[ Pobierz całość w formacie PDF ]
falsyfikat.
Z werwą zabrałem się do pracy i przez dwie godziny skompletowałem całą listę. Jako
że numer telefonu Wydziału Przeciwdziałania Kradzieżom Dzieł Sztuki Komendy Głównej
(w skrócie: WPKDS KG) był ciągle zajęty - pojechałem bez słowa na Puławską zabrawszy ze
sobą ową listę. Zrobiłem to trochę dla odprężenia, trochę powodowany wyrzutami sumienia.
Wprawdzie usunąłem się na bok w sprawie falsyfikatów Wyspiańskiego, ustępując pola
młodszym od siebie, to jednak do końca nie zrezygnowałem z udziału w niej.
Do Komendy Głównej wpuszczono mnie bez problemu. Widocznie sprawa, która
mnie tu przygnała, była uznana za priorytetową.
Podreptałem pod wskazany numer, gdy nagle stanąłem przed drzwiami pokoju
podinspektor Koper. Rozmawiała ona z magistrem %7łmijewskim i tylko dlatego się
zatrzymałem, skazując się na rolę podsłuchiwacza, gdyż w rozmowie padło moje imię.
- Pan Tomasz wyszedł z biura - mówiła policjantka. - Sekretarka też gdzieś wyszła.
To była prawda. Zwolniłem Monikę na dwie godziny. Wyjaśniło się przy okazji,
dlaczego numer pokoju podinspektor Koper był zajęty. Kiedy ja dzwoniłem do niej, ona
dzwoniła do mnie.
- Pracują jak za realnego socjalizmu - zauważył %7łmijewski. - Poza tym, ten pan
Tomasz to staruszek. W departamentach powinni pracować młodzi ludzie z wyobraznią.
- Tak jak pan? - zapytała podinspektor.
- Nie chwaląc się miałem najlepsze oceny na historii sztuki. Teraz, po krótkim pobycie
tutaj, uzupełniłem swoją wiedzę na temat stanu polskich zabytków. Ale wie pani, mój obecny
szef, to jest pan Tomasz, wolał uganiać się całe życie za skarbami.
- Nosi taki zabawny pseudonim - wtrąciła rozbawiona policjantka. - Pan
Samochodzik!
- Tak, to śmieszne - żachnął się kolega %7łmijewski. - Staruszek nienawidzi biurka i
segregatorów, marzy o przygodach. Powinien zostać pisarzem. Jakie szczęście, że nie muszę
siedzieć teraz z nim w departamencie na Krakowskim Przedmieściu i słuchać tego jego
ględzenia. To w dodatku dziwak i mściwy gość. Nienawidzi kobiet.
- Niech pan nie przesadza. Nie wygląda na takiego. Chociaż jest trochę szorstki w
obcowaniu z płcią piękną. I wyraznie unika współpracy ze mną.
- To starość - kpił ze mnie %7łmijewski. - Starsi ludzie są okropni.
- Tak między nami, nie chciałam waszej pomocy, ale ktoś na górze zamieszał i polecił
wasz departament. Pan Tomasz ma dobrą reputację.
- To już przeszłość. Może kiedyś udało mu się odzyskać kilka skarbów, ale czasy się
zmieniają. Młodzi powinni stanąć za sterem. A staruszkowie - na zasłużoną emeryturę.
A to drań" - pomyślałem zły na nowego pracownika. Podgryza i ośmiesza mnie w
oczach policjantki i kobiety. Robi ze mnie niedołężnego starca".
- To moje całkowite przeciwieństwo - chełpił się przed policjantką Seweryn
%7łmijewski. - Jestem urodzonym urzędnikiem. Nie boję się rozmawiać z ludzmi, kocham
kamery i mikrofony, jestem kreatywny i mam 178 punktów IQ.
- A ja 182! - pochwaliła się podinspektor. Inteligenciaki" - pomyślałem sarkastycznie.
- A spod jakiego jest pani znaku zodiaku?
- Baran!
- Ja też. Czy to nie wróży dobrze? Może razem złapiemy Komę?
- Jest jeszcze Paweł.
-A właśnie! Gdzie on jest?
- W archiwum - odpowiedziała podinspektor Koper.
Po tym co usłyszałem, zawróciłem na dół. Cały kipiałem ze złości i musiałem się
opanować. Wyglądało na to, że kolega %7łmijewski miał chrapkę na moją posadę!
Niesamowite. Niedwuznacznie dawał policjantce do zrozumienia, że powinienem udać się na
emeryturę, aby on mógł zostać szefem Departamentu Ochrony Zabytków. Co za bezczelność!
Musiałem jakoś ukarać jego pychę, ale chciałem to zrobić rozważnie i odpędzić od siebie
chwilową wściekłość!
Ja ci dam staruszka" - pomyślałem i sięgnąłem na parterze budynku po telefon.
Udało mi się połączyć z pokojem podinspektor Koper. Odebrała, więc szybko
przeszedłem do rzeczy.
- Poproszę ze %7łmijewskim! - warknąłem.
- Pan Tomasz? - zdziwiła się. - A ja właśnie pana szukam.
- Nie mam teraz czasu - byłem nieuprzejmy, ale przecież podinspektor Mariola Koper
nie broniła mnie zanadto. - Nie mogę dłużej z panią rozmawiać, bo mam problemy z podagrą i
kłuje mnie w krzyżu.
-Z jaką podagrą?!
- Gdzie jest ten %7łmijewski?!
- %7łmijewski! - usłyszałem wreszcie jego głos w słuchawce.
- Mam dla ciebie pilną robotę, kolego. Proszę przyjechać do naszego biura i zabrać z
biurka Moniki listę antykwariatów i galerii, którą przygotowałem.
Rękopis listy leżał tam, więc mówiłem prawdę.
- Teraz? - zdenerwował się.
- A kiedy? W przyszłym miesiącu?
- Nie może pan przesłać faksem?
- Nawet nie wiem, jak się go uruchamia. Niedowidzę napisów na tej konsoli. A
Monika wyszła.
- Dokąd?
- Zarezerwować mi miejsce u lekarza. Podagra mnie atakuje.
- Jaka znowu pogarda?!
- Podagra, młodzieńcze. To choroba starszych ludzi. Ale to nie zarazliwe, więc
możemy nadal razem pracować. Na pogardę to cierpisz ty, młodzieńcze!
- Ja? Co pan?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]