[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niechętnie zwolnił uścisk.
- W porządku. Do zobaczenia pózniej, kiedy to całe szaleństwo się
skończy.
Odwrócił się i odszedł.
Kendall wymusiła na twarzy uśmiech i skierowała się w stronę ładnej
kobiety, idącej w jej kierunku. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, tamta
wyciągnęła rękę na powitanie.
- Ty na pewno jesteś Kendall MacKenzie.
- Tak, rzeczywiście. Przepraszam, ja nie...
- Moje nazwisko - Susan Daily.
Kendal zawahała się przez chwilę, niezdolna do wymówienia choćby
słowa. Wreszcie opanowała emocje.
- Ach... to pani? - Potrząsnęła delikatnie smukłą dłonią przybyłej.
Zupełnie inaczej wyobrażała sobie czerwonowłosą Susan Daily. Danni
przedstawiała ją jako potwora zdolnego wystraszyć małe dzieci, z
zielonymi, głęboko osadzonymi oczyma i kościstymi palcami o
niesamowicie długich, szpiczastych paznokciach. Tymczasem była to ładna,
młoda kobieta.
- Musiałam poznać kobietę, która zawładnęła wreszcie sercem Charlesa -
powiedziała Susan z przyjaznym błyskiem w oku.
Kendall nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zaprzeczyć czy podziękować za
wyszukany komplement?
- Wiele o tobie słyszałam. Tym milej mi cię poznać. - Daily zmierzyła
wzrokiem szczupłą sylwetkę Kendall, uśmiechając się przy tym z
przekąsem. - Chaz jest naprawdę cudownym mężczyzną. Masz wyjątkowe
szczęście.
MacKenzie poczuła się, jakby spacerowała po skorupce jajka.
- Zdaje się, że bierzesz to wszystko zbyt serio. Chaz i ja jesteśmy tylko
bliskimi przyjaciółmi, ale...
Kobieta roześmiała się.
- Nie troszcz się o moje uczucia, Kendall. Wbrew krążącym plotkom
Chaz i ja nigdy nie byliśmy w sobie zakochani. Zawsze świetnie się
rozumieliśmy i lubiliśmy swoje towarzystwo, ale żadne z nas nie traktowało
naszego związku poważnie. Jesteśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi. -
Uścisnęła jeszcze raz dłoń MacKenzie, obdarzając dziewczynę czarującym
uśmiechem. - %7łyczę wam szczęścia. Z całego serca pragnę, aby się wam
powiodło. Chaz naprawdę na to zasłużył.
RS
89
Odeszła, pozostawiając dziewczynę miotaną sprzecznymi uczuciami. Z
jednej strony chciała uwierzyć w usłyszane słowa i komplementy Susan, a z
drugiej, cóż mogła oznaczać ta świetna zabawa" we dwoje? Nie znała
Chaza na tyle, aby go o to zapytać.
Wkrótce nadszedł czas rozpoczęcia ceremonii. Kendall przecisnęła się na
tyły tłumu, nie chcąc rzucać się nikomu w oczy. Całe miasto przyszło na ten
ślub. Widok był imponujący: odświętnie ubrani goście, transparenty
powiewające na wietrze, panny młode w eleganckich koronkach i
jedwabiach, panowie w lśniących smokingach.
Spojrzała na Chaza prowadzącego do ołtarza swoje siostry i nagle
ogarnęło ją przerażenie. To wszystko było takie poważne, takie dostojne, i
równocześnie takie trudne do przewidzenia. A jednak obie wyglądały na
bardzo szczęśliwe i radosne. Czy nie wiedzą, co im grozi?
Odetchnęła głęboko, starając się wyciszyć emocje. Nie mogła przecież
już nic poradzić. Nie czas na wycofanie się.
- Jeśli ktokolwiek zna powód, dla którego małżeństwo Anny i Barry'ego
oraz Sandi i Michaela nie może być zawarte w świetle prawa, niech wyjawi
go teraz lub zamilknie na wieki. - Zamarła w bezruchu, słysząc te słowa.
Jakaś część niej samej chciała wybiec przed tłum i krzyknąć:
Czekajcie! Przemyślcie to jeszcze raz. Czy naprawdę tego chcecie? Czy
każde z was zna człowieka, z którym decyduje się spędzić resztę życia? Czy
zdajecie sobie sprawę z odpowiedzialności i ryzyka?"
Powstrzymała wybuch paniki, boleśnie przygryzając wargę. Dzięki
Bogu, miała na tyle siły, aby zrozumieć śmieszność swego zachowania. A
zresztą, czy te ostrzeżenia zmieniłyby cokolwiek?
Wszyscy wzięliby ją za wariatkę. I może słusznie...
Odczekała do końca ceremonii i kiedy wszyscy byli zajęci gratulacjami i
życzeniami, wymknęła się potajemnie do swojego baraku. Czuła się
nieszczęśliwa i zagubiona.
Co się z nią działo? Czemu nie mogła jak wszyscy bawić się, śmiać i
gratulować młodej parze? Dlaczego nie mogła zapomnieć tych potwornych
dni?
- Kendall?
W otwartych drzwiach stanęła Danni. Widocznie dziewczynka
zauważyła, jak opuściła towarzystwo.
- Kendall, dobrze się czujesz?
Spojrzała na ukrytą w cieniu dziewczynkę i po raz pierwszy nie mogła
zmusić się do uśmiechu.
RS
90
- Danni, proszę, wracaj do innych. Zostaw mnie samą. Mała zawahała
się.
- Nie. Wyglądasz nie najlepiej. Nie zostawię cię w takim stanie.
Cierpliwość Kendall była na wyczerpaniu.
- Danni, proszę...
Dziewczynka nie zwracała uwagi na jej protesty i weszła do pokoju.
- Nie martw się. Jestem pewna, że któregoś dnia ty również wyjdziesz za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]