[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nym i przerywanym głosem.  Byłem niegdyś na dworze tego pana, który się stał niegodnym
imienia chrześcijańskiego książęcia. Jestem Michno Zaręba. Porzuciłem księcia Przemysława
nie mogąc patrzeć na jego obchodzenie się bezduszne z księżną, porzuciłem go, a teraz, teraz
po świecie szukać będę dla niej mścicieli! Nie godzien jest siedzieć na tej stolicy i żeby go
ziemia nosiła!
 Człecze szalony, śmiesz to mówić przede mną?!  przerwał mu Zwinka z oburzeniem. 
Gdybym świeckim był jeszcze, skarciłbym cię za to, bo szanuję pana tego.
 Szanujecie go, bo nie znacie, jak ja!  krzyknął Zaręba.  Nie byliście w kraju, nie wie-
cie, na co pozwalał, co się działo! Was to nie doszło, na co my oczymaśmy własnymi patrzyli.
 Nie sądz, abyś sądzonym nie był  podchwycił kanclerz.  Człecze, upamiętaj się!
 Ja chcę być sądzonym!  odparł Zaręba.  Nie mam na sobie nieszczęścia niczyjego ani
łez krwawych. Gdybym mógł, stanąłbym przeciw niemu na sąd boży!89
89
Sąd boży  rozpowszechniony w średniowieczu sposób postępowania sądowego opartego na przeświadczeniu,
że Opatrzność przez widomy znak okaże winę lub niewinność oskarżonego. Rodzajami sądów bożych był poje-
dynek sądowy, próba ognia, próba wrzącej wody itp. Oskarżony, o ile był niewinny, powinien był wyjść z takiej
próby bez ran.
85
 Raz jeszcze ostrzegam cię  grozno zawołał Zwinka  powściągnij język swój, przede
mną stojąc! Dałem wam się schronić nie po to, abym słuchał obelżywych wyrazów na pana
mego. Chcecie spocząć, milczeć nakazuję.  Dość tego!
 A wiecież, za co ja wołam o pomstę do Boga i dlaczego milczeć nie mogę? Wiecie, co
się stało?  rzekł Zaręba.
Kanclerz przystąpił doń niespokojny wołając:
 Stało się co? Mów!
 Stało się  krzyknął Zaręba ręce do góry podnosząc  to, na co się z dawna gotowało!
Wiedziałem, że się to tak skończyć musi! Dzisiejszej nocy z rozkazu księcia służebne udusiły
Lukierdę!
Okrzyk zgrozy dał się słyszeć z ust wszystkich.
 Nie może to być! Potwarz jest!  zawołał kanclerz.
 Potwarz!  zaśmiał się Zaręba dumnie.  Ja wracam stamtąd, jadę z Poznania! Jedzcie,
posłuchajcie, w ulicy wam lud powie, co się stało! Zabójstwo było jawne, wie o nim cały
świat. Jęczy lud wszystek. Tak! Zaduszono nieszczęśliwą!
Zaręba jęknął, uderzył się w czoło, rzucił ku drzwiom i jakby spełniał obowiązek, rozwo-
żąc wieść o morderstwie, siadł na koń z towarzyszem, lecąc dalej.
86
ROZDZIAA III
Noc z dnia trzynastego na czternasty grudnia na zamku w Poznaniu była przygotowaną już
dniem poprzedzającym. Mina, zrozpaczona oziębłością księcia, rozgniewana, odgrażając się
zemstą jakąś, kilka razy wpadała do Lukierdy i napatrzywszy się na nią, płaczącą cicho,
zdrętwiałą, na pół oszalałą cierpieniem, cofała się nie mogąc zdobyć na krok stanowczy.
Wieczorem wezwała do siebie Bertochę i poić ją zaczęła.
 Słuchaj no  rzekła drżąc cała  trzeba raz z nią skończyć. Przysięgam ci, żem to z jego
własnych ust słyszała, że on sam mi powiedział:  Niech mnie od niej uwolnią! Tak! Rozu-
miesz ty, co to znaczy? Dwa razy mi to powtórzył. On chce, aby był koniec temu!
Bertocha, która prześladowała Lukierdę z zajadłością zwierzęcia, co szarpie stworzenie
bezbronne, ociężała, wahająca się, gdy przychodziło do stanowczego ciosu, na zbrodnię nie
miała dosyć odwagi. Zamruczała, głową pokręciła, ramionami poruszyła, obawiając się sza-
lonej Miny; gotową była męczyć, ale zabić... A tu niewątpliwie o morderstwo chodziło.
 Ona i tak lada dzień zdechnie  zamruczała popijając.  Ja się na tym znam. Niejedną już
taką widziałam! Gdy idzie do kościoła, słania się jak pijana, tchu już nie ma, raz w raz chwyta
się za piersi wyschłe. Nie je, nie pije, ino wodę. W nocy rzuca się, jęczy i płacze.
 No, to po cóż dłużej ma męczyć nas i jego?! Ja ci powiadam, on mówił sam, że chce, aby
go od niej uwolniono!
Bertocha krzywiła się, spuszczała oczy, z widoczną niechęcią słuchała tej rozmowy. Mina
dolewała jej ciepłego wina z korzeniami, biegała, rzucała się jak w gorączce.
 Nie! To trzeba skończyć! Trzeba skończyć jak najprędzej!
Nachyliła się do ucha Bertochy i szeptała:
 Jak kurczę ją zdusić łatwo. Zobaczysz! Hojnie za to nagrodzi! Ona mu już tu... Prosi, aby
go od niej uwolnić! Nikt w świecie wiedzieć nie będzie. Chora była, umarła!
 Ty i ja... nas dwóch dosyć  dodała z zajadłością Mina.  On kazał! Kazał!
Bertocha podniosła oczy, wino ją czyniło mężniejszą.
 Wezmiemy po niej wszystko! Ja dla siebie nie chcę nic! Ma jeszcze dosyć klejnotów,
które w skrzynce zamyka... są ciężkie łańcuchy... bierz ty... bierz, co tylko jest.
Niemce oczy zaczynały gorzeć coraz jaśniej. Wstała.
 Dobrze to mówić  poczęła trochę ochrypłym głosem.  Ja wszystko wiem! Będzie kto
słaby, konający, a jak przyjdzie duszy z ciała wychodzić, broni się okrutnie, ni jej podołać!
Małe dziecko trudno udusić, a co dopiero niewiastę!
 Co? Ona za małe dziecko siły nie ma!  przerwała Mina.  Gdyby jej pod boki nie trzy-
mali, do kościoła by się nie zawlekła. Przez izbę idąc chwyta się za ściany i ławy.
Bertocha wciąż niedowierzająco trzęsła głową.
 Ty myślisz  mruczała  z tymi książęty dobra sprawa? Ja i to wiem. Powie:  Uwolnić
mnie od niej , powie:  Zabić , potem sam ręce umyje i końmi rozszarpać każe! I to bywało!
Co ich kosztuje słowo albo ludzkie życie?
 Otóż ja lepiej go znam niż ty!  odburknęła Mina.
 Nieprawda  oparła się Bertocha.  Jeszcze o tobie tu słuchu nie było, kiedym ja go ma-
łym chłopcem znała  i dobrze znała! Byłam ci i ja młodą!
Uśmiechnęła się znacząco.
87
 Kto by im wierzył! Zaklnie się na wszystko, a potem... wiecheć!90
Minę nie nastraszyły te proroctwa. Wrzała gniewem, pilno jej było... Powiedziała sobie, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •