[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zatopić palców w jedwabistych kosmykach.
Powoli wyjęła sztylet i podała mu go.
Jest strasznie ciężki... Pewnie w czasach, z któ-
rych pochodzi, wielkość miała kluczowe znaczenie.
Nie sądzę, żeby upływ czasu zmienił cokolwiek
w tej dziedzinie.
Jej wzrok natychmiast powędrował w okolice
jego podbrzusza. To wystarczyło. Nie mogła nie
zauważyć jego podniecenia. Być może wczoraj
w nocy śniła o kimś innym, ale w chwili obecnej cała
jej uwaga skupiona była na nim. Tego mógł być
pewien.
To było razem ze sztyletem powiedziała,
podając mu broszę.
Fiona Brand 61
Przyjrzał się połyskującemu kawałkowi kruszcu,
spoczywającemu w jego dłoni, i zamarł.
Poza tym, że zdarzało mu się widzieć sceny
z przeszłości, znał doskonale historię swojego rodu,
która wprawdzie była bardzo długa, ale świetnie
udokumentowana. Al Sagr miał żonę, która po jego
bohaterskiej śmierci wydała na świat dziecko. Kalil
zawsze sądził, że skoro pamiętał coś z tych czasów,
to powinien pamiętać również kobietę, która była
jego żoną. Ale tak niestety nie było. Nie pamiętał ani
jej, ani uczuć, jakie do niej żywił. Jedyną rzeczą,
którą pamiętał, to przeświadczenie, że musiała być
wyjątkowa. Znał tylko jej imię oraz niezbyt precy-
zyjne informacje dotyczące jej pochodzenia. Im
bardziej próbował sobie coś na jej temat przypo-
mnieć, tym bardziej był sfrustrowany. Pamiętał
twarz człowieka, który specjalnie dla niego wykonał
ten sztylet, ale nie był w stanie przypomnieć sobie
kobiety, którą kochał ponad wszystko. Odwrócił
broszkę i przyjrzał się inskrypcji, która znajdowała
się na wewnętrznej stronie.
Wtedy zauważył inicjały i herb rodu de Vallois.
Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Czy to też było na strychu w domu Hanny?
zapytał.
Obie te rzeczy były ukryte w tajemnej skrytce,
w okładce opasłej książki. To tłumaczy, dlaczego
żadna z nich nie została wcześniej sprzedana przez
kogoś z rodu Ransome ów.
Kiedy się schyliła, jej włosy wysunęły się z gumki
i opadły swobodnie na ramiona. Odwróciła się,
62 Przeznaczenie
trzymając książkę w rękach. Był pewien, że zobaczył
jej twarz częściowo przysłoniętą jedwabnym mate-
riałem. Ale to znowu było jedno z jego widzeń. Czas
jakby przestał istnieć. Wziął głęboki oddech i próbo-
wał się otrząsnąć. Na próżno. Spojrzał na połys-
kujący kamień, który trzymał w dłoni, i znów
pojawiło się to dziwne uczucie, jakby przygniatał go
jakiś ciężar. Wreszcie przypomniał sobie jej imię.
Laura!
Nagły łoskot upadającej na podłogę broszy prze-
rwał tę przedziwną, panującą od dłuższej chwili
ciszę.
W tej samej chwili usłyszał krzyk. To była Laura,
czyli Laine, która właśnie klęczała na podłodze.
Zepsuta broszka leżała u jej stóp, a Laine nerwowo
rozglądała się w poszukiwaniu brakującego kamie-
nia. Gdy w końcu znalazła, rozpaczliwie próbowała
wpasować go na swoje miejsce, ale bezskutecznie.
Bandaż uniemożliwiał jej precyzyjne manewry, co
denerwowało ją coraz bardziej.
Zostaw powiedział głośno Kal, wyjmując
broszkę z jej dłoni. Pózniej to naprawię. I położył
ją obok sztyletu. Dawniej często to robił i zawsze
mu się udawało. W końcu była to przecież ulubiona
broszka Laury...
Gdy Laine wstała, nie wiedzieć jak wpadła w ra-
miona Kalila. Naprawdę nie sposób pojąć, jak do
tego doszło. A gdy ich spojrzenia spotkały się, nagły
dreszcz przebiegł po jej plecach. Widziała, jak bardzo
jej pragnął, i poczuła strach. Nie mogła opanować
drżenia. Powody, dla których ona go pragnęła, były
Fiona Brand 63
jasne. Ale on? Dlaczego Kalil jej pragnął? Tego nie
potrafiła zrozumieć.
Gdy tylko jego palce dotknęły jej włosów, zamar-
ła, poddając się jego pieszczotom.
Pragnę cię pocałować...
Przez chwilę miała wrażenie, że się przesłyszała,
ale żar jego spojrzenia rozwiał wszelkie jej wąt-
pliwości.
Pozwól mi, proszę...
A zaraz potem poczuła jego gorące wargi na
swoich ustach. Pocałunki stawały się coraz bardziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]