[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a pózniej wynająłem samochód.
Rozumiem powiedziała, patrząc na niego chłod-
no. Myślę, że mogę za to podziękować Pearce owi.
Nie obwiniaj go. Zarzuciłem haczyk i w końcu się
wygadał. Ale nie dał mi numeru telefonu do ciebie.
Jestem pod wrażeniem. Muszę zapytać Pearce a,
skąd wie, czy powinien ujawniać, czy nie moje sekrety.
Przyjechałam tutaj, żeby być sama, mieć ciszę, spokój
i pisać książkę.
Wiem o tym powiedział Victor łagodnym gło-
sem. I nie przyjechałem, żeby cię niepokoić. Ja...
Nie? To dlaczego tu przyjechałeś?
Przede wszystkim, żeby cię przeprosić za moje
zachowanie ostatnim razem powiedział spokojnie.
Ręka jej drżała, kiedy nalewała whisky do szkla-
neczki.
To łaskawie z twojej strony. Mogłeś to zrobić
przez telefon.
To było niemożliwe, bo nie znałem twojego nu-
meru.
Mogłeś poczekać, aż ja do ciebie zadzwonię.
A zadzwoniłabyś?
Nie mam pojęcia. A poza tym, co mamy sobie do
powiedzenia?
Mimo wszystko...
Co, mimo wszystko? przerwała mu ze złością.
Przesunęła się w stronę kominka, żeby zwiększyć dys-
tans między nimi. Jesteś żonatym mężczyzną, Vic-
torze Santander. Masz zobowiązania. To nie moja spra-
BRAZYLIJSKI MAGNAT 89
wa, w jaki sposób żyjesz, ale chcę cię zapewnić, że nie
chcę być żadną częścią twojego życia.
Rozumiem powiedział wolno Victor. Więc ona
sądzi, że ciągle jestem żonaty. Lepiej pozwolić spra-
wom bardziej dojrzeć. To nie jest odpowiedni moment
na spowiedz.
Zapewniam cię, że jest mi przykro, że cię obra-
ziłem. Nie przyjechałem tu, żeby się z tobą kłócić. Czy
nie możemy zawrzeć rozejmu? W końcu jest Boże
Narodzenie przypomniał. Nawet wrogowie zawie-
szają wojny w tym okresie.
Popatrzyła na niego przez moment i serce jej złagod-
niało.
Co masz na myśli? spytała i nagle pomyślała, że
byłoby przyjemnie, gdyby nie musiała być w święta
sama.
Bo widzisz mówił spokojnie będę sam w świę-
ta i ty prawdopodobnie również. Pomyślałem więc, że
moglibyśmy połączyć siły i spędzić je razem, querida.
Tak? A gdzie planujesz się zatrzymać?
Mógłbym zamieszkać w miejscowym hotelu po-
wiedział z uśmiechem i spojrzał tak, że roztopiłby
najtwardsze kobiece serce.
Araminta myślała przez chwilę, następnie, pomimo
swej niechęci, powiedziała:
Możesz zostać tutaj. Jedyny hotel jest dziesięć
kilometrów stąd. W końcu w tym domku są dwie
sypialnie.
Dziękuję. Zaraz przyniosę swój bagaż z samo-
chodu.
90 FIONA HOOD-STEWART
Poczekaj chwilę...
Tak? Zaprosiłaś mnie, czyż nie?
Och, tak, zaprosiłam cię. Araminta z rozpaczy
wyrzuciła w górę ramiona, zbyt zakłopotana, żeby zro-
zumieć własną reakcję.
Querida, nie denerwuj się. Victor podszedł
do niej i położył jej ręce na ramionach. Nic się
między nami nie zdarzy, jeśli nie będziesz tego chciała.
Obiecuję.
Jestem tego świadoma powiedziała, wiedząc, że
obawia się swoich własnych reakcji.
Jakie mamy menu na świąteczny lunch? spytał
Victor, kiedy po przyniesieniu bagażu siedzieli przy
ogniu.
Nie mam pojęcia. Nie planowałam niczego.
Nie planowałaś bożonarodzeniowego lunchu?
spytał zdziwiony. Jutro pojedziemy do Edynburga
i zrobimy świąteczne zakupy.
Nie widzę w tym sensu odpowiedziała wzburzo-
na, ciągle jeszcze zawzięta i skora do walki z entuzjaz-
mem Victora.
Proszę, Araminto, zrób przerwę w swojej złości
poprosił, pijąc łyk whisky. Cieszmy się, że spędzimy
ten czas razem.
Widzisz, ja nie chcę zaczynać wszystkiego od
początku, rozumiesz? To może jest dobre dla ciebie, ale
nie dla mnie.
To znaczy, że potrzebujesz jakichś uzasadnień?
Nigdy tego nie powiedziałam.
Co więc sugerujesz? Mamy spędzić święta, pod-
BRAZYLIJSKI MAGNAT 91
czas których opowiesz mi o swoim nieudanym małżeń-
stwie, a ja o swoim?
Nigdy tak nie mówiłam. Kto ci powiedział, że
moje małżeństwo było nieudane?
Dokładnie tak to brzmiało. Nie masz innych su-
gestii?
Nie mam i dlaczego jesteś taki straszny? Nie
powinnam się godzić, żebyś tu został powiedziała ze
łzami w oczach.
Victor patrzył na nią skonsternowany. Może był zbyt
szorstki i zuchwały. Poczuł nagle złość na siebie same-
go. Co było w tej kobiecie, że reagował przy niej w tak
niezwykły sposób?
Podszedł do niej i powiedział:
Przykro mi, minha linda. Nie chciałem zranić
twoich uczuć, querida. Otoczył ją ramionami. Chyba
stałem się zbyt pragmatyczny. Dotknął delikatnie jej
policzka. Nie odprawiaj mnie, Araminto. Zachowa-
łem się podle i jest mi z tego powodu przykro. Daj mi
jeszcze jedną szansę.
Dlaczego? spytała. Dlaczego, jeśli wszystko,
czego chcesz, to chwila przyjemności? Tak powie-
działeś.
Nie jestem pewien, czy jestem gotowy na coś
więcej w tym momencie, querida. Dlaczego nie mo-
żemy się cieszyć tym, co mamy? Spojrzał jej głęboko
w oczy, szukając w nich odpowiedzi. Potrzebujemy
siebie, Araminto wymruczał miękko. Proszę, nie
walcz ze mną.
Początkowo cała zesztywniała w jego ramionach,
92 FIONA HOOD-STEWART
ale pragnęła go jak niczego na świecie. Powoli się
odprężyła, wiedząc dobrze, że nie będzie w stanie
oprzeć się jego ciepłu. To było wariactwo, absolutne
szaleństwo.
Zwiadoma, że nie może z nim dłużej walczyć, wes-
tchnęła głęboko.
Victor miał rację.
Powinni się cieszyć tym, że są razem, i nie myśleć
o przyszłości.
Tej nocy Araminta pożegnała Victora po przyjaciel-
sku i poszła do swojej sypialni, zamykając za sobą
drzwi. Chciała odciąć od siebie pokusę. Nawet prze-
kręciła klucz w zamku.
Ale żadna nocna wizyta nie zmąciła jej spokoju.
Wszędzie panowała cisza i Araminta szybko zasnęła ze
świadomością, że Victor jest w sąsiednim pokoju.
Victor natomiast nie zasnął tak łatwo. Wziął ze stołu
egzemplarz Phoebe Milk and the Magician s Promise
i czytał przez chwilę, ale nie mógł się skoncentrować.
Przez moment miał nawet ochotę zapukać do jej drzwi,
ale zrezygnował z tego, wiedząc, że w dalszym ciągu
czuje się przez niego zraniona.
I miała rację.
Przez ostatnie kilka lat zranił wiele kobiet, jakby
mszcząc się na nich za swoje nieudane małżeństwo. Ale
nie miał już ochoty postępować tak dalej. Jutro wyjaśni
jej całą sytuację.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]