[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Też uszkodzone - wściekał się Andreas. - Nie możemy się z nikim skontaktować.
Ten szkocki pajac odłączył nas od świata!
To dlatego nie mogłem ustawić automatycznego pilota - ustaliłem.
- A to świnia z niego! - dziewczyna pastwiła się nad arystokratą. - Udaje niegroznego
dziwaka, a tak naprawdę to podstępny grubas. Widzieliście jak się ślini, gdy pije. Albo
te jego śmiecenie. Nie wie, co to savoir-vivre. Jego służący ma więcej klasy od niego!
- Tak jest - pokiwałem smutno głową. - Tylko, że ten pajac , jak go nazwał
Andreas, ma nad nami przewagę. Wyrolował nas. Coś wam powiem. Człowiek, który
potrafi tak dobrze udawać dziwaka i nieszkodliwego typa, jest groznym przeciwnikiem.
Perfidia to jego rodzona siostra. To żaden wstyd skrzyżować z nim szpady, a nawet
zostać przez niego pokonanym. Nie doceniłem go.
- Tylko że ja nie lubię przegrywać! - wrzasnęła Nina.
- I jak będziemy płynąć po Bałtyku bez radia i telefonów?
Perspektywa morskiego rejsu ze zniszczonym łączem do Internetu i niedziałającym
99
odbiornikiem radiowym nie była wesoła. Niebawem miałem skontaktować się z
Merkury, bo tak się z nią umawiałem, a tu, proszę, pozbawiono nas szansy
jakiejkolwiek komunikacji ze światem. Ale co tam Merkury! Wystarczyłaby drobna
awaria silnika, wypadek na morzu, a nie potrafilibyśmy wezwać pomocy. Jednakże
należało uzbroić się w cierpliwość do najbliższego postoju. Zadzwonię do niej z
jakiegoś automatu na przystani - pomyślałem.
Krótka inspekcja na dole w mesie i kajutach upewniła nas, że rozwalono gniazdka
internetowe i na wszelki wypadek uszkodzono wejścia modemowe do iBooków.
Przecięto kabel routera. Nie było zatem szans na szybkie zreperowanie sprzętu. Lord
Elphinstone działał metodycznie.
- Zaszedł mi za skórę, sadysta jeden - westchnęła Nina.
Przedzieraliśmy się szybko przez średnio wysoką falę, żądni zemsty na Lordzie i
jego słudze. Białą niczym zamkowa wieża latarnię morską na szczycie wzniesienia w
Hyllekrog minęliśmy już po godzinie. Wpół do siódmej ujrzeliśmy wyrazny zarys
półwyspu Gedser Odde. Płynęliśmy po wodach Guldborg Sund, które wąskim ujściem
oddzielały przytulone do siebie wyspy Lolland i Falster.
Na przystań usytuowaną na zachodnim brzegu półwyspu dopłynęliśmy bez
problemów. Gedser było portowym i najbardziej wysuniętym na południe miastem
wyspy Falster i w ogóle całej Danii. Wpływało się do niego szerokim kanałem, po
którym kursowały promy do Niemiec. Kanał wyginał się w łuk i oddalał od portu,
zahaczając o miasteczko - zagęszczenie domów z charakterystycznymi czerwonymi
dachówkami wkomponowanymi w zieleń porastającą wybrzuszenia klifu. Gdzieś tam -
wewnątrz odnogi kanału - znalezliśmy przystań dla prywatnych jachtów.
Pozostało nam szybko zatankować do pełna zbiornik paliwa i skorzystać z automatu.
Kolację mogliśmy zjeść na morzu w trakcie wieczornego rejsu. I tu właśnie pojawiły
się kolejne nieprzewidziane problemy natury obiektywnej. Po prostu zabrakło paliwa
dla łodzi i właśnie w tej chwili uzupełniano główny zasobnik.
- Muszą państwo poczekać - oznajmił nam spokojny pracownik stacji. - Jeszcze
kwadrans i będziecie mogli nakarmić swoją łódz.
Nie było rady, należało czekać. Nie mogliśmy płynąć na Bornholm bez pełnego
zbiornika. A jeśli tak, to każdy z nas udał się czym prędzej do małej tawerny załatwić
kilka spraw. Andreas wolał poszperać wśród półek ze słodyczami w sklepiku na
zapleczu, a ja z Niną okupywaliśmy telefony obok barku. Ona rozmawiała z dziadkiem
Jorgensenem, ja zaś uciąłem sobie miłą pogawędkę z panem Tomaszem.
Pięć minut zajęło mi zrelacjonowanie sytuacji na duńskich wyspach i omówienie
najbliższych planów. Rozmowa z szefem zmęczyła mnie. Sytuacja może nie była
beznadziejna, ale komplikowały ją nieprzewidziane okoliczności, jak ucieczka
Matrixa z Langor i ostatni brzydki czyn Lorda Elphinstone'a.
Nina nie miała żadnych nowych wieści z Lerwick. Jorgensen oddawał się drzemce i
był porządnie zaspany. Prosił o kolejny telefon następnego dnia rano.
Dziewczynę poirytował ten obojętny ton dziadka i już miała zapytać mnie o
wiadomości z Polski, gdy donośny głos Andreasa dochodzący zza moich pleców
przerwał naszą rozmowę.
- Matrix ! - wskazywał palcem na niebieską wodę kanału portowego. - Tam,
patrzcie!
100
Wybiegliśmy z holu na taras. Nasze oczy nie myliły nas. Matrix płynął na pełnym
żaglu środkiem kanału. Był to widok tak zaskakujący, że przez chwilę patrzyliśmy jak
zahipnotyzowani na ośmiometrową jednostkę naszych przeciwników i pewnie każdy z
nas zastanawiał się, co, u diabła, robi tutaj Marko ze swoimi ludzmi? Jakim cudem
Matrix znalazł się na południu Lolland, zamiast żeglować na pełnym morzu na
Bornholm? Nie tutaj (nie na Gedser Odde!) spodziewaliśmy się go zastać! A zatem, co
tutaj robił ten jacht? Gdyby nie pewne nieprzewidziane okoliczności, w tej chwili
Oleander pokonywałby bałtycką falę, z dala od Gedser, i lada chwila Bornholm
stałby się metą naszego rejsu. A tu, proszę, Matrix , którego goniliśmy po morzu,
najspokojniej w świecie wpływał do portowego miasteczka południowej Danii.
- Nie wierzę - szeptała zaszokowana widokiem jachtu Nina. - Matrix ! To oni! Ale
jakim cudem? Nic z tego nie rozumiem.
- Ja też - dodał Andreas. - Ale nie czas na zadawanie pytań. Musimy go dogonić.
Jazda! Dorwiemy ich i potem wycisnę z nich całą prawdę!
Andreas miał rację. Szkoda było czasu na dywagacje, tym bardziej że załoga
Matrixa musiała spostrzec cumującego na platformie przystani Oleandra .
Zwiadczył o tym nagły zwrot jachtu przez prawą burtę i Matrix z lekkim
przechyłem skierował dziób ku południowemu ujściu kanału. Spieniła się woda za jego
rufą, a więc stojący za sterem Mike uruchomił dodatkowo silnik. Płynęli z powrotem
na morze. A my, nie namyślając się dłużej, wskoczyliśmy do naszej łodzi motorowej.
Pogoń za Matrixem rozpoczęła się.
101
ROZDZIAA DZIEWITY
TRASA REJSU MATRIXA I JEGO NIEKOMPLETNA ZAAOGA * KLIF MONT
KLINT * ROZMOWA Z MIKE'M * POTYCZKA Z ANDREASEM, CZYLI DRUGA
KOMÓRKA * OLZNIENIE * TELEFONY Z KLINTHOLM HAVN * HERBATKA WE
DWOJE * O ROLI ANDREASA W TEJ GRZE * NINA UDAWACZKA, CZYLI
NARZECZONY SVEN * CZYM ZDRADZIA SI ANDREAS? * DALSZY CIG
SPEKULACJI * POCAAUNEK PRZED CHAODN KPIEL * PODSAUCHANA
ROZMOWA * PODSTPNY BJOERN I EKSCELENCJA * CUKIER DOSYPANY DO
SILNIKA OLEANDRA * WZLIZGUJ SI NA MATRIXA
Po wyjściu z kanału Matrix kierował się na północ wzdłuż zachodniego,
zalesionego brzegu wyspy Falster z szybkością kilkunastu węzłów, a więc z
maksymalną, jaką mógł rozwinąć na żaglach i silniku. Nie miał szans ucieczki przed
nami. UsiedliÅ›my mu na rufie już na wysokoÅ›ci Böto By, ale jacht nic sobie nie robiÅ‚ z
naszej pogoni. Rozpruwał dalej swoim białym kadłubem bałtycką falę i płynął, płynął,
płynął. Na mostku asystowaliśmy kierującej łodzią Ninie.
- Widzieliście? - przekrzykiwałem szum morza i wiatr. - Za kołem sterowym stoi
Mike. Nigdzie śladu Marko i Hugona!
- Pewnie tkwią w mesie! - odpowiedział Andreas.
- Może, ale to trochę dziwne!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]