[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mary spojrzała na Joego spod oka, ale nie od-
powiedziała na jego zaczepkę.
Kiedy znalezli się przy samochodzie, nagle poraziła
ją pewna myśl, aż zakręciło jej się w głowie.
 Joe, o Boże, zupełnie o tym zapomniałam! Prze-
cież ten szaleniec atakuje wyłącznie kobiety, które są
wam przychylne...
Widziała, jak pobladł w jednej chwili, jak zacisnął
usta.
184 Linda Howard
 Cholera...  zaklął. Stał tak przez chwilę, kręcąc
z niedowierzaniem głową i nie wiedząc, co powinien
w tej sytuacji zrobić.  Powiem jej jutro, że jednak nie
mogę z nią pójść.
 To nic nie da. Jutro już całe miasteczko będzie
wiedziało o tym incydencie w sklepie jej ojca, i to
niezależnie od tego, czy pójdziecie razem na sobotnie
tańce, czy nie.
Nic nie odpowiedział, ale widać było, że nad czymś
intensywnie myśli.
Musi uchronić Pam przed tym bandytą, myślał
gorączkowo, ostrzeże ją i poprosi, by uważała na siebie.
A może zastosuje pomysł Mary, z tym, że to on będzie
przynętą...? Przestępca, sfrustrowany, że nie udało mu
się dopaść żadnej z kobiet, skupi może swoją wściek-
łość na nim?
Kiedy dotarli do domu, Wolfa jeszcze nie było. Mary
rozpakowała torby, przebrała się i wyszła na podwór-
ko. Rozejrzała się dokoła, ale nigdzie go nie znalazła.
Zajrzała do stajni, gdzie Joe zajął się szczotkowaniem
koni, i zapytała:
 Nie było tu Wolfa?
Chłopak pokręcił głową.
 Nie ma jego konia  powiedział po chwili  pew-
nie pojechał sprawdzić ogrodzenie.  Albo może ra-
czej zupełnie coś innego, pomyślał, ale to przemil-
czał. Nie chciał denerwować panny Potter.
Mary zaproponowała Joemu swoją pomoc i praco-
Naznaczeni 185
wała tak zapalczywie, że aż rozbolały ją ręce, a koń
zarżał, jakby domagając się więcej delikatności.
 Jak pani widzi, to wcale nie taka lekka praca
 uśmiechnął się Joe.  Zapału jednak ma pani aż nadto,
ale z tym koniem proszę już skończyć, inaczej go pani
całkiem rozpuści. Jest tak strasznie łasy na pieszczoty,
że gotów byłby stać bez ruchu cały dzień, poddając się
zabiegom pielęgnacyjnym. Zaprowadzę go do boksu.
 Idę do domu, może niedługo wróci Wolf.
Pokręciła się trochę po kuchni, gdy nagle do jej uszu
dotarł rytmiczny tętent końskich kopyt. Podbiegła do
okna i aż zaparło jej dech w piersiach. Cudownie
wyglądał na tym swoim rumaku, koń i jezdziec poru-
szali się w zgodnym rytmie i miało się wrażenie, że on
i koń to jedno. Wolf pochodził z Komanczów, a ci
przecież uważani byli za najlepszych jezdzców.
Wyszła przed dom, a on podjechał bliżej i, widząc jej
zaniepokojony wyraz twarzy, zapytał:
 Jakieś kłopoty?
Postanowiła, że nie powie mu nic o dzisiejszym
zajściu w sklepie. To była sprawa Joego i on sam
zdecyduje, czy będzie chciał opowiedzieć o tym ojcu,
czy nie.
 Nie, wszystko w porządku.
 Chcesz się przejechać ze mną? Wiem, że nie
jezdziłaś konno, ale spróbuj wsiąść... Wsuń swoją lewą
nogę w strzemię...
Spróbowała, ale koń był za wysoki. Nie mogła
dosięgnąć.
186 Linda Howard
Wolf roześmiał się, po czym nachylił się do niej
i powiedział:
 Chodz, pomogę ci.  Uniósł ją z ziemi, jakby była
piórkiem, i posadził przed sobą.
Złapała się kurczowo za uchwyt przy siodle i już po
chwili ruszyli przed siebie.
 Boże, jak to wysoko  wymamrotała przez
zaciśnięte zęby i natychmiast umilkła. Siedziała
sztywno i boleśnie odczuwała każde opadnięcie na
siodło.
Wolf czując jej strach, objął ją lewą ręką i mocniej
przyciągnął do siebie.
 Spokojnie, koń czuje twoje przerażenie i to go
denerwuje, spróbuj się rozluznić i poruszać w jego
rytmie.
Ciepło bijące od Wolfa i poczucie bezpieczeństwa
pozwoliło jej się trochę rozluznić i uderzenia o siodło
stały się mniej bolesne.
Pierwsza przejażdżka nie trwała długo. Kiedy wróci-
li do stajni i kiedy już stała na ziemi, powiedziała
z błogim uśmiechem:
 Podobało mi się, Wolf.
 To świetnie, od jutra zaczynamy naukę jazdy.
 A ja  odezwał się Joe, który pracował kilka
boksów dalej  zacząłem już z panną Mary lekcje
szczotkowania i oporządzania konia.
 Doskonale. Jeszcze trochę i będziesz tak kochała
konie jak my i czuła się z nimi za pan brat  ucieszył się
Wolf. Nachylił się i pocałował ją mocno.
Naznaczeni 187
Stała na czubkach palców, a nawet miała chwila-
mi wrażenie, że lekko unosi się ponad powierzchnią
ziemi.
Wypuścił ją w końcu z uścisku i przez chwilę patrzył
w jej okrągłe niebieskie oczy. Jak ona na niego działa-
ła... Jak bardzo ciągle jej pragnął...
Kiedy Mary poszła do domu, Joe spojrzał poważnie
na ojca i zapytał:
 Masz coś?
 To musi być ktoś z miasta  odparł Wolf, zdej-
mując z konia siodło.  Nie ma innego wytłumaczenia.
Joe zmarszczył brwi.
 Też tak myślę, ale jakoś nie mogę sobie tego
wyobrazić. Kto to mógłby być?
 Szukam śladów, rozumiesz? Wiem, jak facet
chodzi, widziałem ślady jego butów. Stawia stopy
trochę do środka i główny ciężar opiera na zewnętrz-
nych krawędziach.
 I co, jeśli go znajdziesz? Sądzisz, że go aresztują,
bo ma piegowate dłonie i chodzi w taki, a nie inny
sposób?
Wolf uśmiechnął się, ale nie radośnie, tylko tak jakoś
chłodno, bezwzględnie.
 Jeśli będzie mądry, przyzna się do winy, wtedy
oddam go w ręce policji, a jeśli nie... Jedno jest
pewne, jeżeli go odnajdę, nie ujdzie mu to na sucho.
Skończyli oporządzać konie, po czym Joe zajął się
swoimi sprawami, a Wolf poszedł do domu.
Mary krzątała się przy kuchni i nie usłyszała, kiedy
188 Linda Howard
wszedł do środka. Zaszedł ją od tyłu i położył ręce na jej
ramionach.
Z jej piersi wyrwał się okrzyk przerażenia, od-
wróciła się gwałtownie i przywarła do ściany. W ręku
trzymała łyżkę jak nóż gotowy do ataku, a jej twarz
była kredowobiała. Przez moment jeszcze patrzyła na
niego ogromnymi, nieprzytomnymi z przerażenia
oczami. Potem łyżka wysunęła się z jej dłoni i z brzę-
kiem upadła na ziemię.
Wolf zaklął pod nosem, nie mogąc sobie wybaczyć,
że tak bardzo ją przestraszył.
 Przepraszam  jęknęła i ukryła twarz w dłoniach.
Objął ją mocno i przygarnął do siebie.
 Myślałaś, że to znowu on?  zapytał szeptem,
odgarniając jej włosy z twarzy.
Pokiwała głową i wtuliła się w jego szerokie
ramiona, chcąc przepędzić strach, który pojawił się
tak nagle, nie wiadomo skąd. Poczuła lodowaty chłód
i dreszcze.
 Tu jesteś bezpieczna, nie musisz się bać  szep-
nął. Wiedział jednak, że upłynie jeszcze wiele czasu,
nim dojdzie do siebie, nim niespodziewane do-
tknięcie nie będzie oznaczało dla niej nagłego za-
grożenia.
Po chwili się pozbierała i uwolniła z jego uścisku. Nie
protestował, dobrze wiedział, jak bardzo jest to ważne.
Podczas kolacji, a także podczas lekcji z Joem
zachowywała się tak jak zwykle. Jedynie w jej oczach
Naznaczeni 189
pojawiał się od czasu do czasu dziwny wyraz bezrad- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •  
     
    ?>