[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co wy mówicie? Zabójstwo Molly? Mojej ukochanej Molly? O Boże, nie, nie!
Zasłonił twarz dłońmi i zniknął w stajni.
Spojrzeli po sobie.
- A mnie się wydawało, że już mamy jednego przestępcę - powiedział Tancred. -
Wyglądał na takiego, co mógł to zrobić. Jak łatwo osądzać ludzi...
- Tak, to prawda.
Przeszli przez mroczną stajnię, nie spotkawszy już woznicy. Gdzieś w ciemności
słychać tylko było jego rozpaczliwy płacz. Wrócili do domu mieszkalnego.
Wójt poprosił najpierw o rozmowę z hrabiną.
- Kobiety są zazwyczaj dużo słabsze - wyjaśnił. - Może zdradzi którąś z tajemnic
męża...
Nijaka kobieta, ubrana w czerń po śmierci siostry, bardziej niż zwykle sprawiała teraz
wrażenie pozbawionej wszelkich uczuć, choć miała kłopoty z nadaniem twarzy spokojnego
wyrazu.
- Najpierw kilka mniej ważnych pytań. Co łączyło waszego woznicę z Molly?
Hrabina wyglądała na zaskoczoną.
- Woznicę? Jak to?
- Wiadomość o jej śmierci była dla niego wstrząsem.
- Ach, o to chodzi! Chyba pragnął się z nią ożenić. Ale ona go nie chciała.
- Jakie właściwie stanowisko zajmowała Molly?
Hrabina Holzenstern odpowiedziała, wykrzywiając usta:
- Była pokojówką Jessiki i najwyrazniej jej zaufaną. To bardzo trudna dziewczyna.
Bezczelna i wyzywająca, nie chciała słuchać nikogo oprócz Jessiki. Rozpuszczała sierotę i
podjudzała przeciwko nam.
- Czy miała jakiegoś przyjaciela?
- Molly? Nic mi o tym nie wiadomo, ale ona miała swoje tajemnice, więc wcale by
mnie to nie zdziwiło.
- Ile liczyła sobie lat?
- Trudno powiedzieć. Myślę, że dwadzieścia pięć, trzydzieści. Służyła tu już przed
śmiercią rodziców Jessiki.
- Przejdzmy teraz do waszej siostry, księżnej.
Hrabina mocniej zacisnęła usta.
- Nie chcę mówić o umarłych, panie wójcie. Niech spoczywają w pokoju!
- Nie mamy innego wyjścia. A więc wiemy, że utrzymywała związki z różnymi
mężczyznami. A wy ją stąd wyrzuciliście. Dlaczego? Czy zbliżyła się zanadto do któregoś z
mężczyzn w domu?
Wyjątkowo zapomniała się uśmiechnąć.
- Panie wójcie, doskonale wiecie, że w naszej rodzinie jest tylko jeden mężczyzna.
Cóż więc insynuujecie?
- Właśnie to, co myślicie.
Odpowiedziała bardzo wzburzona:
- Ależ mój mąż brzydził się nią! To on zmusił moją siostrę do opuszczenia domu.
Mnie było jej żal. A teraz uznaję wasze pytania za nieprzyzwoite i odmawiam dalszych
odpowiedzi. %7łegnam!
Jej głos załamał się od płaczu, pospiesznie więc opuściła salon.
Spojrzeli po sobie.
- Cóż, nie udało się - powiedział wójt. - Wezmiemy się teraz za niego. Ale bardzo
chciałbym porozmawiać z Jessiką.
- Ja także - przyznał Alexander. - Bez jej wyjaśnień daleko się nie posuniemy.
Kiedy wszedł hrabia, popielaty na twarzy, z drżącymi dłońmi, wójt powiedział:
- Na razie mam do was tylko jedno pytanie. Wierzę, że odpowiecie na nie
wyczerpująco.
Hrabia Holzenstern czekał.
- Dlaczego wmówiliście młodemu Tancredowi, że Stare Askinge nie istnieje?
Zapadła cisza. Hrabia wzruszył ramionami.
- Mógłbym podać wiele powodów, ale w żaden i tak byście nie uwierzyli.
- Chyba nie.
Na, dobrze - westchnął hrabia. - Nie chciałem, żeby tam węszył.
- Dlaczego?
- To chyba jasne.
- Nie całkiem. Doskonale rozumiem, że mieliście romans z księżną. Nie chcemy się w
to mieszać. Ale ona została zamordowana, panie hrabio! A to stawia was w innym świetle.
Rumieniec oblał policzki hrabiego.
- Nie byłem jedyny - powiedział popędliwie.
- To wiemy. Proszę podać jakieś nazwiska!
- Tego nie mogę zrobić, przecież to byłoby...
- Młody Dieter?
Hrabia wypuścił całe powietrze z płuc.
- Tak, młody Dieter.
- Ktoś jeszcze?
- Prawdopodobnie. Ale nie wiem, kto. Naprawdę.
- Dziękuję, to na razie wystarczy. Ale jeszcze wrócimy do sprawy. Przyślijcie teraz
córkę, hrabio.
- Ale Stella o niczym nie wie!
- Zobaczymy.
Weszła woskowa lalka. Jeśli w ogóle jej twarz mogła coś wyrażać poza pustką, musiał
to być strach. Zwiadczyły o tym zaciśnięte usta. Młoda kobieta była niewypowiedzianie
piękna, ale Tancred nie chciałby jej za żadne skarby świata!
Wójt naprawdę sprawnie prowadził śledztwo. Nie zadawał dziewczynie
bezsensownych pytań w rodzaju, czy wiedziała, że jej ciotka przebywa w Starym Askinge. I
[ Pobierz całość w formacie PDF ]