[ Pobierz całość w formacie PDF ]

punkt, który osoba dobrze władająca łukiem mogła z łatwością dosięgnąć. A gdyby uderzył
go pod odpowiednim kątem, strzała rozwaliłaby go w ułamku sekundy. Ksią\ę w wie\y&
Skoro tak strzegli tej wie\y, to oczywiste było, \e ksią\ę i ta wie\a dzier\yli klucz do jego
wspaniałego miasta Turghol.
 Godzina Zwini  szepnął Conan.  A więc będzie to dwunasta, północ. Kiedy macie
tą waszą noc Księ\yca?
Bourtai wzniósł przestraszoną twarz i wskazał na miejsce, gdzie wzgórza wznosiły swe
czarne ramiona na tle wschodniego nieba. Zza wierzchołków jodeł spoglądało krwawe oko
purpurowego księ\yca.
 Panie, jest to pierwsza noc Księ\yca. Gdy nadejdzie trzynasta noc&
 Zapomnij o tym  rozkazał Conan gniewnie.
 Człowieku, tracimy czas! Mamy du\o rzeczy do zrobienia dzisiejszej nocy.
Przez chwilę błysk oczu Bourtai zdumiał barbarzyńcę do tego stopnia, \e jego dłoń
sięgnęła po rękojeść miecza. Kaleki mę\czyzna upadł na kolana, ale w tym samym momencie
pojawiło się coś tak potę\nego i śmiertelnie przera\ającego, \e Conan poczuł zimny dreszcz
na całym swoim olbrzymim ciele. Był to chłód podobny do tego, który zaskoczył go w trakcie
oblę\enia Khawarizm, kiedy to olbrzymi kamień wyrzucony z katapulty przewrócił go na
ziemię swoim potę\nym uderzeniem.
 Ty mały, nieszkodliwy szczurze  syknął Conan  myślę, \e lepiej by było, gdybym
natychmiast odrąbał ci głowę!
Głos Bourtai zmienił się w jęk.
 Panie, czy myślisz, \e wiedziałbym o tych wszystkich rzeczach, gdybym kłamał
odnośnie świątyni Agrimaha?
Na dachu Turghol zapanowała martwa cisza. Podmuch silnego, Ognistego Wichru zdawał
się słabnąć, i w ciszy z wolna dobiegło ich skwierczenie tańczących płomieni. Conan
rozluznił mięśnie swoich olbrzymich ramion, ale jego dłoń nie puściła rękojeści miecza.
 W jaki sposób takie chytre szakale jak wy, odkrywają tajemnice?  mruknął. 
Myślę, ty moja Małpia Mordo, \e znałeś co najmniej jednego czarnoksię\nika. Myślę, \e
kłamałeś, jeśli o to chodzi.
Bourtai chrząknął z lekka.
 Jesteś sprytny, panie! Prawdą jest to, co mówisz. Ale ja jedynie chciałem polepszyć mój
wizerunek w twoich oczach.
 Mów dalej, głupcze  mruknął Conan.
Czuł, \e skrzydło demona śmierci minęło go o kilka milimetrów, ale nadal latał on gdzieś
wysoko w powietrzu. Nagle uświadomił sobie, \e ma szacunek do tego przywódcy złodziei.
Była w tym jakaś tajemnica, ale wiedział, \e jeszcze większe tajemnice przyjdzie mu
rozwiązać. Bourtai mówił wolno:
 Jest to, panie  szepnął  historia księ\niczki z Wie\y Płomienia. Zaklęcie utrzymuje
ją w postaci dziecka, zarówno pod względem jej postury, jak i umysłu, ale w istocie wiedziała
ona o wielu ukrytych rzeczach. To ona jest prawdziwą władczynią Turghol, a gdy tajemnie
nadeszli czarnoksię\nicy z Hsia, zbudowali tę wie\ę w jedną noc i rozrzucili wokół niej
Płomienie Zmierci. Cała magia księ\niczki dokonała tylko tego, \e kryształowa kula tańczy
tam, w wonnych wodach fontanny, i \e na długość modlitw Agrimaha trzynastej nocy
Księ\yca mo\e ona ponownie odzyskać swoją prawdziwą postać i umysł.
Conan przyjrzał się swemu słudze z powątpiewaniem, ale ukrył swoje podejrzenia.
 Nie ma zaklęcia, które nie mo\e być przerwane  powiedział krótko.  Jakie inne
sekrety wyszeptał Agrimah w twoje ucho, które z pewnością odetnę w ciągu najbli\szej
godziny.
 Nie, panie  powiedział Bourtai z pokorą  tego nie mogę ci powiedzieć, nawet
gdybyś miał mi odciąć głowę! Nie wątpię, \e zaklęcie mo\e być przerwane, ale wiem, \e
musi to być dokonane w Godzinie Zwini, trzynastego dnia. Mo\e twoja potę\na magia&
 Mo\e  Conan mruknął. Jego oczy z namysłem zwróciły się do kołyszącej się
kryształowej kuli, a jego palce spoczęły z pieszczotą na olbrzymim rogowym łuku.  Chodz.
Wrócimy o właściwej porze. Ale teraz mój miecz spragniony jest krwi czarnoksię\ników, a
sakiewki naszych braci są puste! Zaprowadz mnie do tego czarnoksię\nika, o którym tak
wiele się dowiedziałeś. Jeśli ktoś taki, jak ty mo\e zerwać jego zaklęcia i słuchać jego
Strona 17
Howard Robert E - Conan. Ognisty wicher
sekretów, czy Conan nie dokona przynajmniej tego samego?
 Zaiste, jesteś wspaniały, wojowniku diabelskich wiatrów  szepnął Bourtai, a Conan
poczuł złość napinającą mu mięśnie. Nie mógł być pewien, ale zdało mu się, \e usłyszał kpinę
w głosie tej małej, kalekiej małpy udającej człowieka. Jak tylko dowie się wszystkiego, co
Bourtai mo\e mu powiedzieć, i jak tylko Kassar zostanie uwolniony, nadejdzie czas na
rozrachunki.
 Chodz  rozkazał krótko.  Prowadz.
W dół drabiny, w dół kopalni soli, znów w górę do chaty, która nieprzyjemnie pachniała
wilgocią i błotem.
 Ulica Wytapiaczy Spi\u, panie  szepnął Bourtai.  Nie mamy przed sobą dalekiej
drogi.
Conan stał wsłuchując się w odgłosy marszu stra\y. Nie był to oddział dekuriona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •