[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odjechały i Ivy została sama, rozkoszując się ciszą. Popołudnie
było ciepłe i spokojne i tylko drzewa - same ich wierzchołki -
szeleściły sucho. Była to jedna z niewielu chwil prawdziwego
spokoju, jakich zaznała od śmierci Tristana.
Weszła do środka i chwyciła książkę - podarunek od Beth,
więc z pewnością był to jakiś namiętny romans. Beth przysłała ją
przez Suzanne wraz z przepraszającym liścikiem, lękając się
spotkać z Ivy twarzą w twarz i bojąc się do niej zadzwonić. Ivy
zatelefonowała do Beth, by dać jej znać, że już się na nią nie
gniewa.
Jednak wciąż nie potrafiła tego pojąć. To, co zrobiła Beth,
było tak do niej niepodobne - żeby tworzyć komputerowe
przekazy
od  Tristana". Beth, zazwyczaj taka wrażliwa na uczucia
innych ludzi. Cóż, pomyślała Ivy, Will również był wrażliwy, a
proszę, co zrobił: nałożył Tristanowi parę skrzydeł.
Na przekór temu bolesnemu wspomnieniu Ivy uśmiechnęła się
odrobinę. Co Tristan pomyślałby o tym, że Will zamienił go w
anioła?
Przez ponad półtorej godziny czytała w domku na drzewie, od
czasu do czasu zerkając przez gałęzie na migoczący pas rzeki w
oddali. Pózniej wsunęła książkę za pasek dżinsów i ześlizgnęła
się w dół po linie. Mając ochotę na spacer, Ivy przeszła przed
dom i ruszyła krętym podjazdem w dół. Przyspieszyła kroku i
utrzymywała takie samo tempo, gdy wracała spocona i ożywiona,
ponownie wspinając się na wzgórze.
Może wreszcie uda mi się zagrać Liebestraum, pomyślała.
Przy całym tym spokoju panującym wokół być może pokona
zamęt i dobrnie do końca miłosnej pieśni. Codziennie ćwiczyła
do festiwalu, ale nie była w stanie dojść do końca utworu. W
pewnym momencie wspomnienia powracały do niej niczym
powoli wzbierająca w niej fala i tłumiły całą muzykę. Może
dzisiaj zdoła trzymać się melodii.
Ivy zabrała z kuchni gazowany napój i szybko poszła na górę,
żeby wziąć prysznic. W trakcie kąpieli naszła ją myśl, czy nie
powinna zamknąć tylnych drzwi. Nie bądz głupia, powiedziała
sama do siebie. Nikt nigdy nie wchodzi na to wzgórze.
Zamierzała nacieszyć się tymi spokojnymi dniami i nie pozwolić,
by troska o Suzanne, Beth i Gregory'ego wytrąciła ją z
równowagi.
Kiedy Ivy wspinała się po schodach do pokoju muzycznego,
Ella przemknęła się przodem i wskoczyła na ławkę przy
fortepianie.
Ivy się uśmiechnęła.
- Ty też ćwiczysz do festiwalu?
Wróciła myślami do trzech nut, które Ella  zagrała" tydzień
wcześniej, po czym wyrzuciła je z pamięci; piosenka sprawiłaby,
że Ivy zaczęłaby rozmyślać o Tristanie.
Ivy zaczęła rozgrzewkę, następnie zagrała ulubione melodie
Philipa, a w końcu przeszła do Liebestraum. Gra sprawiała jej
radość, palce frunęły nad klawiaturą; całkowicie pochłonęła ją
wibrująca kadencja. Na moment przed powrotem do
otwierającego tematu, w chwili gdy przerwała, żeby przewrócić
stronę, usłyszała hałas.
Natychmiast przyszło jej na myśl tłukące się szkło. Poczuła
gęsią skórkę, ale starała się pokonać lęk. Przypomniała sobie, że
dzwięk tłukącego się szkła rozbrzmiewał w jej koszmarnych
snach. Gdyby ktokolwiek naprawdę chciał się dostać do środka,
wystarczyłoby jedynie otworzyć tylne drzwi. Hałas nie oznacza
wybijanego okna, powiedziała sobie. Gałąz spadła na dom albo
wiatr coś strącił.
Mimo to Ivy poczuła się nieswojo. Rozejrzała się po pokoju i
zobaczyła, że Ella zniknęła. Być może to kotka coś przewróciła.
Najlepsze, co Ivy mogła zrobić, to zbadać zródło odgłosu i
udowodnić samej sobie, że to nic takiego. Ivy stanęła u szczytu
schodów wiodących z poddasza i nasłuchiwała.
Zdawało jej się, że hałas dobiegł z zachodniego skrzydła, z
okolicy gabinetu Andrew. Może to Andrew wrócił wcześniej ze
spotkania i wstąpił po coś do domu.
Ivy ostrożnie zeszła po schodach do swojej sypialni i
zatrzymała się tuż za drzwiami prowadzącymi na korytarz.
%7łałowała, że nie ma z nią Elli; kotka mogłaby ją ostrzec
strzyżeniem uszami albo poruszeniem ogona.
Dom wydał się nagle olbrzymi, dwakroć większy niż był
naprawdę, podziurawiony setką kryjówek i leżący z dala od ludzi,
którzy mogliby usłyszeć jej krzyk. Ivy cofnęła się i podniosła
słuchawkę telefonu w swoim pokoju, lecz zaraz ją odłożyła.
Wez się w garść, pomyślała. Nie możesz ściągać policji bez
powodu.
- Andrew? - zawołała. - Andrew, czy to ty? Nie było
odpowiedzi.
- Ella, chodz tutaj. Gdzie jesteś, Ello? W domu panowała
ogłuszająca cisza.
Ivy wyszła na palcach na korytarz i postanowiła zejść na dół
główną klatką schodową, zamiast skorzystać z węższej, która
prowadziła do zachodniego skrzydła. Na stoliku w holu poniżej
znajdował się telefon. Jeżeli zauważy, że cokolwiek zostało
naruszone, natychmiast zadzwoni stamtąd.
U dołu schodów Ivy prędko rozejrzała się na prawo i lewo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •