[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spichlerza sprawdzić, ile jeszcze zostało mąki i ziarna. Bardzo oszczędzała i z bólem serca
musiała odmawiać ludziom przychodzącym z prośbą o pożyczkę. Zapasy mocno się skurczyły i
oczywiste było, że nie starczy ich do lata. Na szczęście ta pora roku jeszcze przed zebraniem
nowych plonów przynosiła inne dary: pstrągi w jeziorze, tłuste mleko krów pasących się na
górskich łąkach, śmietanę, masło i ser. W Rudningen na szczęście nie było biedy. W ostatniej
beczce ziarna zostało mniej niż połowa, a w piekarni leżały też dwa woreczki z mąką. shild
uznała, że ta ilość pozwala na upieczenie jeszcze jednej porcji podpłomyków i placków przed
przenosinami do górskiej zagrody.
- Widzę, że sporo macie jeszcze żywności.
shild odwróciła głowę i dostrzegła w drzwiach posłańca. Była zaskoczona, bo nie
słyszała kroków na schodach.
- Tak jak wszędzie musimy oszczędzać.
- Ale widzę, że szynki i wędzone gicze wciąż wiszą pod powałą, a i na półkach pełno.
- Mięsa mamy dość, gorzej z ziarnem. - Niezbyt zadowolona shild zakryła beczkę
pokrywą. Chciała zorientować się, na jak długo wystarczy zapasów w spichlerzu, a do tego
potrzebowała spokoju.
- A więc tak jak wszędzie, gdzie byłem. - Posłaniec przeszedł przez wysoki próg.
Pachniał świeżością, a biała koszula wprost jaśniała w pogrążonym w półmroku spichlerzu.
Dzień był ciepły, więc Karsten zrzucił surdut i został w samej kamizelce.
- Chyba dużo jest roboty w takim gospodarstwie.
- Rudningen nie należy do największych, więc z pomocą służby jakoś sobie radzimy. -
shild, obrócona plecami do beczki, wpatrywała się w stojącego przed nią posłańca. Był to
mężczyzna niezwykle uprzejmy i bezczelny jednocześnie, ale właśnie to ją fascynowało.
- Nie ciężko ci samej z tym wszystkim? - Karsten pogładził wiszącą na ścianie skórkę
kuny leśnej. - Twój mąż dużo poluje?
- Nie więcej niż to konieczne. - shild nie czuła się w żaden sposób zagrożona, a jednak
serce zabiło jej szybciej, gdy się do niej zbliżył. - Ole nie poluje na handel.
- No tak, nie wszyscy są do tego zmuszeni. W każdym razie to bardzo ładna miękka
skóra, równie miękka jak skóra gospodyni.
shild musiała się uśmiechnąć, bo pierwszy raz ktoś porównał ją do kuny. Owszem,
mówiło się, że mężczyzna potrafi się poruszać równie szybko i zwinnie jak kuna, ale
przyrównanie kobiety do zwierzątka było czymś zupełnie nowym.
- Wybacz, ale tak mnie zauroczyłaś, shild Rudningen! - mówił posłaniec, podchodząc
coraz bliżej. Gdy powiew wiatru zatrzasnął drzwi, pogrążając spichlerz w ciemności, oboje
drgnęli i jeszcze bliżej podeszli ku sobie. shild poczuła lekkie muśnięcie na policzku.
- Twoja skóra jest taka przyjemna w dotyku - padły wypowiedziane szeptem w ciemności
słowa.
shild nie mogła pojąć, dlaczego nie odepchnie tej ręki i nie wyjdzie ze spichlerza. Stała
nieruchomo, napawając się tą delikatną pieszczotą.
- Zachowujesz się swobodnie, ale jednocześnie masz w sobie tyle kobiecej godności -
szeptał Karsten. - To kusi i drażni męskie żądze. Ale cię nie skrzywdzę. Nie jestem taki.
shild stała w milczeniu. Czuła, jak męskie dłonie zsuwają jej się po ramionach na
krzyż. Wciąż trwała nieruchomo, bo nie lękała się Karstena, a tak cudownie było czuć na ciele
dotyk rąk innego mężczyzny niż Ole. Karsten zatrzymał dłonie na jej krzyżu i przycisnął ją do
siebie. shild, czując ciepło jego ciała, przymknęła oczy. Mężczyzna był zdecydowany i
jednocześnie ostrożny. Jego ręce cały czas pytały o pozwolenie, a brak sprzeciwu uważał za
zgodę.
- Nigdy nie zapomnę tej chwili w Rudningen - szepnął, muskając ustami wargi shild.
Leciutko, ostrożnie, niczego się nie domagając. Potem przesunął dłoń ku jej piersiom. Zaczęła
oddychać szybciej, pragnęła się wyrwać, ale nogi nie chciały jej słuchać. Wciąż czuła jedynie
radość i ekscytujące podniecenie. Tak delikatnych pieszczot nigdy nie zaznała.
Jęknęła lekko, kiedy dłonie Karstena przesunęły się w dół, dotykając jej brzucha i bioder.
Osłaniała ją wełniana sukienka, lecz i tak czuła każde jego muśnięcie, jakby była naga.
- Jesteś prawdziwą kobietą - szepnął jej do ucha. - Nie zrobię nic wbrew twojej woli.
shild nie była w stanie odpowiedzieć. Myślała o Olem i wszystkich czułościach, jakimi
ją obdarzał. Przy mężu była taka bezpieczna i taka dumna, że on jej pragnie. Ale to, czego
doświadczała teraz, to coś zupełnie innego. Coś nierzeczywistego. Przecież dotyk dłoni
mężczyzny przez ubranie nie mógł chyba być aż tak grozny?
Nagle shild wyczuła twardniejące przyrodzenie Karstena i w jednej chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]