[ Pobierz całość w formacie PDF ]

towarzystwie. Nie podobało mu się to uczucie. On, Xerxes Novros, nigdy nie potrzebo-
wał nikogo! Był samowystarczalny; nie przywiązywał się do ludzi. Choć Rose była dla
niego prawie obcą osobą, sprawowała władzę nad jego ciałem i umysłem, jakby była
czarodziejkÄ…, która rzuciÅ‚a na niego urok. Teraz już rozumiaÅ‚, dlaczego Växborg tak siÄ™
wysilił i urządził całe to ślubne przedstawienie, tylko po to, żeby posiąść tę wyjątkową
kobietÄ™.
Zakończywszy rozmowę, Xerxes podniósł wzrok. Jego spojrzenie na sekundę splo-
tło się z jej spojrzeniem. Rose odskoczyła do tyłu jak oparzona, chowając się w cieniu w
rogu balkonu.
A więc ona też to czuje, zaważył z zadowoleniem. To dziwne napięcie pomiędzy
nami. TÄ™ wybuchowÄ… chemiÄ™.
W najdrobniejszych szczegółach pamiętał, jak zadrżała w jego ramionach, kiedy
pocałował ją na pokładzie samolotu. Wytknął jej, że jest niezdarna - i była to prawda. Jak
R
L
T
na tak piękną kobietą, wydawała się zdumiewająco niedoświadczona. Zachowywała się
tak, jakby nie wiedziała, na czym polega pocałunek. Tak, bez wątpienia nie opanowała
jeszcze tej sztuki. Coś jednak przed nią zataił. Coś o wiele ważniejszego. Nie przyznał
się, że był to najbardziej erotyczny pocałunek w całym jego życiu. Pocałunek, który w
okamgnieniu rozpalił jego zmysły i zaćmił jego umysł. W ciągu tamtych kilku chwil
świat przestał dla niego istnieć. Istniała tylko ona i on.
Oprzytomniał, gdy wymierzyła mu siarczysty policzek. To jednak go nie ostudziło
i nie zraziło. Od tamtej pory wiedział, że musi ją zdobyć. Za wszelką cenę musi ją mieć!
Uroczyście przysiągł, że już jej nigdy nie pocałuje... chyba że ona sama go o to poprosi.
Była to celowa taktyka. Wcale nie miał zamiaru złamać obietnicy. Wiedział, że drzemie
w niej niebywała zmysłowość i namiętność i że będzie rzeczą dziecinnie prostą, by wy-
korzystać to przeciwko niej.
Miał całkowitą pewność, że już wkrótce Rose Linden poprosi go o pocałunek. Za-
nim odda jÄ… Växborgowi, najpierw jÄ… uwiedzie i posiÄ…dzie. Dla Szweda to bÄ™dzie jak cios
prosto w serce. Zwłaszcza że zatroszczę się o to, by Rose wprost wyła z rozkoszy, za-
śmiał się w myślach.
Wyłączył telefon. Zerknął znowu na opleciony pnączami bugenwilli, zacieniony
balkon. Poranne słońce zasłoniły szare chmury.
- Rose? - zawołał głośno. - Wiem, że tam jesteś.
Po chwili niechętnie wyszła z ukrycia.
- O, cześć - wydukała speszona. - Nie zauważyłam cię.
Xerxes posłał jej szeroki uśmiech.
- Zejdz tu na dół. Chcę ci coś pokazać.
Każda inna kobieta od razu posłusznie spełniłaby jego prośbę. Lecz nie Rose.
Przekrzywiła podejrzliwie głowę i zapytała ostrożnie:
- Niby co?
Prawdę mówiąc, chciał jej pokazać swoje łóżko, swoje nagie ciało oraz raj na zie-
mi, ale to wszystko musiało jeszcze trochę poczekać.
- Mój dom - odparł gładko. - Nie wiadomo, jak długo będziesz musiała tu miesz-
kać. Powinnaś zwiedzić to miejsce.
R
L
T
- Dzięki, ale zostanę tutaj, na górze. W swoim pokoju.
Tu nie ma ciebie i jest bezpiecznie, dodała w myślach.
Uśmiech na twarzy Xerxesa nie osłabł.
- Nalegam, panno Linden. Jesteś moim gościem, a nie więzniem. Chcę, żebyś się
dobrze bawiła podczas pobytu w moim domu. Aaskawie zejdz tu do mnie.
Zacisnęła usta w cienką, prostą kreskę i potrząsnęła rezolutnie głową.
- Nie. Miłego dnia.
Odwróciła się i zniknęła w swoim pokoju.
Ona czuje przede mną paniczny lęk! - pomyślał, niemal zanosząc się śmiechem.
Boi się mnie, bo też mnie pragnie. Zaciągnięcie jej do łóżka będzie chyba łatwiejsze, niż
przypuszczam. Jeśli wszystko mądrze rozegram, jeszcze przed południem rozłożę Rose
na łopatki. I to dosłownie.
Zdecydował, że jeśli Rose zaraz nie zejdzie na dół, pójdzie po nią na górę. Odcze-
kał parę minut. Nie zjawiła się. Pogwizdując pod nosem, zanurzył się w ciemnym,
chłodnym wnętrzu ogromnej willi i ruszył w stronę schodów. Nagle zawibrowała w kie-
szeni jego komórka.
- Novros - rzucił do słuchawki.
- ChcÄ™ porozmawiać z Rose - zażądaÅ‚ Lars Växborg.
Na dzwięk irytującego arystokratycznego tonu Szweda, Xerxes skręcił w bok i
skierował się do swojego gabinetu. Podszedł do okna, przez które można było podziwiać
zapierający dech widok na turkusowe morze. Wreszcie odezwał się chłodnym tonem:
- Co z rozwodem?
- Już prawie załatwiony. Jestem teraz w Las Vegas. Podpisałem wszystkie papiery.
Z uwagi na moje nazwisko sprawa została przyspieszona. - Po chwili przerwy dodał sta-
nowczym tonem: - Muszę porozmawiać z Rose.
- Nie. - Xerxes wiedział, że rozpoczęcie procesu rozwodowego nic nie znaczy.
Dopóki sąd nie wyda wyroku, sprawa w każdej chwili może zostać odrzucona lub za-
mrożona. Usiadł na fotelu przy biurku. - Jeszcze nie. Pogawędzisz sobie z Rose, kiedy
dobijemy targu.
- Niech cię diabli! - wybuchnął Szwed. - Dobierałeś się do niej?
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •  
     
    rci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewaznieba.pev.pl
  •