[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do głowy taka myśl? Kiedy urodzi się dziecko, bę-
dziesz. ..
" Zajęta, wiem - kręcąc głową, podeszła do okna.
Liliowe kiście bzu na tle szarego nieba nie traciły nic
ze swej urody. - Oczywiście, wspomniałam o sprze-
daży rancza jedynie żartem. Lecz mimo wszystko jest
to interesujące...
" Co?
" Przekonanie mężczyzn, że kobiety pragną być
wyłącznie żonami i wychowywać dzieci. A równo-
cześnie nikomu nie przyjdzie do głowy, że może
mężczyzni pragną wyłącznie być mężami i zajmować
się wychowywaniem potomstwa.
" Tej roli kobiety w rodzinie nie wymyślił czło-
wiek. Przypada jej ona w udziale zgodnie z porząd-
kiem natury - powiedział, czując, że stoi na bardzo
niepewnym gruncie.
" Logan, nie myślisz chyba serio, że wskutek ja-
kichś biologicznych różnic kobieta rodzi się z gotową
już wiedzą, jak gotować, sprzątać i zadbać o dzieci.
Może się zdziwisz, ale ja nienawidzę sprzątania, jestem
mierną kucharką i nie mam zielonego pojęcia o wy-
chowywaniu dzieci.
" Poważnie?
" Najpoważniej w świecie. Rzecz jasna, nauczę się
tego wszystkiego, bo lubię wyzwania i pragnę tego
dziecka. Dlatego zamierzam być najlepszą kucharką
i najlepszą matką, a moja matka bez wątpienia mi
w tym pomoże. Niemniej prowadzenie interesu jest
zajęciem dużo łatwiejszym i mniej szarpiącym nerwy.
Dorzućmy też korzyści, które w tym drugim wypadku
są bardziej oczywiste i wymierne.
" Co chcesz przez to powiedzieć? - Zaintrygowały
go jej poglądy.
" W przypadku matki i żony musi upłynąć wiele
lat, co najmniej kilkanaście, zanim stanie się jasne, czy
jej wysiłek zakończy się sukcesem. Natomiast ze skle-
pem sprawy mają się całkiem inaczej. Tutaj jestem nie-
zależna, odpowiedzialna tylko przed samą sobą. Jeśli
podejmę jakąś decyzję w poniedziałek, to w piątek już
Generated by Foxit PDF Creator Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
znam jej skutki, obojętnie, dobre czy złe. Złym skut-
kom staram się na przyszłość zapobiec, podejmując
bardziej przemyślane decyzje. Dodam jeszcze, że sklep
stanowił dla mnie gwarancję bycia kimś. Byłam Ka-
therine Thorn, modystką. Zaś teraz... - zapatrzyła się
na rozległy, porośnięty trawą dziedziniec.
Logan przypomniał sobie jej słowa wypowiedziane
przed kilkoma dniami: Ciebie to nic nie kosztuje, a m-
nie kosztuje wszystko." Miał wrażenie, że teraz lepiej
je rozumie.
- Katherine, jest wiele racji w tym, co mówisz.
Mężczyzni odnajdują siebie w swych czynach i zwy-
cięstwach, jakie odnoszą. I również zgoda na to, że
nie oczekujemy od kobiet tego samego stosunku do
tych spraw, chociaż w tej chwili, Bóg mi świadkiem,
nie wiem, dlaczego. Ale proszę, zaufaj moim słowom,
gdy mówię, że nie jest ci niezbędny ani ten sklep, ani
hodowla owiec, ani nawet społeczny status pani
McCloud. %7ładna z tych rzeczy niczego nie może ci
dodać ani też ująć. Albowiem jesteś istotą niezwykłą
i doskonałą, doskonałości zaś nie sposób poprawiać.
Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek ujrza-
łem - ujął jej twarz w swoje dłonie. - Stojąc wobec
twojej piękności, mieszam się jak chłopiec. Czasem,
przyznaję, wpadam również w gniew. Ale zawsze, za-
wsze, moje kochanie, zachwyt tobą przewyższa wszy-
stkie inne doznania.
Pochylił głowę i złożył na jej wargach najczul-
szy, najdelikatniejszy z pocałunków. Usta Katherine
były ciepłe, kuszące i soczyste, niczym dojrzałe wiś-
nie. A kiedy spojrzał jej w oczy, zobaczył prześwity
błękitu tak łagodne i czyste, jakby były obietnicą wie-
cznej pogody.
Czuł ukrop rozlany pod skórą, lecz pohamował
się. Nie chciał jej przestraszyć. Nie teraz, gdy wszy-
stko szło tak gładko i zmierzało do końcowego trium-
fu.
- Czy mogę dziś wieczór zaprosić cię na kolację?
Wybierzemy lokal z orkiestrą i parkietem. Uważam,
że jestem ci winien prawdziwego walca.
Serce Katherine biło powolnym rytmem. Była odu-
rzona. Czułość jego słów owionęła ją narkotyczną
chmurą. Czuła się na granicy jawy i snu.
- Nie wzięłam w tę podróż żadnych wieczoro-
wych sukni.
Uśmiechnął się pod wąsem i popatrzył frywolnie.
- Wieczorowa suknia nie jest konieczna. Obiecuję,
że tej nocy długo nie zapomnimy.
Wyczuła aluzyjną dwuznaczność tych słów. Poło-
żyła dłoń na falującej piersi.
- Tak - powiedziała, zastanawiając się, czy czasa-
mi nie zgodziła się na więcej, niż tylko na wspólną
Generated by Foxit PDF Creator Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
kolację z tańcami.
Logan spojrzał w lustro na węzeł swego jedwab-
nego krawata i uśmiechnął się z zadowoleniem.
Nieile, pomyślał, obciągając kamizelkę i poprawiając
kołnierzyk nieskazitelnie białej koszuli. Minęło już
z górą pół roku, kiedy po raz ostatni, pomijając dzień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]