[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tak jak nakazywała ówczesna moda& Podniosła wzrok i w małym, przekrzywionym lustrze
nad kominkiem zobaczyła siebie w dziwnym, wcale nie ślubnym kapeluszu i sukience;
Barneya w koszuli i spodniach. Lecz to był Barney i nic więcej się nie liczyło. Nie welon, nie
kwiaty, nie goście, nie prezenty i weselny tort, tylko Barney. Przez resztę jej \ycia będzie
tylko on.
 Pani Snaith, \yczę pani szczęścia  usłyszała głos pastora Towera.
Nie wydawał się zdziwiony ich wyglądem. Na swoim odludziu oglądał z pewnością wiele
niezwykłych par i ślubów. Nie wiedział, \e Valancy była z deerwoodzkich Stirlingów, zresztą
pewnie wcale nie wiedział, \e byli w Deerwood jacyś Stirlingowie. Nie wiedział te\, \e
Barney Snaith mo\e ukrywać się przed wymiarem sprawiedliwości. To był straszliwie daleki
od realnego \ycia człowiek. Lecz pewnie dlatego z taką powagą dał im ślub, a potem ciepło i
uroczyście pobłogosławił, a gdy odjechali, długo modlił się w ich intencji.
 Co za miły sposób zawarcia mał\eństwa  zauwa\ył Barney, uruchamiając Lady Jane.
 śadnego zamieszania, \adnych przygotowań. Nigdy nie przypuszczałem, \e ślub mo\na
tak gładko załatwić.
 Na miłość boską  odezwała się nagle Valancy.  Zapomnijmy, \e jesteśmy
mał\eństwem i rozmawiajmy tak, jak byśmy nie byli. Nie zniosę drugiej takiej jazdy, jak w tę
stronę.
Barney nareszcie zapuścił motori Lady Jane z piekielnym hałasem ruszyła z miejsca. 
Chciałem w ten sposób ratować sytuację  powiedział.  Wydawało mi się, \e nie masz
ochoty na rozmowę.
 Nie miałam. Ale pragnęłam, abyś ty coś mówił. Nie chcę, byś się do mnie zalecał, lecz
zachowuj się jak zwykły, normalny człowiek. Opowiedz mi o tej swojej wyspie. Co to za
miejsce?
 To najpiękniejsze miejsce na świecie. Na pewno ją pokochasz, tak jak ja, od pierwszej
chwili. Dawniej wysepka nale\ała do starego Toma MacMurraya. Zbudował chatę i mieszkał
w niej zimą, a latem wynajmował przyjezdnym z Toronto. Odkupiłem ją od niego i tak dzięki
prostej transakcji zostałem właścicielem domu i wyspy. Posiadanie wyspy daje niezwykłą
satysfakcję. Czy\ określenie  bezludna wyspa nie jest urocze? Marzyłem o posiadaniu
wyspy, odkąd przeczytałem Robinsona Cruzoe. Do dziś wydaje mi się to zbyt piękne, by
mogło być prawdziwe. Jak\e tam cudownie! Lasy wprawdzie nale\ą do rządu, lecz nie płaci
się podatków za oglądanie krajobrazów, a księ\yc jest własnością wszystkich. Nie zastaniesz
domu w idealnej czystości, więc sądzę, \e zechcesz zaraz wziąć się za sprzątanie.
 Tak  potwierdziła Valancy.  Muszę mieć wokół siebie ład.
Nie dlatego bym chciała, ale bałagan mnie męczy. Tak, zabiorę się za porządkowanie twej
chaty.
 Wiedziałem, \e tak będzie  zauwa\ył Barney zrezygnowany.
 Ale  ciągnęła Valancy tonem obietnicy  nie będę nastawała, abyś wycierał nogi,
gdy wrócisz z dworu.
 Nie, lecz zaczniesz wycierać za mną podłogę z miną męczennicy  odrzekł Barney. 
Có\, w ka\dym razie nie mo\esz sprzątać w przybudówce. Tam nie wolno ci nawet wchodzić.
Drzwi będą zamknięte, a klucz zatrzymam przy sobie.
 Izba Sinobrodego  oznajmiła domyślnie Valancy.  Zapamiętam. Nie interesuje
mnie, ile tam \on powiesiłeś, jeśli tylko wszystkie są naprawdę martwe.
 Zimne jak lód. Resztą domu rozporządzaj, jak chcesz. Nie ma tego du\o  jedna
obszerna bawialnia i mała sypialnia  ale porządnie zbudowane. Stary Tom lubił swoją
pracę. Belki sufitowe są z cedrowego drewna, a krokwie sosnowe. Okna bawialni wychodzą
na wschód i zachód. Nie masz pojęcia, co za wspaniała sprawa taki pokój, w którym mo\esz
oglądać wschód i zachód słońca. Mam te\ dwa koty  Banjo i Szczęściarza. Urocze
zwierzaki. Banjo jest czarującym, wielkim, szarym kocurem, naturalnie prą\kowanym. Lubię
tylko prą\kowane koty. Nigdy nie widziałem kota, który przeklinałby wytworniej i
skuteczniej ni\ Banjo. Jedyną jego wadę stanowi chrapanie przez sen. Szczęściarz jest
zgrabniutkim małym kotkiem. Zawsze spogląda tak rzewnie, jakby chciał się z czegoś
zwierzyć. Mo\e kiedyś mu się to uda. Jak wiesz, raz na tysiąc lat jednemu kotu wolno
przemówić. Oba moje zwierzaki są filozofami  nigdy nie płaczą nad rozlanym mlekiem. Na
szczycie sosny mieszkają dwie stare wrony, z którymi mam dobrosąsiedzkie stosunki.
Nazywam je Nip i Tuck. Mam te\ łagodną, oswojoną sowę imieniem Leander. Wychowałem
ją od pisklęcia. Teraz mieszka na stałym lądzie i pohukuje nocami. Są te\ nietoperze, bo to
wspaniałe miejsce dla nich. Boisz się nietoperzy?
 Nie, nawet je lubię.
 Ja te\. Miłe, dziwaczne i tajemnicze stworzenia. Przychodzą nie wiadomo skąd,
odchodzą nie wiadomo dokąd. Frr& I ju\. Banjo równie\ je lubi  jeść. Mam czółno i łódz
motorową. To nią popłynąłem wczoraj do Port po zezwolenie na ślub. Jest cichsza od Lady
Jane.
 Myślałam, \e wcale nie pojechałeś, \e& zmieniłeś zdanie  wyznała Valancy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •