[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Luca skinął głową.
- W porządku. Mila! - zawołał, wolno przenosząc wzrok
na córkę, która siedziała przy jego biurku na dywanie.
- Si?
- Gracie pójdzie z tobą do babci.
- Nie.
- Nie? - zdziwił się Luca, odsuwając się od biurka.
Mila na chwilę przestała się bawić, po czym zacisnęła usta
i powtórzyła, potrząsając głową:
-Nie!
Gracie nie wiedziała, czy ma wyjść z pokoju i zostawić
ich sam na sam. Najwyrazniej Luca nie umiał poradzić sobie
z rozpuszczonym dzieckiem.
- Chodz, Mila. Tata ma dużo pracy - powiedziała z wes
tchnieniem. - Pójdziemy teraz do babci.
Dziewczynka wykrzywiła buzię do płaczu.
- Ale ona mieszka obok i przychodzi na kolacjÄ™ tylko raz
w tygodniu. Dlaczego mamy do niej iść?
No cóż. Trzeba poszukać mocniejszych argumentów.
- Nie byłoby ci smutno, gdybyś mieszkała obok i tylko
czasem widywała tatę?
Mila z przerażeniem spojrzała na ojca. Zadowolony Lu
ca kiwnął głową.
- Wezmiemy trochę dżemu od cioci Jemmy i pójdziemy
do babci na przyjęcie - zaproponowała Gracie.
Poczucie winy, strach i perspektywa przyjęcia odniosły
spodziewany skutek.
- Czy Pino też jest zaproszony? - spytała Mila.
- Oczywiście - potwierdziła Gracie. - Na przyjęciu zawsze
musi być parzysta liczba gości, żeby każdy miał partnera do
rozmowy. Idziemy? - dodała, wyciągając rękę.
Mila spojrzała na Pina i wstała.
- Niedługo wrócimy - powiedziała Gracie, zerkając na
Lucę. - Potem Mila trochę się prześpi przed kolacją.
- Oczywiście. Dziękuję. - Luca skinął głową. Jak to moż
liwe, że wszystko obyło się bez płaczu? On zupełnie nie wie
dział, jak utrzymać córkę w ryzach. A może raczej wcale tego
nie chciał. Mała była taka słodka. I bardzo rozpieszczona.
- W takim razie zobaczymy się pózniej.
- Do widzenia. - Gracie wzięła Milę za rękę i szybko wyszła
z pokoju, żeby już nie widzieć zachwyconej twarzy Luki.
Bała się, że ten widok może zupełnie zawrócić jej w głowie.
Po zabawie u babci Gracie położyła dziewczynkę do łóż
ka na popołudniową drzemkę. Po dniu pełnym wrażeń sama
z chęcią także by się położyła, ale czekały ją Ważne sprawy
do załatwienia.
Zapukała do drzwi gabinetu Luki, nie usłyszała jednak odpo
wiedzi. Lampka na biurku była zgaszona, ale laptop włączony.
Na biurku stał telefon. Luca powiedział jej, że może dzwonić,
kiedy chce, więc postanowiła skontaktować się z ambasadą.
Z biciem serca usiadła w jego skórzanym fotelu. Bała się
tego, co może zaraz usłyszeć.
A jeśli powiedzą, że odnalezli jej ojca i już na nią czeka?
A może nie chce jej widzieć? A jeśli on już...?
- Panno Lane! - odezwał się głos w słuchawce. - Próbo
waliśmy się z panią skontaktować.
O, Boże! Odnalezli go, a ja się nie odzywałam!
- Przepraszam - odparła zdławionym głosem. - Przepro
wadziłam się. Czy... czy udało wam się go odnalezć?
- Bardzo mi przykro, kochanie. Niestety nie. Ale mam do
brą wiadomość. W przyszłym tygodniu urządzamy przyjęcie
dla Australijczyków mieszkających w Rzymie. Chcemy za
prosić także panią.
- Przyjęcie? - zdziwiła się Gracie.
- Tak. Przyjdzie pani?
Gracie była zawiedziona. Mimo wszystko jednak była
jeszcze jakaÅ› szansa.
- Czy mogę się zastanowić?
- Oczywiście. Nie ma pośpiechu.
Gracie podała swój nowy adres i numer telefonu. Potem
odłożyła słuchawkę i wpatrywała się w nią niewidzącym
wzrokiem. Co za szczęście, że znalazła się u Luki. Przecież
inaczej byłaby już z powrotem w Australii.
Przypomniała sobie, jak Cara i Kelly żegnały ją na lotni
sku. W ich oczach było tyle optymizmu i nadziei. Przyrodni
brat i siostra siedzieli w milczeniu na sofie, gdy wychodziła
z domu po pogrzebie matki.
Powinnam do nich zadzwonić, pomyślała. Powiedzieć, że
jest mi przykro. Boję się. I tęsknię za nimi. Przecież stano
wimy rodzinÄ™.
Ale nie mogła. I nie chciała. Jeszcze nie teraz. Dopiero
wtedy, gdy będzie miała jakieś dobre wiadomości. Nie mo
że ich martwić.
Czy to jednak nie jest kara za to, że nie była lepsza dla
swojej matki? %7łe nie akceptowała jej drugiego małżeństwa
i swego przyrodniego rodzeństwa? I nie rozpaczała, gdy mat
ka odeszła?
Odgłos kroków wyrwał ją z zadumy.
- Przepraszam - powiedział Luca, wchodząc do pokoju.
- Nie przeszkadzam?
- Ależ skąd - odparła zmieszana. - Mila śpi, więc posta
nowiłam skorzystać z telefonu. Podobno brak wiadomości
to dobra wiadomość.
Luca zmarszczył czoło. Chyba nie zmylił go jej żartobli
wy ton.
- Wrócę za chwilę - powiedział.
- Ależ nie. - Gracie wstała, wycierając spocone dłonie
w spodnie. - Już wychodzę. Możesz zabrać się do pracy.
Luca zagrodził jej drogę.
- Właśnie miałem poprosić kucharkę o biszkopty i kawę.
Napijesz siÄ™ ze mnÄ…?
Gracie zawahała się. Nie miała ochoty zostać sam na sam
ze swoimi myślami. Perspektywa rozmowy przy kawie i bisz
koptach była znacznie przyjemniejsza.
- Bardzo chętnie.
Usiedli na skórzanej sofie, na której poprzedniego wie
czoru spała Mila. Nagle jak spod ziemi pojawił się Cezar
i przysiadł obok Gracie na podłodze. Patrzył na nią z taką
ufnością, że mimo wszystko poczuła się razniej. Z wdzięcz
ności podrapała go za uchem.
- Jak ci się tu podoba? - spytał Luca.
- Jest naprawdę pięknie. Nie mogę uwierzyć, że jestem tu
dopiero jednÄ… dobÄ™. CzujÄ™ siÄ™ tu jak.
- W domu? - dokończył, uśmiechając się łagodnie.
Gracie wzruszyła lekko ramionami.
- Tak długo podróżowałam, że cieszę się, że mogę wresz
cie odpocząć. Chciałam ci podziękować za pomoc w trud
nej sytuacji.
- Cała przyjemność po mojej stronie, bella. Ty mi także
pomagasz. Od dawna nie udało mi się zrobić tyle co dzisiaj.
Już zapomniałem, że można w spokoju popracować. Grazie.
Jego uśmiech rozjaśnił pokój. Gracie wiedziała, że zbyt się
tym przejmuje. Niepokój towarzyszący poszukiwaniu ojca
sprawiał, że jej nerwy były napięte jak struny.
- Czy Mila zawsze siedzi w twoim gabinecie? - spytała,
podkulajÄ…c nogi pod siebie.
- Raczej tak - odparł po chwili namysłu.
- Chciałeś przyjść do nas dzisiaj?
Luca spojrzał jej głęboko w oczy. Gracie jak zwykle po
czuła dreszcz na plecach.
- Tak - przyznał.
- A co cię powstrzymało? - spytała, wiedząc, że Luca mo
że potraktować to jako zachętę.
- Sam nie wiem - odpowiedział powoli.
Gracie zbeształa się w duchu za brak rozsądku. Może za
chowała się głupio dlatego, że w pokoju było ciepło i pano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]