[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Niepozorny akwen - przedrzezniał ją Villemann. - Toż to rozległe morze!
- Dobrze, dobrze. Ale ja bardzo uważnie studiowa łam mapę Cienia i znalazłam tam pewne...
- Widziałaś się z Cieniem? - zawołał Dolg. - Rozma wiałaś z nim? Kiedy?
Och, wielokrotnie - odparła Taran lekko. Oboje z Urielem chodzimy czasami do myśliwskiego zameczku
w odwiedziny do Madragów.
- Ależ oni znajdują się w innym wymiarze, chociaż mieszkają niedaleko!
- Idziemy do zamku, wołamy ich i przychodzą. Tak sa mo spotykamy się z Cieniem, też natychmiast przychodzi.
- Boże drogi - mruknął Dolg. - Musiał mieć ważne powody, skoro tak.
- Naturalnie, że miał. Morze Bałtyckie. Bardzo go zain teresowała moja teoria. Powiedział, że na pewno coś w tym
jest, bowiem ostatnia droga Lemurów wiodła na zachód, a potem ku północy przez morze. Cień uważał, że powin
niśmy i my tam pojechać, nad Morze Bałtyckie. Z tego wła śnie powodu wprowadził nas do domu von Blancke.
- I znalezliście tam jakieś wrota? To znaczy na mapie...
- Wspólnie ją studiowaliśmy - odparła Taran. Rozko szowała się wyraznie tym, że wie więcej niż jej niezwykły
brat, który przyglądał jej się w największym zdumieniu. Dolg jednak był dobrym człowiekiem o szczerym sercu
i kiedy otrząsnął się z zaskoczenia, bardzo pochwalił in teligentną, choć nieco szaloną siostrę.
Taran wyjaśniała dalej:
- Według naszych ocen, bo przecież w tamtych cza sach świat nie wyglądał tak jak teraz... Otóż według na
szych ustaleń, powinny istnieć co najmniej dwa miejsca, w których znajdują się wrota.
- Gdzie?
- Trudno to określić, ale zdaje się, że jedne mogły być gdzieś w okolicach współczesnej południowej
Finlandii.
- A drugie? Wzruszyła ramionami.
- Także gdzieś w Skandynawii, nie wiadomo dokładnie. Głos ponownie zabrała Theresa.
- W takim razie pomożemy wam. Och, Danielle, nie obgryzaj paznokci! Przecież gryziesz je aż do krwi.
Co się z tobą ostatnio dzieje? Co to ja chciałam powiedzieć? Aha, mamy przecież gościa, tego pana z Wiednia,
który przeczytał hiszpańską książkę hrabiego Yoldi o Morzu Bałtyckim.
- Zwietnie! - ucieszyła się Taran. - Gdzie go ukrywasz?
- Czeka w salonie. Danielle, bądz tak dobra i poproś go do nas.
Człowiek z Hofburga wszedł i skłonił się lekko. Wszyscy czekali zaciekawieni, co im powie.
Jak się okazało, mieli się dowiedzieć sporo. Książka co prawda była bardzo trudna, nawet dla rodowitego
Hiszpana, on jednak przeczytał ją bardzo uważnie, sporządził też wiele diagramów i map przedstawiających
Morze Bałtyckie w różnych okresach. Podobnie bowiem jak cała kula ziemska Bałtyk zmieniał się
wielokrotnie, a wraz z nim również Skandynawia. Chociaż akurat kontury północnych krańców Europy
wydawały się wyjątkowo stabilne, prawdopodobnie dzięki prastarym norweskim górom. Natomiast Bałtyk
zmieniał się często i bardzo gruntownie, jeśli tak można powiedzieć.
Raz Skandynawia była terytorium otwartym o niemal tropikalnym klimacie. Po czym, za jakiś, powiedzmy,
milion lat nadchodziła epoka lodowcowa. Było takich epok wiele, ale kryją je mroki najodleglejszej przeszłości
Ziemi. Kolejny, przypadający już na czwartorzęd okres lodowcowy trwał bardzo długo.
- Lemurowie jednak żyli w trzeciorzędzie - przerwa ła mu Taran.
27
- Poczekaj z pytaniami - upomniał ją Móri. - Proszę, niech pan mówi dalej.
Przybysz z Wiednia podziękował skinieniem głowy.
Powtórzył, że nowa epoka lodowcowa trwała bardzo długo, aż do mniej więcej dwudziestu pięciu tysięcy lat
temu. Następnie powoli, bardzo powoli lód zaczął się cofać. Wtedy to powstało pierwsze z czterech wielkich
stadiów Morza Bałtyckiego. To stadium zyskało potem nazwę Bałtyckiego Jeziora Lodowego i trwało aż do
około ośmiu tysięcy lat przed narodzeniem Chrystusa. W okresie Bałtyckiego Jeziora Lodowego tereny
współczesnej Norwegii, Szwecji i Finlandii pokryte były grubą warstwą lodu, zaś pomiędzy jego granicą a
wybrzeżami niemieckimi znajdowało się jezioro wypełnione wodą z topniejącego lodu. Krawędz lodowca
przebiegała wzdłuż linii od południowej Finlandii, na ukos poprzez Szwecję pomiędzy jeziorami Wener i
Wetter do fiordu Oslo i południowej Norwegii. Istniał jednak również przesmyk lądu, który oddzielał Bałtyckie
Jezioro Lodowe od morza. w przesmyk obejmował wąski pas południowej Szwecji oraz Danię.
Mniej więcej tysiąc lat pózniej powstało połączenie z morzem światowym i słona woda zaczęła wpływać
do Bałtyku gdzieś na wysokości obecnego Bohuslan, czyli południowo-zachodniej Szwecji. Wener i Wetter
zostały zalane wodą i rozpoczęło się kolejne stadium w historii Bałtyku, zwane Morzem Yoldiowym od
pewnego skorupiaka, którego muszle hrabia Yoldi i jego syn znalezli w osadach dennych.
Oczywiście człowiek z Wiednia nie posługiwał się tymi wszystkimi nazwami poszczególnych stadiów
Bałtyku, zostały one bowiem wprowadzone pózniej. Tutaj staramy się przedstawić dzieje Bałtyku, posługując
się dla jasności współczesnymi nazwami. Gość księżnej Theresy określał jedynie czas poszczególnych faz,
zresztą zaskakująco dokładnie obliczony.
W fazie Yoldia Bałtyk był morzem mającym połączenia z innymi wodami. W pięćset lat pózniej, kiedy lód nie
ciążył już tak bardzo nad północnymi częściami Europy, ląd się podniósł, ponownie zamykając Bałtyk. Ta faza
zyskała nazwę Jeziora Ancylusowego, od innego skorupiaka.
Raz jeszcze woda z topniejącego lodu przelała się ponad lądem do oceanu światowego, po pewnym czasie do
Bałtyku znowu zaczęła docierać słona woda i tak doszło do powstania ostatniej z czterech faz Bałtyku, czyli
Morza Litorynowego. Littorina to również maleńki skorupiak. Tak więc trzy niepozorne skorupiaki, Yoldia,
Ancy-lus i Littorina dostąpiły zaszczytu, że to właśnie od nich wzięły nazwę kolejne fazy w dziejach Morza
Bałtyckiego.
Morze Litorynowe trwało od mniej więcej pięciu tysięcy lat przed naszą erą do około cztery i pół tysiąca
lat przed naszą erą. Wtedy na terenach Europy trwała epoka kamienia.
Ląd wznosił się coraz bardziej, aż zostało ukształtowane współczesne Morze Bałtyckie. Podwyższanie się
jego brzegów nadal trwa, mniej więcej jeden centymetr rocznie, wzdłuż wybrzeży Zatoki Botnickiej, która
powstała w okresie Jeziora Ancylusowego.
Taran podskakiwała na krześle rozgorączkowana, ale to Móri sformułował pytanie, które wszyscy mieli do
gościa z Wiednia:
- Zatem pan sądzi... sądzi pan, że wybrzeże bałtyckie mogło przebiegać kiedyś przez... Tiveden?
- Tiveden... Proszę mi pozwolić sprawdzić. Nie bardzo wiem, gdzie leży owo Tiveden.
- Tutaj, tu - pokazywali mu jedno przez drugie. - Tu taj, między jeziorami Wener i Wetter!
A tak, rzeczywiście. No, mają państwo rację. linia brzegowa musiała tędy przebiegać w ciągu różnych
stadiów. W drugiej fazie może nie, ale w najpierwszej, czyli Jeziora Lodowego, z pewnością tak. Chociaż wówczas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]