[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co się tyczy panny, dla tej dość być grzecznym; na nic by się nie zdało starać się o jej mi-
łość, popsuć by to nawet mogło interes w oczach ciotki, a zresztą będzie na to czas i po ślubie
jeśli koniecznie o to chodzi. Tym sposobem ręczę za dobry skutek. Ale jedna nieostrożność
popsuć może wszystko. Waćpan panie Mateuszu, jużes zle dziś zaczął, starając się zawiązać
rozmowę z panną; widziałem, jak to zdziwiło obiedwie; lepiej daleko było bawić się z pie-
skami. Co się tyczy piesków, o tych łaskę mocno się także starać potrzeba, można by im wo-
zić cukier w kieszeni, a przynajmniej sucharki; za drugim, trzecim razem nie od rzeczy to
będzie; pomyślimy.
Prawdziwie, sędzio rzekł śmiejąc się i ściskając go pan Mateusz gdybym nie wiedział
o twojej przyjazni dla mnie: przekonać bym się o niej musiał, z tej doskonałej, jaką mi dajesz
instrukcji. Będę się do niej jak najściślej stosował i czuję, jak mi być może pomocna. Znasz
dodał ciszej mój sposób myślenia i widzenia rzeczy. Nie ja to będę się uganiał za głupimi
wymysłami, które zowią miłością, uczuciami i tym podobnymi bredniami.
Te ideały dobre są dla ubogich, głupich, którzy jak ten nędzarz jedzą chleb, przy zapachu
pieczeni, wmawiając sobie, że on jest od samej pieczeni lepszy; ja lubię w każdej rzeczy isto-
tę, nie uczucie. Po kiego licha mi te uczucia; wszystkie kobiety są równe i głupcy tylko wie-
rzą w serce. Ja kiedy się ożenię, to dla pieniędzy, dla interesu, a pewnie nie z przywiązania
jakiegoś, w które nie wierzę, powtarzam. I od mojej też żony nie wymagam, tylko byle mnie
cierpiała i była mi wierna; zresztą wiem dobrze, co to zowią miłością! Cha! cha!
Ale mój sędzio! Z tym wszystkim dlaczegoż tu dotąd nikt tej Anny ręki nie mógł pozy-
skać?
A bo wszyscy głupi! chcieli pannę rozkochać! Pokazywali się tej cioci z nowomodną
manierą, tracili się na wystawne konkury, a nie pomyśleli, że trzeba naprzód stróża przekupić,
nim się co ukradnie; że każdego znowu inną monetą przekupować trzeba, Waćpan, panie
Mateuszu, właśnie możesz najlepiej wskórać, kiedy się nie myślisz kochać i tak na zimno a
rozważnie będziesz rzeczy traktował. .
A jużciż! a jużciż! mówię i ci powtarzam, panie sędzio, że w tę uczucia nie wierzę, tak
jak w post i jeszcze coś.
Jesteś więc całkiem niedowiarek Boży?
Cha! cha! odrzekł Mateusz człek bywał na świecie i poznał to wszystko z gruntu!
Proszę aspana! i ty w nic nie wierzysz?
19
remanent (z łac.) pozostałość w pieniądzach lub towarze; tu inwentarz martwy i żywy
21
Prawie w nic, prócz pieniędzy.
A jakże żyjesz na świecie?
Pieniędzmi.
Więc nie wierzysz i w moje przywiązanie?
O! o! to co innego, Sędzio! kochasz mnie od dziecka, masz do mnie nałogowe, staro-
świeckie przywiązanie.
A ty do mnie?
Czyż wątpisz o tym, sędzio? I pan Mateusz zabierał się uściskać sędziego, który rzecz
inaczej zwrócił.
Ale, ale rzekł przypominam sobie jedną rzecz ważną, której ci jeszcze nie powiedzia-
łem. Jest jeszcze jedna w domu cioci osoba, na którą, chociaż się ona nie pokazuje, wielka
baczność mieć potrzeba, a może zacząć od ujęcia jej.
Któż to taki?
Komisarz pani, stary jej faworyt i sługa zaufany, pan Bałabanowicz. Ciocia ma w nim
nieograniczoną ufność. Stary wyga pokornie się kłaniając umie z tego korzystać i robi, co mu
się podoba. Ludzie mówią, że tęgo kradnie i któż by o tym wątpił! W jego położeniu kradłby
najcnotliwszy! Bałabanowicza potrzeba ci ująć, bo on jest cioci wyrocznią; kiedy on będzie
za tobą, połowa wygranej. Umie znając panią Dorotę dobrać chwili i sposobu pochwalenia,
zalecenia. Jeśli on się na waszeci skrzywi, po wszystkim! Bałabanowicza więc naprzód ująć
ci potrzeba i ja, co go znam od lat dwudziestu, podam ci na to sposób. Stary jest skąpy, pijak i
szachruje końmi; zaproś go, spój dobrze i daruj mu konia, będzie cię pod niebiosa wynosił.
A niechże cię uścisnę, sędzio, za te rady rzekł Mateusz jakże ci się wywdzięczę?
Wywdzięczysz mi się, jeśli to roztropnie poprowadzisz I ożenisz się odpowiedział sę-
dzia kocham waści jak syna i radbym mu najlepszy los zapewnić. W całym zaś naszym są-
siedztwie nie ma lepszej partii nad pannę Annę. Jeszcze tylko słówko o majątku: żenisz się
dla widoków, dobrze, żebyś wiedział, co wezmiesz.
Pan podkomorzy nieboszczyk, mąż pani Doroty, był to sobie dobry safanduła, który skakał
całe życie, jak mu jego jejmość grała, a wreszcie nie mając bliskich krewnych, cały majątek
zapisał żonie. Zostawił on dłużki, ale te trzydzieści tysięcy złotych nie przechodzą, to baga-
tela! Majątek ciocia niechybnie siostrzenicy zapisze; raz, że się już z tym słyszeć dała, a ko-
bieta słowna! Po wtóre, że nie ma komu innemu zapisać i bez zapisów spadłby na nią; lekko
tedy licząc czterykroć wezmiesz, bratku!
A nóżki bym twoje, sędzio, ucałował! Niech trzykroć! to tak dobrze być bogatym!
O! czemu nie? zapewne, że dobrze!
Człek by sobie dopiero pozwolił.
Pozwoliłby sobie stracić?
Ba! ba! byłoby z czego zahulać nie tracąc funduszu.
Ale mości panie, pamiętać także trzeba o tym, żeby zaraz od żony wymóc zapisy!
To się rozumie.
Inaczej byś miał ręce związane i byłbyś tylko panem dochodów. Potrzeba się nam będzie
starać, aby stara za życia dała wam folwark jaki w posagu. Czy jej nie dość będzie Złotej
Woli? Prawdę powiedziawszy mogłaby puścić i Złotą Wolę, a sama przy was by Pana Boga
chwaliła i pieski karmiła.
Zapewne, ale...
Mnie się zdaje, że my to zrobim przez Bałabanowicza. Prawda, że jemu o to chodzi, żeby
rządzić całym majątkiem, ale postąpiwszy mu coś.
Dawszy mu co w łapę...
22
Rozumie się nie wprzód, aż do intercyzy20 przychodzić będzie. Stary filut mógłby ci figla
wypłatać.
To się rozumie, sędzio.
A teraz, sza! cicho, ani słowa nikomu! Sąsiedzi i dawni konkurenci mogliby nam prze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]