[ Pobierz całość w formacie PDF ]
46
A jeśli tak, to co innego powiedział starzec. Chętnie ci pomogę, tylko mi przykro, że
pomoc moja nie będzie tak wielka, jak bym chciał, ale przyda się i to, co ci powiem. Idz pro-
sto w głąb lasu, tam mieszka mój starszy brat. Zapytaj go, z pewnością wskaże ci drogę.
Bakrengro poszedł w las. Było tu tak gęsto, że gałęzie wszystkich drzew pozrastały się ze
sobą. Pod jednym drzewem leżał stary człowiek. Miał zieloną brodę z mchów i widłaku, a
wąsy jego wyrosły wysoko w górę jak dwa świerki pełne szyszek i ptasich gniazd. Bakrengro
rzekł mu:
Czy nie wiesz, dziaduniu, gdzie mieszka zła Urma?
Nie wiem odpowiedział bardzo stary człowiek ale gdybym nawet wiedział, nie wska-
załbym ci chyba drogi do niej. Myślę, że po to jej szukasz, aby się z nią stowarzyszyć i razem
szkodzić ludziom.
Mylisz się, dziaduniu! zawołał Bakrengro. Szukam jej po to, aby ją zgładzić i oswo-
bodzić dziewczynę, córkę dobrej Urmy!
A, to co innego odrzekł bardzo stary człowiek. Chętnie pomogę ci. Przykro mi tylko,
że pomoc moja nie będzie tak wielka, jak bym chciał, ale i ona ci się przyda.
To rzekłszy bardzo stary człowiek zawołał swego sługę orła i zapytał go, gdzie jest domo-
stwo złej Urmy.
Orzeł odpowiedział:
Ona mieszka daleko stąd! Człowiek musiałby iść tam siedem lat, dniem i nocą, bez przerwy.
Wówczas bardzo stary człowiek rzekł:
To za długo! Wez tego chłopca na grzbiet i leć z nim do domu złej Urmy!
Bakrengro usiadł na grzbiecie orła i nie zdążył podziękować starcowi, bo już leciał wysoko
nad szczytami starych drzew, szybko jak wiatr. Minęło siedem dni i siedem nocy zanim Ba-
krengro dostrzegł nisko w dole miasto, a w nim ogromny zamek, którego dach lśnił w słońcu
ostrym blaskiem.
Wokoło zamku, na kilka mil od jego murów, nie było ani drzew, ani kwiatów, ani nawet
zwykłej trawy i zielska tylko kamienie, głazy i sterczące skały.
Oto jest domostwo zlej Urmy powiedział orzeł, przestał łopotać skrzydłami i powoli
opuścił się na ziemię w pobliżu murów zamczyska.
Zejdz z mojego grzbietu rzekł. Jesteś u celu. Dalej sam sobie musisz radzić. Jeszcze
tylko, zanim odlecę do mojego bardzo starego pana, chciałbym ci powiedzieć coś bardzo
ważnego. Zła Urma ma w swoim zamczysku siedemdziesiąt siedem pokojów. W pokoju trzy-
dziestym trzecim wisi okrągłe lustro. Urma z pewnością każe ci pójść do tego pokoju; pa-
miętaj więc; nie wolno ci spojrzeć w to lustro ani na chwilę! Bo wiedz, że ten, kto by zajrzał
do owego lustra, natychmiast zamieniłby się w kamień, a Urma cisnęłaby nim o ziemię z
okna zamczyska.
To rzekłszy, orzeł machnął skrzydłem na pożegnanie, wzbił się w powietrze i odleciał, a
Bakrengro poszedł na zamek. Urma była chuda i stara, a z uszu wyrastały jej kępki piór.
Czego tu szukasz, łazęgo?! krzyknęła na jego widok.
Szukam pracy odpowiedział. Wędruję już wiele, wiele dni i nigdzie nie mogę jej
znalezć. Może tobie, ciotko, przydałbym się? Przyjmij mnie na służbę.
Nie jestem dla ciebie żadną ciotką! wrzasnęła Urma. Ale znalazłabym dla ciebie ro-
botę, jeśliś nie leń. Przyjmę cię na służbę, jeżeli będziesz umiał zrobić trzy rzeczy. Przede
wszystkim musisz memu synowi, smokowi, obciąć włosy, kiedy wieczorem, jak co dzień,
powróci do domu. Ale tak masz to zrobić, aby nic a nic nie zauważył. A teraz, póki go jeszcze
nie ma, zanieś do piwnicy jedzenie i daj je dziewczynie, którą tam znajdziesz.
Bakrengro zabrał się do roboty. Wziął jedzenie i poszedł do piwnicy. Ujrzał śliczną dziew-
czynę, która płacząc siedziała w kąciku, a jej ręce i nogi spętane były żelaznymi łańcuchami.
47
Nie płacz powiedział Bakrengro. Przybyłem tu, aby cię uwolnić. Przede wszystkim
muszę obciąć smokowi włosy, ale całkiem niepostrzeżenie cichcem i ukradkiem... Nie
wiem, jak to zrobić!
Dziewczyna przestała płakać i rzekła:
Kiedy smok przyjdzie do domu, zaraz zabierze się do jedzenia. Musisz mu to jedzenie
przyprawić. Wyrwij mi jeden włos, potnij go na drobniutkie kawałeczki i tę sieczkę zmieszaj
z jego wieczerzą. Kiedy smok to zje, zaśnie najtwardszym snem, a wtedy będziesz mógł ob-
ciąć mu włosy niepostrzeżenie. Kiedy włosy będą już obcięte, smok okryje się kroplistym
potem. Obetrzyj pot chustką i spal ją, a popiół zbierz wszystek i schowaj, bo przyjdzie czas,
że bardzo ci się przyda.
Bakrengro odszedł i czekał na powrót smoka. Posiekał włos, zmieszał go z jedzeniem, a
sam ukrył się pod ławą. Wieczorem nadszedł smok. Miał on pięć głów na jednej szyi. Na-
tychmiast zasiadł do wieczerzy i jadł ją naraz z pięciu misek. Kiedy miski były już puste,
smok zwiesił swoje wszystkie głowy i zapadł w głęboki sen.
Wówczas Bakrengro schwycił nożyce i ściął smokowi włosy z wszystkich pięciu głów.
Starł pot ze smoczych łbów, spalił chustkę i zebrał popiół do kieszeni.
Nazajutrz rano zła Urma zobaczyła że jej syn jest ostrzyżony, zdziwiła się bardzo i rzekła:
No, dobrze. Pierwszą rzecz zrobiłeś. Teraz kolej na drugą robotę. Wieczorem pójdziesz
ze skopkiem do obory i wydoisz krowę, która tam stoi. Tymczasem bierz jedzenie i zanieś do
piwnicy.
Bakrengro poszedł do piwnicy. Uwięziona dziewczyna spytała:
Czy wytarłeś pot smoczy i spaliłeś chustkę?
Tak odrzekł Bakrengro. Dziękuję ci za dobrą radę; wszystko mi się powiodło. Popiół
mam przy sobie. Dziś wieczorem wydoję krowę w oborze. Chyba to nietrudna praca.
O, mylisz się! powiedziała dziewczyna. Kiedy będziesz doić krowę, ze wszystkich
kątów i zakamarków obory wypełznie mnóstwo węży, które zechcą cię udusić. Podsyp nieco
tego popiołu pod krowę i pod siebie, a węże nic ci nie zrobią. Kiedy skopek będzie już pełen
mleka, umyj się w nim. Bardzo ci się to przyda.
Bakrengro odszedł, a wieczorem zrobił tak, jak mu dziewczyna poradziła. Węże kłębiły się
wokoło i syczały, ale żaden nie ośmielił się zbliżyć do rozsypanego popiołu i Bakrengro bez-
piecznie wykąpał się w mleku.
Nazajutrz rankiem zła Urma zobaczyła, że skopek jest pełen mleka. Zdziwiła się bardzo i
rzekła:
No, no! I druga praca powiodła ci się! Zobaczymy, jak będzie, kiedy dostaniesz trzecie
zadanie do spełnienia. Słuchaj więc. Masz przynieść pierścień, który kiedyś wpadł mi do
studni u zamkowej bramy. Gdy go odnajdziesz, przynieś tutaj i zawieś w trzydziestej trzeciej
komnacie na gwozdziu pod okrągłym zwierciadłem. Jeśli do wieczora się z tym nie uwiniesz,
rozkażę mojemu synowi, żeby cię rozszarpał. Ludzkie mięso smakuje mu ogromnie i bardzo
mu się przyda na ucztę weselną, bo właśnie pojutrze poślubi on dziewczynę, której dziś zno-
wu zaniesiesz miskę strawy do piwnicy...
Bakrengro zatrząsł się ze strachu na myśl o tym, że zostanie zjedzony przez smoka, i
zszedłszy do piwnicy, opowiedział dziewczynie o wszystkim. Dziewczyna powiedziała mu na
to:
Nic się nie bój! Wprawdzie woda w owej studni jest gorąca jak rozpalone żelazo, ale ty
się nie spalisz ani nawet nie poparzysz. Wykąpałeś się przecież w zaczarowanym mleku! Ale
co ja biedna pocznę? Muszę zostać żoną potwornego smoka! Gdybym mogła rozerwać te
łańcuchy!...
Usłyszawszy to, Bakrengro wyjął z kieszeni skorupkę od orzecha z cudowną maścią, którą
dostał na drogę od dobrej Urmy. Posmarował łańcuch i w tej samej chwili żelaza z brzękiem
spadły na ziemię, a piękna dziewczyna wybiegła ze swego kąta i z radością uściskała Bakrengra.
48
Dzisiaj uciekniemy stąd szepnęła mu do ucha. %7łeby tylko udała ci się twoja trzecia praca...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]