[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Industries mogła z nim rozmawiać o wszystkim.
Amy, dobrze się czujesz? zaniepokoił się starszy pan.
Ależ tak odparła żywo, wiedząc, że ojca i tak nie oszuka.
Harold Johnson uniósł brwi, wypił łyk kawy i nadal obserwował córkę.
Nie pozostawało jej nic innego, jak wyznać mu prawdę i wyjaśnić
sytuację.
Słyszałeś mnie dziś w nocy, prawda? zagadnęła.
Słucham? Ojciec nie bardzo wiedział, w czym rzecz.
Cóż, nie musisz się martwić, bo do niczego nie doszło mówiła. To
znaczy prawie do niczego, ale nie dlatego, że nie chciałam. Josh okazał się
dżentelmenem.
Ojciec patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Nie ułatwiał jej
sytuacji. Po krótkiej przerwie ciągnęła dalej.
Było pózno... nie mogłam zasnąć. Wiem, że to nie jest dobra
wymówka, ale chciałam Josha o coś zapytać.
Nie mogłaś zapytać mnie? zdziwił się ojciec.
Nie. Rzuciła mu przerażone spojrzenie.
Mów dalej.
Co jeszcze chcesz wiedzieć? Już ci powiedziałam, że nic się nie stało.
Wydaje mi się, że przed chwilą użyłaś zwrotu prawie nic"
zauważył.
102
R
L
T
Oszalałam na jego punkcie, tato, nigdy przedtem nie byłam zakochana
i wiesz, to cholernie trudne, jeśli czujesz to do kogoś... wiesz, o co mi chodzi?
Domyślam się.
To dobrze odetchnęła z ulgą.
Choć apetyt minął jej w chwili, gdy uzmysłowiła sobie, że ojciec czeka
na wyjaśnienie, co zdarzyło się w pokoju Josha, udało się jej dokończyć
śniadanie.
Pani White powiedziała, że Josh będzie mógł dziś wieczór zjeść
kolację razem z nami oznajmił Harold.
To cudownie. Rzuciła ojcu radosne spojrzenie.
Wiedziałem, że się ucieszysz dodał Harold.
Poproszę Manuelę, żeby przygotowała coś specjalnego.
Dobry pomysł. Ojciec skinął głową. Dokończył kawę, zerknął na
zegarek i wstał. Muszę iść do biura. Miłego dnia, córeczko.
Dziękuję, nawzajem, tatusiu.
Harold był już prawie przy drzwiach, gdy zatrzymał się jeszcze i
odwrócił.
Amy?
Tak, tatusiu?
Nie jestem pewien, czy powinienem ci o tym powiedzieć, ale w nocy
nic nie słyszałem. Spałem jak zabity.
103
R
L
T
ROZDZIAA SMY
Twój ruch napomniała Amy Josha po raz drugi, już trochę
zniecierpliwiona. Jak długo może trwać przesunięcie głupiego pionka?
Josh kiwnął głową i zmarszczył brwi, wpatrując się w szachownicę.
Amy wymieniła spojrzenia z ojcem. To Josh nalegał na partię szachów
po kolacji. Harold Johnson uśmiechnął się porozumiewawczo do córki.
Udawał, że czyta, gdy tymczasem bacznie śledził ich grę.
Amy nigdy nie przepadała za szachami, miała za mało cierpliwości na tę
grę. Uważała szachy za trochę trudniejszą wersję warcabów i tak też
podchodziła do gry. Nie zastanawiała się nad żadnym ruchem dłużej niż parę
sekund. Josh natomiast doprowadzał ją do szału, analizując każde posunięcie,
starając się przejrzeć jej strategię.
Zwietny z ciebie gracz pochwalił ją, gdy wygrała partię. Wpatrywał
się w szachownicę, jakby do końca nie wierzył, że to się jej udało.
Tymczasem ojciec wstał z fotela i podszedł do szafy bibliotecznej. Gdy
tylko znalazł się poza zasięgiem głosu, Amy zerknęła w stronę Josha.
Przez cały tydzień nie pocałowałeś mnie ani razu szepnęła.
Josh rzucił niespokojne spojrzenie w kierunku Harolda.
Nie planuję tego powiedział.
Nigdy?
Nie tutaj.
Dlaczego nie?
Bo nie! Do licha, Amy, nie możemy porozmawiać o tym innym
razem? wybuchnął.
Nie odparła z równą zaciętością. Doprowadzasz mnie do
szaleństwa.
104
R
L
T
Panie Johnson. Josh zwrócił się do ojca Amy, gdy ten kierował się z
powrotem w stronę fotela. Nie byłby pan zainteresowany partyjką szachów?
Dziękuję, ale nie, synu. To Amy jest w naszej rodzinie mistrzem,
powinieneś zażądać rewanżu.
Przysłonił dłonią usta i ziewnął dyskretnie. Prawdę mówiąc,
chciałbym się już położyć. Jestem dziś wyjątkowo zmęczony.
Dopiero ósma zaprotestowała Amy i od razu pożałowała swoich
słów.
Gdyby ojciec zamknął się w sypialni, mogłaby spędzić kilka minut sam
na sam z Joshem, co ostatnimi dniami jakoś się jej nie udawało.
To nie ma nic do rzeczy, skoro jestem zmęczony
mruknął Harold i życząc obojgu dobrej nocy, wyszedł z pokoju.
Amy odczekała chwilę, dopóki nie upewniła się, że ojciec jest już na
schodach.
A teraz, Joshuo Powellu, racz się wytłumaczyć powiedziała.
Ten temat jest zamknięty, Amy.
Zerwała się na równe nogi, oparła ręce na biodrach. Ogarnęła ją furia.
Temat? Jaki temat? wybuchła.
Całowanie odrzekł Josh i sądząc z wyrazu jego twarzy, nie żartował.
Nie chcesz się już ze mną całować, tak? Nigdy? spytała wyzywająco.
Josh wziął kule i podniósł się z krzesła. Gips już zdjęto, ale wciąż nie
mógł chodzić bez podparcia.
Dokąd idziesz? spytała z irytacją.
Do łóżka.
Och, daj spokój zawołała. Nie ma powodu, żebyś tak wcześnie
zmagał się ze schodami. Jeśli tak rozpaczliwie chcesz ode mnie uciec, ja
wyjdę.
105
R
L
T
Amy... zaczął.
Nie. Powstrzymała go ruchem ręki. Musisz już mieć po dziurki w
nosie tego pokoju na górze. Twoja uparta, ograniczona głowa nie musi się
martwić, że będę błąkać się sama w ciemnościach. Jest mnóstwo miejsc, do
których mogę się udać i rozerwać. Uniosła dumnie brodę, wzięła torebkę i
poszła w stronę drzwi. Nie ma powodu do niepokoju rzuciła przez ramię.
Seattle ma najniższy wskaznik zabójstw na całym zachodnim wybrzeżu. Nie
miała pojęcia, czy to prawda, ale brzmiało niezle.
Amy zawołał Josh i pospieszył za nią, z niejakim trudem posługując
się kulami. W holu zatoczył się i o mało na nią nie wpadł.
Posłała mu beztroski uśmiech i udawała, że nic sobie nie robi z jego
zachowania, choć to nie była prawda. Jeśli nie zechce jej już nigdy całować
ani wziąć w ramiona... będzie się musiała z tym pogodzić.
Słucham? zatrzymała się, ściskając kurczowo w dłoni klucze od
domu.
Przez dłuższą chwilę Josh wpatrywał się w nią w milczeniu. Jego twarz
świadczyła, że walczy ze sobą Niezależnie od tego, która strona zwyciężyła,
nie by usatysfakcjonowany, bo opuścił ramiona i powoli pokręcił głową.
Chcesz mieć towarzystwo? spytał.
Proponujesz, że wyjdziesz ze mną?
Co o tym myślisz?
Już nic nie wiem, Josh. Amy wzruszyła ramionami. Przez cały
tydzień nie byłeś sobą. Czy myślisz, że jestem ślepa i nie zauważyłam, że
wszystko tak zorganizowałeś, żebyśmy nigdy nie byli sam na sam?
Bo to za duża pokusa rzucił. Mamy problem Amy. Pożądamy
siebie tak bardzo, że to prawdziwy cud że nie dochodzi do eksplozji za
każdym razem, kiedy się dotkniemy.
106
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]