[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jedną z nich i trzymała groznie przed sobą.
Barbara cofnęła się.
- Wynoś się stąd - rzuciła Ariana cichym, groznym głoosem. - Wynoś się z tych pokoi i zabierz to
plugastwo ze sobÄ…. ¨ObrzuciÅ‚a matkÄ™ bezlitosnym spojrzeniem. - To do ciebie pasuje, lady Belmont,
odpowiada stanowi twojego umysłu.
Zaśmiała się ponuro, gdy matka wycofywała się powoli z jadem w oczach, ale też ze strachem.
- Mój Boże, czy te twoje chore intrygi nie mają końca? - mówiła dalej Ariana. - Oddać dziecko
Seana temu staremu rozpustnikowi? Musisz mnie uważać za szaloną albo niedorozzwiniętą! Ale
zapewniam cię, milady, że się mylisz. A teraz wynoś się stąd, zanim zapomnę, że kiedykolwiek
nazywałam cię matką.
Barbara ruszyła biegiem, ale gdy oddaliła się na bezpieczną odległość i była przy drzwiach, wyjęła
klucze, odwróciła się bez śladu strachu na twarzy i rzuciła Arianie na pożegnanie: - Zrobisz, jak ja
zechcę, ty ziejący ogniem potworze. Bęędziesz mnie jeszcze błagała, żeby wyjść za Carringtona.
Zapommniałaś o Larrym, mała dziwko?
Widząc przerażenie na twarzy Ariany, zaśmiała się szyderczo, przekręciła klucz w zamku i
otworzyła drzwi.
- Przygotuj się na jutrzejszy dzień, Ariano - powiedziała, wychodząc. - To dzień twojego ślubu.
Następnego dnia rano blada Ariana siedziała obojętnie w powozie matki, z wymyślną fryzurą do
ślubu, na którą uparła się Barbara. Pod aksamitnym morelowym płaszczem miała na sobie
satynową suknię w kolorze kości słoniowej, ozdobioną maleńkimi morelowymi kwiatuszkami i
jasnozielonymi listtkami, co było zgodne z naj nowszą modą.
Jak ona nienawidziła tej sukni! Sam fakt, że Barbara zamówiła ją wiele tygodni wcześniej - już
wtedy była pewna, że córka włoży ją na tę parodię ślubu - sprawiał, że miała ochotę zerwać ją z
siebie i rzucić matce w twarz. Ale nie odważyła się. Obok Barbary siedział hrabia Harbray, ubrany
w karmazynowo-szary satynowy strój, a na jego kolanach leżał bat.
Ariana przypomniała sobie gorzko jedno z~anie, która usłyyszała od kochanka matki: "Pojedziesz z
nami dobrowolnie do wiejskiej posiadłości Carringtona, jak przystoi twojej pozycji, albo
zawleczemy cię tam zakutą w łańcuchy".
Za oknem dostrzegła bladozielone pączki na gałęziach drzew, a z ziemi wychylały się pierwsze
roślinki do kwietniowego słońca, ale Ariana była na to obojętna.
Powóz przechylił się na prawą stronę, gdy wjechał w zakręt. i Mamie napięła mięśnie, opierając się
o ścianę powozu. Był to jedyny jej ruch od chwili, gdy posłusznie wsiadła za Arianą do pojazdu. Od
wyjazdu z Londynu dziewczyna przez cały czas siedziała nieruchomo ze wzrokiem sPUSzczonym
na zaciśśnięte na kolanach ręce.' Nie odezwała się też słowem, chociaż kiedy usłyszała przed
wyjazdem, że woznica Barbary zachoorował i na jego miejsce zgłosił się Archie Sykes, drgnęły jej
lekko usta. Szybko jednak na twarz drobnej brunetki powróciła ta sama od wielu tygodni kamienna
mina.
Po raz pierwszy tego dnia Ariana spojrzała na matkę i przyglądała się jej przez parę sekund.
Wyglądała wspaniale w zielonej satynowej sukni i takiej samej pelisie, obszytej perłami i kremową
koronką. Zielony nie najlepiej pasował do Barbary, ale Ariana doskonale wiedziała, dlaczego matka
zamówiła taki strój. Jej szyję zdobił piękny szmaragdowy naszyjnik.
Wjeżdżali właśnie w ostry zakręt, gdy nagle powóz zaczął wyraznie zwalniać. Zwróciło to
natychmiast uwagę Larry'ego; spojrzał przez otwór ponad głowami dziewcząt, który Pozwalał na
komunikację z Woznicą. Barbara również się zainteresowała. Ariana zauważyła nagłą czujność w
Oczach Mamie.
- Co ten przeklęty głupiec robi, zwalnia na tym pustkowiu? _ zapytał zirytowany Harbray. - Jeszcze
wiele mil do skrętu do Carringtona i ...
Powóz zatrzymał się gwałtownie, gdy powietrze przeszył strzał z pistoletu. Barbara krzyknęła, a jej
kochanek zaklÄ…Å‚.
- Co za cholerny ... - zaczął Larry, ale przerwał mu niski, męski głos.
- Stać!
Arianę ogarnęła czysta euforia, gdy go usłyszała. RozpooIlałaby ten ukochany głos wszędzie. Sean!
Boże drogi, to Sean!
Drzwi powozu otworzyły się i stanął w nich, tak samo jak d'l.iesięć lat temu, tylko że teraz tej
urodziwej twarzy nie nkrywała chusta i Ariana mogła nacieszyć oczy jej widokiem.
Trzymając pistolet, rozejrzał się po pasażerach powozu, aż lego wzrok spoczął na Arianie.
Uśmiechnął się, patrząc jej w oczy, a jej serce zaczęło bić jak szalone.
- Okropnie za tobą tęskniłem, milady - rzekł tonem, który mówił więcej o jego uczuciach niż te
proste słowa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •