[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sztuczne kształty? Schulz odpowiada, zgłasza sprzeciw: Czy przeczuwacie ból, cierpienie
głuche, niewyzwolone, zakute w materię cierpienie tej pałuby, która nie wie, czemu nią jest,
35
czemu musi trwać w tej gwałtem narzuconej formie, będącej parodią? .
Tandeta zalewa świat - pisze Debora. Perkale [...] sztywne i suche, bez miąższu. Czasem
niezgrabnie próbowały czegoś innego: próbowały upodobnić się do miękkich jedwabi albo
mięsistych aksamitów, ale nawet połysk ich był płaski i sztywny, bez życia . Schulz repliku-
je: Demiurgos kochał się w wytrawnych, doskonałych i skomplikowanych materiałach - my
dajemy pierwszeństwo tandecie. Po prostu porywa nas, zachwyca taniość, lichota, tandetność
materiału . Jeśli chodzi o materiał elementarny, o surowiec, Debora gotowa jest zgodzić się:
Ale dusza surowców jest delikatna bardzo i fantastyczna. Trzeba tylko wydobyć ukrytą du-
szę materii . Tu Schulz wyraża zgodę: Nie ma materii martwej [...] martwota jest jedynie
pozorem, za którym ukrywają się nieznane formy życia .
Kiedy Debora uskarża się, że rzeczy gotowe i sprawy zakończone dzwonią szkłem i me-
lancholią. Wszystko, co ma stałe kontury i postać prostokąta lub kubu, jest szare od smutku,
gdyż jest już raz na zawsze - Schulz oponuje: Nie ma przedmiotów martwych, twardych,
ograniczonych. Wszystko dyfunduje poza swoje granice, trwa tylko na chwilÄ™ w pewnym
kształcie, ażeby go przy pierwszej sposobności opuścić. A zatem nic nie jest raz na zawsze.
Rdzeń mebli, ich substancja musi już być rozluzniona. zdegenerowana i podległa występnym
pokusom: wtedy na tej chorej, zmęczonej i zdziwaczałej glebie wykwita, jak piękna wysypka,
nalot fantastyczny, kolorowa, bujająca pleśń .
Oczywiście zestawienia te dokonane zostały zupełnie dowolnie; ważne są tylko wspólnota
motywów i odmienność interpretacji. Zarówno listy Debory Vogel do Schulza, jak i Schulza
do niej nie istnieją, ale ich treści domyślać się możemy po części z powyższych wypisów i
konfrontacji, po części z paru pózniejszych listów Debory, dziwnym przypadkiem ocalałych.
Debora powraca w nich czasem do epoki prehistorii Sklepów cynamonowych. Rzecz zna-
mienna: o ile w sferze sztuki, w rejonach kreacji twórczych, Schulz znajdował optymistycz-
niejsze rozwiązania, kluczem mitu otwierał wszystkie niemal zaryglowane dla Debory drzwi,
o tyle w dziedzinie praktyki życiowej był bezradniejszy, bardziej defetystyczny i od swej
przyjaciółki oczekiwać mógł intelektualnej podpory i pociechy, choć wynikających z trzez-
wiejszych przesłanek.
Zdawała sobie sprawę z pobudzającej roli dialogu, duchowego wspólnictwa, ale zarazem
doceniała świadomie doniosłą rolę samotności, w której dopiero twórcze zawiązki mogą doj-
rzewać i owocować.
l września 1938 roku pisała: Bruno, Twój list dzisiejszy przypomniał mi obraz dawnej je-
siennej landary, którą mieliśmy jechać razem w krainę kolorowości. Zapach podróży ma urok
nieodparty i dziwnym zwyczajem kojarzy siÄ™ zawsze z obrazem kogoÅ› drugiego, towarzysza.
Potem okazuje się, że dobrze być samemu, całkiem dobrze jest być więcej niż samym - już
samotnym, opuszczonym, beznadziejnie wydanym na pastwę opuszczenia i bezdomności.
Wtedy «widzi siÄ™» dobrze .
Był taki moment, w którym Schulz zamierzał ożenić się z Deborą. O zaniechaniu tego za-
mysłu zadecydować miał sprzeciw rodziny Voglów. Zresztą wkrótce, jeszcze przed ukaza-
niem się Sklepów cynamonowych, Deborą Vogel wyszła za mąż za lwowskiego architekta
Barenblütha. Być może nie dowierzaÅ‚a uczuciom Brunona, biorÄ…c je - na podstawie znajomo-
ści jego usposobienia - za splot złudzeń. Po latach, wypełnionych czteroletnim okresem na-
rzeczeńskim Schulza z Józefiną Szelińską, para przyjaciół która zresztą nigdy nie zaniechała
spotkań i korespondencji, powróciła w listach do sprawy owych nie zrealizowanych zamia-
rów. W pustce powstałej po odejściu narzeczonej Schulz zapragnął znowu ściślejszego kon-
taktu intelektualnego z Deborą, odnowienia dawnego wspólnictwa. Napisał, zaproponował
wznowienie ściślejszej łączności, nie zrażony pomówieniami znajomych, pragnących poróż-
nić ich między sobą podszeptami, że twórczość Brunona i Debory jest nazbyt podobna, że
dzieje się tak wskutek świadomych zapożyczeń. Zwiadoma tej obmowy, pisała po spotkaniu
36
dnia 21 listopada 1938 r.: Bruno, dzień wczorajszy, na który się tak cieszyłam, chcąc odro-
dzić nim i zapoczątkować nową serię dawnych niedziel, zostawił we mnie lekki osad niedo-
sytu: nie mówiliśmy prawie ze sobą, a te powierzchowne, inteligenckie rozmowy z obcymi
ludzmi są właśnie czymś, przed czym uciekam. Ile kłamstwa, ile sztucznych, mechanicznych
uczuć i niby-zainteresowań prowokują, zmuszając do sztucznej aktywności! A może my
uciekamy przed sobą podświadomie, i stąd to otaczanie się obcymi od pewnego czasu, ilekroć
się spotykamy? Jest tak może, że podziałały i zrobiły swoje te wszystkie głosy o podobień-
stwie i my nie chcemy teraz zanadto się przed sobą obnażać? Jakie smutne jest takie skąp-
stwo, jakie nieproduktywne. Ile złego może narobić głupota ludzka i jakie smutne, że właśnie
ona ma taką władzę nawet nad najistotniejszą potrzebą i najgłębszą tęsknotą człowieka. Bo
przecież rozmowy nasze dawne i kontakt nasz był jedną z tych nielicznych, cudownych rze-
czy, jakie zdarzają się raz jeden w życiu, a może nawet tylko raz na kilka czy kilkanaście bez-
nadziejnych, bezkolorowych żyć .
W odpowiedzi na list, z którego pochodzi przytoczony fragment, Schulz natychmiast wy-
stąpił z ową propozycją powrotu do dawnych kontaktów, przypominając, że przed laty pra-
gnął rozszerzyć je na całą sferę życia osobistego - i że żałuje, iż do tego nie doszło. Propozy-
cja spowodowała w odpowiedzi wspomnieniowe refleksje, świadczące o wnikliwej znajomo-
ści psychiki Schulza, a także przyjęcie oferty w zakresie twórczego, artystycznego wspól-
nictwa. Zwiadczy o tym urywek odpowiedzi Debory z dnia 7 grudnia 1938 roku:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]