[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak, u diabła, ich życie mogło tak się pochrzanić? Tak skomplikować?
W okolicy było kilkanaście wiśniowych mustangów antyków, lecz
tylko jeden miał to szczególne wgniecenie nad prawym błotnikiem. Cruz dla
pewności zerknął na tablicę rejestracyjną. Numer się zgadzał.
Serce Cruza zaczęło bić jeszcze szybciej.
Wbiegł po schodkach na ganek, uśmiechając się od ucha do ucha. Już
po wszystkim. Ta cała durna niezgoda była już za nimi. Przecież wiedział,
że po prostu trzeba Savannah przetrzymać, aby się ocknęła. Aby zrozumiała,
że są dla siebie stworzeni.
Savannah? zawołał, otwierając drzwi na oścież. Zamykał je na
klucz tylko przed pójściem spać. Savannah, jesteś tutaj?
Było to retoryczne pytanie. Wiedział, że ona musi tu być. Przecież
samochód nie przyjechał samodzielnie.
Jak dzieciak usiłujący znalezć schowane w domu gwiazdkowe
prezenty, Cruz gorączkowo zastanawiał się, gdzie zacząć poszukiwania.
Zajrzał do kuchni, ale tam jej nie było. Zawołał ją jeszcze raz, a w
każdej sylabie dało się słyszeć zniecierpliwienie. W końcu jakiś ruch na
piętrze zwrócił jego uwagę. Uśmiech zamarł na ustach Cruza. Zwiatło, które
158
RS
rozbłysło w jego duszy, nagle przygasło i zaczęło migotać jak płomień
świecy pod wpływem przeciągu.
Savannah stała u szczytu schodów, trzymając dużą walizkę.
Co ty wyprawiasz? Zacisnął palce na poręczy, aby nad sobą
zapanować. Kolana nagle zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa.
Savannah od wielu godzin powtarzała sobie, jaka z niej idiotka,
ponieważ do niedawna jeszcze łudziła się nadzieją. Rozpamiętywała każdą
chwilę spędzoną z Cruzem, lecz on prawdopodobnie już wcale o niej nie
myślał. Ona postawiła wszystko na jedną kartę, a Cruz dokonał wyboru. Nie
wątpiła, że wybrał ranczo, a nie ją. A nie rodzinę.
Musiała więc pomyśleć o swojej przyszłości.
Gdyby tylko tak bardzo nie cierpiała. W tej chwili miała wrażenie, że
ktoś zatopił w jej ciele tysiąc noży o zębatych ostrzach.
Przyjechałam po więcej rzeczy.
Wiedział, że powinien się odsunąć i pozwolić jej przejść. Ale nie mógł
się do tego zmusić. Przytrzymał ją za nadgarstek, gdy zeszła na podest.
Zamiast wozić rzeczy do Vanessy, może lepiej przywiez siebie do
swoich rzeczy?
Odchodzę od ciebie, Cruz. Nie zamierzała zareagować na ten cień
jego uśmiechu, na czar Cruza. Kiedyś sobie na to pozwoliła i proszę, dokąd
ją to zaprowadziło. Została porzucona przez ranczera, który ożenił się z
ranczem. Nawet gosposiom okazywano więcej względów i bardziej je
doceniano niż ją.
Savannah, już raz odegraliśmy tę scenę, pamiętasz? Powietrze ze
świstem przedostało się między zębami Cruza, gdy usiłował pohamować
gniew.
159
RS
Nie w tej wersji. Wyswobodziła rękę. Gdyby tylko mogła zrobić to
samo ze swoim sercem. Może kiedyś, za sto lat... Tym razem odchodzę na
dobre. Lub raczej na złe. To znaczy na zawsze.
O czym ty, u diabła, gadasz, kobieto?! Przecież przyszedłem do
ciebie. Kochaliśmy się.
Wielkie rzeczy, pomyślała. Czy tylko to się dla ciebie liczy? Seks?
Miała ochotę wykrzyczeć Cruzowi te pytania prosto w nos. Boże, ależ była
niedoceniana. Lub może sama się nie ceniła.
Pięć dni temu! Podkreśliła to stwierdzenie, unosząc dłoń z
rozcapierzonymi palcami. Kochaliśmy się pięć dni temu, Cruz. A potem
nawet się nie odezwałeś. %7ładnego słowa, żadnego telefonu. Nic.
Byłem zajęty odparł, usiłując nie podnosić głosu. Machnął dłonią
w kierunku stajni i zagrody. Gdybyś tu była, sama byś zobaczyła...
Zobaczyłabym, że jak zwykle wszystko inne liczy się dla ciebie
bardziej niż rodzina, dokończyła w myśli. Miała już tego dosyć.
Nie muszę tu być, aby wiedzieć, że nie masz dla mnie czasu.
Do licha, Savannah, szkoda, że wcześniej nie przyjechałaś. Korciło
go, aby nią potrząsnąć. Nigdy jednak nie był agresywny wobec kobiet i nie
zamierzał zacząć od matki swoich dzieci. Zacisnął dłonie w pięści i
wepchnął je do kieszeni dżinsów.
Do czego? Prychnęła gniewnie. Do tego samego, co było
przedtem?
Do mnie.
Miałaby wrócić do niego? Tak po prostu, bez wcześniejszego
rozwiązania problemów? Oczywiście, to by mu się podobało, pomyślała,
coraz bardziej zirytowana.
Cruz, nie możemy żyć tak, jak dawniej.
160
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]