[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pensjonat Cornfield... błagam!
- Dwieście metrów w lewo! - odkrzyknął jakiś mężczy-
zna.
Ku swojej radości prawie natychmiast ujrzeli szyld z na-
pisem Cornfield". Pierwsze, co zobaczyli, to samochód sto-
jący przed wejściem i Kaye pakującą rzeczy do bagażnika.
Jack wyskoczył z samochodu, nie czekając, aż ojciec stanie.
- Kaye! - zawołał ochryple. - Kaye!
Uniosła głowę, zaskoczona.
- Jack, ja...
Porwał ją w ramiona, nie dając dokończyć zdania.
- Nie powinnaś tego robić. Nie bez rozmowy ze mną.
- Ale ja...
- Jak mogłaś tak po prostu wyjechać bez słowa? Nie
wiesz, że nie potrafię bez ciebie żyć?
Zanim odpowiedziała, zawładnął jej wargami. Całował ją
zachłannie, gwałtownie, zupełnie jakby próbował zdobyć ją
szturmem, nie dając jej czasu na myślenie. Była oszołomiona.
S
R
Czy to Jack powiedział: Nie wiesz, że nie potrafię bez
ciebie żyć?"
%7łarliwie oddała pocałunek, gotowa bez końca czekać na
wyjaśnienia, jeśli tylko Jack będzie trzymał ją w ramionach
i całował tak jak teraz.
- Nie wiedziałem... - zaczął, kiedy wreszcie się od niej
oderwał. - Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo cię ko-
cham, aż do zeszłego wieczoru, kiedy Sam powiedział, że
wyjechałaś...
- Sam...?
- Jest tak wiele rzeczy, które chcę ci powiedzieć, kocha-
nie, ale wciąż to odkładałem. Sądziłem, że mamy mnóstwo
czasu. Gdybym wiedział, że myślałaś... nieważne. Kocham
cię, Kaye. Myślę, że kocham cię od naszego pierwszego
spotkania, i wiem, że będę cię kochał do końca życia. Wróć
i daj mi jeszcze jedną szansę. Tym razem postaram się wszy-
stko zrobić jak należy. Tylko mnie nie opuszczaj. Nie zniósł-
bym tego.
Kaye patrzyła na męża zaskoczona. Skąd mu przyszło do
głowy, że mogłaby go zostawić? Zanim jednak zdołała się
odezwać, kątem oka dostrzegła obydwu starszych panów.
Dawali jej nerwowe znaki.
Zdecydowała, że wyjaśnienia mogą poczekać. Teraz
chciała tylko słuchać, jak Jack mówi, że ją kocha.
- Zostanę - obiecała. - Jeśli tego naprawdę chcesz.
- Zamierzam poświęcić całe życie udowadnianiu ci, jak
bardzo cię pragnę. Wróć ze mną do domu, Kaye. Daj mi
szansę zdobycia twej miłości. Tak bardzo cię potrzebuję.
- Zdobycia mej miłości? - powtórzyła. - Ależ ja zawsze
cię kochałam. Tylko dlatego za ciebie wyszłam.
S
R
ZAWSZE I WSZDZIE ft 235
- Kiedyś złożyłaś mi obietnicę - przypomniał. - Cokol-
wiek, kiedykolwiek, gdziekolwiek. Sama powiedziałaś, że
jeszcze się z niej nie wywiązałaś, więc teraz żądam jej speł-
nienia. Chcę od ciebie wszystkiego, zawsze i wszędzie. I nig-
dy nie pozwolę ci się wymigać.
- Nie będziesz musiał - odparła uszczęśliwiona. - Zamie-
rzam ponowić tę obietnicę teraz i składać ją każdego dnia
naszego życia.
Jack wziął ją za rękę i poprowadził do pensjonatu.
- Prosimy o klucz - oświadczył gospodyni. - Moja żona
zmieniła zdanie. Będzie dziś potrzebowała tego pokoju.
- Naprawdę? - spytała Kaye.
- Tak - potwierdził stanowczo. - My będziemy go po-
trzebowali.
Milczącymi świadkami tej sceny byli Sam i Bertie, zado-
woleni, że o nich zapomniano. Gdy szczęśliwi małżonkowie
znikali na schodach, wymienili triumfalne spojrzenia. Po
czym ręka w rękę poszli popatrzeć na okna.
- Które jest jej?- spytał Sam.
- To z perkalowy mi zasłonkami.
- Wszystkie mają perkalowe zasłonki.
- Mam na myśli te perkalowe zasłonki. Te, które ktoś
właśnie zasuwa.
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]