[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- On tylko z wami, paskudnymi wujkami i ciotkami rozmawiać nie chce, a mnie
wszystko powie. Prawda, łapeczko? Przecie\ powiesz miłej, dobrej babuni, jak brzmi
prawo Boyle a-Mariotte a?
W odpowiedzi na to dziwne i nieoczekiwane pytanie Gienka tylko ledwie
zauwa\alnie wzruszył ramionami i wtedy wtrąciła się Estradowa Chałturnica le\ąca z
nogami na tapczanie i po\erająca garściami czekoladowe cukierki z rozstawionych
dookoła bombonierek. Otarła dłonią paszczę umazaną szminką i czekoladą, i
oświadczyła stanowczo:
- Skoro ju\ o tym mowa, to o wiele ciekawiej byłoby usłyszeć coś o schemacie
przemysłowej produkcji kwasu siarkowego. A i o laboratoryjnej by nie zaszkodziło...
- Niech on mi wszystko o równaniach kwadratowych powie, bo jak nie, to kiszki
mu wypruję i na bęben nawinę... - wyświszczał, nie przestając \uć, Ponurak z Wielką
Szczęką.
- Przepraszam, przepraszam! - ryknął Człowiek Osioł, zrywając się z miejsca i
przewracając przy tym swój stołek. - Jeszcze przecie\ nic nie usłyszałem o budowie
wymoczka! I jeszcze mi nie wytłumaczono, czemu przy zwil\aniu twarzy wodą
kolońską czujemy chłód...
- Niech nikt się nie wa\y bez kolejki! - szczeknął Niedobity Faszysta i trzasnął w
podłogę protezą.
W tym momencie czcigodna kompania dziwolągów eksplodowała. Rozwarły się
naraz dwa dziesiątki gardeł, grozby, przekleństwa, przywoływania do ciszy i porządku
zmieszały się w jednolity, nierozdzielny zgiełk, zahuczały ściany \elaznego kotła,
zatrzęsła się nawet galeria, na której stał Andrzej T. Ju\ Niedobity Faszysta starł się
wręcz z Człowiekiem Osłem, ju\ Starucha o Dwóch Garbach wczepiła się z
wściekłością w kudły Estradowej Chałturnicy, ju\ Ponurak z Wielką Szczęką (nie
przestając \uć) groznie podniósł nad głową łom...
Lecz oto Czerwonooki Młodzian, który w ogóle nie ruszył się ze swego fotela,
wypluł papierosa, wsunął do ust dwa palce i gwizdnął ogłuszająco, a\ Andrzeja
zaswędziały uszy. Rwetes w kotle momentalnie ucichł.
- Proszę kontynuować - powiedział Czerwonooki Młodzian do Zadziwiającego
Mę\czyzny.
w puścił w zawiesiste powietrze kotła dwa niebieskie kółka dymu i wyciągnął w
stronę Gienki długachny, kościsty palec.
- Proszę odpowiadać, młodzieńcze i to szybko - rzekł. - Jakie państwa odgrywają
główną rolę w ogólnoświatowej produkcji tkanin bawełnianych?
Gienka milczał.
- Jaki będzie udział USA w produkcji energii elektrycznej rozwiniętych państw
kapitalistycznych?
Gienka ledwie dostrzegalnie wzruszył ramionami.
- Jaki surowiec mineralny kraje Azji Południowej eksportują na rynek światowy?
Gienka stał nieruchomo.
Kimkolwiek by byli ci straszliwi inkwizytorzy-egzaminatorzy dywersantami albo
zwiadowcami z innych światów czy kapłanami nieznanego kultu - z Gienką im się nie
udało. Po pierwsze, Gienka był urodzonym trójkowiczem i niczego z rzeczy, o które
go pytano (z fizyki, matematyki, biologii, a tym bardziej z geografii gospodarczej),
nie wiedział i wiedzieć nie chciał. A co wa\niejsze - był okazem człowieka, który
nigdy, nikomu i w niczym nie ustępuje. Zwłaszcza gdy go przypierać do muru.
Andrzej T. sam był kiedyś świadkiem, jak Gienkę w metrze przyparła do muru
szacowna starsza pani, objuczona torbami i koszykami. Gienka przejechał osiem
przystanków, w tym równie\ swój, czerwieniał, bladł, czytał gazetę, w którą miał
zawinięte buty z ły\wami, udawał nawet nie\ywego, ale swojego miejsca nie ustąpił...
Tak, ta banda dziwolągów powinna była schwytać kogoś słabszego duchem i z
silniejszym pędem do wiedzy!
- A powiedz mi, chłopcze - rzekł przymilnie Niedobity Faszysta - jakimi
parametrami ró\ni się czołg T-34 od czołgu T-6 Tygrys ?
Tu trafił w dziesiątkę. Gienka na całą szkołę słynął z doskonałej znajomości
sprzętu artyleryjskiego, lotniczego, broni pancernej i rakietowej, zarówno krajowej,
jak i zagranicznej, współczesnej, jak i tej z dawno minionych epok. Czy\by? Gienka
to jednak Gienka: ledwie dostrzegalnie wzruszył ramionami i splunął w bok. Wśród
straszydeł wszczął się ruch.- Wydaje się, młodzieńcze - przemówił Zadziwiający
Mę\czyzna - \e przeceniasz naszą cierpliwość. Ale przed tobą stoją nie fajtłapy, nie
ciepłe kluchy, nie jajogłowi inteligenci o słabych nerwach!
Spróbuj wysilić swoją ubogą wyobraznię i pomyśleć, co cię czeka, kiedy
przyjdzie północ i ju\ nie będziemy mieli związanych rąk...
Starucha o Dwóch Garbach oblizała się. Pierwszy Blin zatarł lubie\nie ręce.
Estradowa Chałturnica zachichotała. Ponurak z Wielką Szczęką złamał łom i z
brzękiem cisnął odłamki na \elazną podłogę.
Andrzej T. zerknął na fosforyzującą tarczę. Czarne wskazówki pokazywały za
pięć dwunastą. Coś zgrzytnęło mu pod nogą.
Spojrzał... Szpada. Mokra, zardzewiała i zimna jak wszystko tutaj. Ale - szpada.
Broń. Siła! Tylko siłę mo\na było przeciwstawić temu nurzającemu się w smrodzie
amfiteatrowi rozbójników.
U Aleksego Tołstoja brzmiało to jakoś inaczej, zresztą jaki tu amfiteatr, ale to
akurat niewa\ne. Andrzej T. otarł rękojeść szpady połą kurtki.
- Przypuszczalnie - ciągnął Zadziwiający Mę\czyzna - ciągle jeszcze liczysz na
pomoc twojego przyjaciela Andrzeja T. Na pró\no. Nadchodzi północ, nadchodzi
Czas Zrodków Ostatecznych, zbli\a się straszna dla ciebie, młodzieńcze, próba, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]