[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niecierpliwie czekają na owoce z drzewa, którego nie mają czasu uprawiać. Wybór miejsca
modlitwy Często lekceważy się miejsce, a może być ono pomocą w modlitwie. Miejsce,
które wybierzesz, może mieć znaczny wpływ na twoją modlitwę - dobry albo zgubny. Czy
nie zauważyłeś, że Jezus wybierał sobie miejsce na modlitwę? Jeżeli nawet ktoś nie
odczuwał takiej potrzeby, odczuwał ją właśnie On - Mistrz modlitwy, utrzymujący stały
kontakt ze swym Ojcem niebieskim. Przecież pokona wszystkie trudy wspinania się na
górę, gdy zapragnie spędzić dłuższy czas na modlitwie. Szczyt góry to ulubione miejsce Jego
modlitwy. Wychodzi na wierzchołek góry, by modlić się przed wygłoszeniem swego
Kazania na górze, wówczas kiedy szukano Go, by uczynić Go królem, a także w dniu Jego
przemienienia... Idzie również do Ogrodu Getsemani, który jest także jednym z ulubionych
miejsc Jego modlitwy. A czasem po prostu udaje się na miejsce pustynne , jak to określają
Ewangelie. Jezus oddala się i wybiera sobie miejsce zachęcające do modlitwy. Są więc
pewne miejsca, które sprzyjają modlitwie. Zacisze ogrodu, cienisty brzeg rzeki, niezmącony
spokój gór, bezmiar morza, rozświetlone gwiazdami niebo nad tarasem albo brzask
poranny, święty mrok panujący w kościele nieznacznie oświetlonym - wszystko to
nieomalże wydobywa modlitwę z naszego wnętrza. Oczywiście nie zawsze będziemy mieli
szczęście być w pobliżu takich miejsc. Odnosi się to zwłaszcza do nas, którzy skazani
jesteśmy na mieszkanie w olbrzymich współczesnych miastach: Jeśli jednak przebywaliśmy
kiedyś w takich miejscach, możemy zawsze zachować je w pamięci i sercu. Wystarczy
powrócić do nich nawet w wyobrazni, by otrzymać wszystkie pożytki z modlitwy, tak
jakbyśmy tam rzeczywiście przebywali. Również fotografia tych miejsc może nam pomóc w
modlitwie. Znam jednego świątobliwego i pobożnego jezuitę, posiadającego małą kolekcję
typowych zdjęć z kalendarza, przedstawiających piękne krajobrazy. Opowiadał mi, że
kiedy czuje się zmęczony, wystarczy, że przez chwilę spogląda na nie, a ogarnia go
atmosfera modlitwy. Teilhard de Chardin mówi o duchowym potencjale materii . Materia
jest rzeczywiście przeniknięta duchem i czasem ujawnia się to z taką oczywistością, jak we
wspomnianych tutaj miejscach sprzyjających modlitwie, o ile tylko jesteśmy zdolni do
odkrycia w nich tego modlitewnego potencjału. Musimy strzec się przed pewnego rodzaju
angelizmem , który prowadzi nas do przekonania, że wznosimy się ponad tym wszystkim i
że nie jest potrzebna nam pomoc, jaką można uzyskać podczas modlitwy dzięki tym
świętym lub pięknym miejscom. Potrzeba pokory, by przyjąć prawdę, że jesteśmy
zanurzeni w materii i że zależni jesteśmy od niej również w tym, co dotyczy naszych potrzeb
duchowych. Przypominam sobie, że gdy byłem jeszcze w okresie formacji, jeden z jezuitów
mówił nam: My, jezuici, popełniamy błąd, kiedy staramy się pomóc ludziom świeckim w
modlitwie. Uważamy, że podobnie jak my nie potrzebują oni żadnych pomocy do modlitwy.
Zwieccy potrzebują jednak takiej pomocy, jak atmosfera skupienia - atmosfera kościoła z
figurami i obrazami, kierującymi myśl ku Bogu. U nas jezuitów sprawa ma się nieco inaczej
ze względu na naszą intelektualną formację. Możemy przerwać pracę przy biurku i zanurzyć
się w modlitwie, otoczeni książkami, papierami, całą tą atmosferą codziennej pracy .
Dysponując pewnym doświadczeniem w prowadzeniu jezuitów w życiu modlitwy i życiu
duchowym jestem absolutnie przekonany, że ten poczciwy ojciec miał rację w tym, co
mówił o świeckich, mylił się jednak co do współbraci jezuitów, którzy ostatecznie też są
tylko ludzmi i podobnie jak ludzie świeccy potrzebują odpowiedniego miejsca i atmosfery
do modlitwy. A nawet potrzebują w większym stopniu, właśnie ze względu na swą
formację, czasem zbyt przeintelektualizowaną. Zw. Ignacy w wiczeniach duchownych
zaleca, by dla uzyskania większego owocu duchowego w pierwszym Tygodniu rekolekcji
( skruchy, boleści duszy, łez z powodu swoich grzechów - CD 4), rekolektant zamknął
okiennice swego pokoju, stwarzając mrok wokół siebie (por. CD 79). Starajcie się zrobić
to samo. Albo posuńcie się jeszcze dalej i pozostańcie w absolutnie ciemnym pokoju
oświetlonym jedynie świecą. Zacznijcie się modlić i zauważcie, czy ma to jakiś wpływ na
modlitwę (nie wpatrujcie się jednak zbytnio w płomień, bo moglibyście wejść w trans
hipnotyczny). Myślę, że spożywanie wieczerzy wigilijnej przy zapalonych świecach stwarza
atmosferę, która wpływa na stan naszej duszy, podobnie jak światło rtęciowe wywołuje
wrażenie odwrotne. Zauważcie, jaki wpływ ma na was dzień pochmurny, a jaki dzień jasny i
słoneczny po całym tygodniu opadów, kiedy wszystko odżywa. Zrozumiecie wtedy, że cała
ta materia warunkuje nas bardzo głęboko i wpływa na stan naszej duszy, na nasze
samopoczucie. Zrozumiało to wielu świętych i odniosło z tego znaczną duchową korzyść.
Modlitwa w tym samym miejscu - święte miejsca Chciałbym wam teraz zaproponować
coś, co zdziwi tych, którzy tego nie doświadczyli. Radzę, byście w miarę możliwości modlili
się w jednym z wymienionych przeze mnie miejsc (gdzie odsłania się piękno natury) albo też
w miejscu świętym , to znaczy w miejscu przeznaczonym na modlitwę - w kościele,
kaplicy, oratorium. Jeśli okaże się to niemożliwe, znajdzcie sobie jakiś zakątek w swoim
pokoju lub domu i módlcie się tam codziennie. Miejsce to będzie miało dla was charakter
sakralny i po jakimś czasie zauważycie, że modlicie się tam z większą łatwością niż
gdziekolwiek indziej. Stopniowo rozwiniecie w sobie coś, co nazwałbym wyczuciem
miejsc świętych . Zauważycie, jak pomagają w modlitwie miejsca uświęcone obecnością
ludzi świętych i zrozumiecie powód pielgrzymowania do nich. Znam ludzi, którzy po wejściu
do jakiegoś domu zdolni są dosyć dokładnie określić duchową atmosferę zamieszkującej w
nim wspólnoty, ponieważ czują ją w powietrzu . Początkowo nie chciało mi się w to
wierzyć, dowody jednak były zbyt przekonywające, by można było dłużej w to wątpić.
Pewnego razu odprawiałem rekolekcje pod kierunkiem buddyjskiego mistrza, który
powiedział nam, że prawdopodobnie łatwiej się nam będzie modlić w oratorium niż w
pokojach. Ku wielkiemu zaskoczeniu stwierdziłem, że to prawda. Przypisywał on to
dobrym wibracjom w tym pokoju, które były rezultatem naszych modlitw. Ja natomiast
przypisywałem to autosugestii, temu, że zaproponował to mistrz. Kiedy wkrótce potem
dawałem podobne rekolekcje grupie jezuitów, pilnowałem się, by nie podsuwać żadnych
rad co do miejsca modlitwy. I zdziwiłem się ogromnie, gdy wielu z rekolektantów
spontanicznie wyznało mi, że łatwiej przychodzi im medytować oraz odnalezć wewnętrzny
pokój w kaplicy niż w pokojach. Przypominam sobie również, co powiedział mi pózniej
jeden ze współbraci jezuitów: dawał rekolekcje w pewnej miejscowości, niedaleko od
miejsca, gdzie żył pewien sannyasi (świątobliwy hinduista), który po zakończeniu rekolekcji
przyszedł do niego i zapytał: Co robiliście w waszym domu codziennie wieczorem między
godziną dziewiątą a dziesiątą? W moim domu zauważałem, jak wzrastała wibracja ...
Jezuita nie mógł się nadziwić: co noc, od godziny dziewiątej do dziesiątej wszyscy
rekolektanci gromadzili się w kaplicy na Godzinę Zwiętą przed Najświętszym
Sakramentem. Jak mógł to wyczuć ów świątobliwy sannyasi na odległość, po drugiej
stronie ulicy, kiedy nikt mu o tym nie mówił? W związku z tym chciałbym poruszyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]