dziurze, tak jak ojciec odciąć się od świata. Zawsze
nachodziło ją to w sytuacjach zbyt bolesnych. Słowa Jacka ją zraniły, ponieważ znowu
zakochała się w niewłaściwym mężczyznie. Ale tym razem ból okazał się jeszcze bardziej
dokuczliwy.
Jeśli on myśli, że śmierć małej Amelii jej nie poruszyła, to znaczy, że nie wie, jaka ona
jest naprawdę. To kolejny mężczyzna, który traktuje ją jak opokę, w ogóle nie zastanawiając
się, jaka jest prawdziwa Eliza.
Stała przygarbiona pod ciężarem jego zarzutów i spoglądała w dal za jego znikającym
samochodem.
On się myli, ale to jego problem. Ona natomiast nie może pozwolić sobie na ucieczkę.
Praca za pośrednictwem agencji pozwalała jej wprawdzie na wcześniejsze zerwanie umowy,
ale tym razem nie wolno jej odejść, ponieważ jest potrzebna Mary i żadne oskarżenia Jacka
tego nie zmienią.
On prawdopodobnie wierzy w to, co powiedział. Dawna Eliza pod wpływem jego słów
uznałaby, że odtrącił ją z jej winy, że jest nic niewarta. Teraz będzie inaczej: zostanie w
Bellbrook tak długo, jak będzie potrzebna Mary.
Jack może jej wyrzucać, że nie płakała, ona jednak w duchu wypłakała morze łez,
opłakując tych dwoje cudownych ludzi i ich maleńką córeczkę, których los tak szybko
rozdzielił. Mimo to byli razem, Amelia miała szansę poznać swoich rodziców, a oni do końca
życia, jak największy skarb, zachowają w pamięci jej zdumione spojrzenie, nim na zawsze
zamknęła oczka.
Odwróciła się i weszła do szpitala. Za godzinę Rhonda schodzi z dyżuru, więc trzeba
jechać do domu, przebrać się, nakarmić zwierzaki i wrócić do pracy.
Jadąc na farmę, minęła miejsce, w którym samochód z nieznajomą ciężarną stoczył się ze
zbocza. Jak na ironię losu tych dwoje przeżyło straszny wypadek, a córeczka Mary, która
przyszła na świat siłami natury, umarła. Jaki los czeka tę dziewczynkę z wypadku?
Widocznie oszczędzając ją, pan Bóg ma wobec niej wielkie plany. A jaką misję specjalną
wypełniła Amelia, żyjąc parę minut?
Zatrzymując się pod bramą na farmie Dulcie, miała oczy pełne łez. Oparła głowę na
kierownicy i rozszlochała się na cały głos. Jakiś czas pózniej uniosła głowę, bo dotarło do niej
rozpaczliwe szczekanie Roxy po drugiej stronie drzwi. Wzięła głęboki wdech i wpuściła ją do
środka. Pies oparł się łapami o jej kolana, po czym wsunął mokry pysk pod pachę.
Tak, tak. Możesz mnie polizać chlipnęła Eliza z rezygnacją, po czym wysiadła z auta i
przytuliła się do psa. Gdy się wyprostowała, donośnym rykiem powitał ją osioł. W tej samej
chwili z kojca odezwał się kogut.
Tak, zaraz je nakarmi, nawet w tym stroju, bo w spodniach łatwiej przechodzić przez
ogrodzenie.
O siódmej była z powrotem w szpitalu, zmieniając pogrążoną w smutku Rhondę.
Gdy weszła do pokoju Mary z tacą ze śniadaniem, ze zdziwieniem stwierdziła, że Mary
jest sama.
Na jej widok koleżanka szeroko otworzyła ramiona.
Dziękuję ci za wszystko. Jesteś wspaniała, cudowna powitała ją łamiącym się głosem,
a Eliza o mało nie upuściła tacy, spiesząc się ją uścisnąć.
Mary, tak mi przykro... Amelia jest taka śliczna, a tak krótko była z nami. Wszyscy
jesteśmy zdruzgotani.
Wiem. Dziękuję Bogu za te minuty, kiedy się urodziła w otoczeniu przyjaciół w tym
szpitalu, a nie w obcym miejscu, gdzie nikogo nie znam, gdzie od razu by mija zabrano.
Umarłaby wtedy w samotności. Męczy mnie to, że sama musiałaś dzwigać ten ciężar. Wiem,
że tak było. Biedny Jack nie może się pozbierać... Chyba po raz drugi przeżywa śmierć mojej
siostry i swojego synka. Mam nadzieję, że za sprawą Amelii Jack zostanie uleczony, bo
nareszcie pozwolił sobie opłakać również swoje dziecko.
Przymknęła oczy, ponownie ogarnięta smutkiem.
Eliza nie mogła wyjść z podziwu, że Mary miała siłę wznieść się ponad swój ból, by
pomyśleć o innych. Nie była pewna, czy Jack na to zasługuje, po tym jak ją potraktował.
Zagryzła wargę i wysoko uniosła głowę.
Gdzie jest Mick? zapytała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]