[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Inquit zasłoniła usta ręką. Kankil, która jak zwykle opierała się o bok szamanki,
zaćwierkała głośno i zamachała gwałtownie rączkami.
Podaj mija! rozkazała Inquit kapitanowi.
Stymir zawahał się, patrząc z powątpiewaniem na niezwykle podnieconą Kankil. Potem
wyjął znalezisko zza pazuchy. Tym razem w świetle dziennym widać było wyraznie czarną
plamkę w samym środku przezroczystej substancji. Towarzyszka szamanki rzuciła się do
przodu i wyrwała płytkę z rąk kapitana, zanim zdołał ją powstrzymać.
Oddaj... zawołał, starając się schwytać Kankil, ale Odanki nagle zastąpił mu drogę.
Maleńka istotka wygładziła podobne do mchu porosty i ułożyła na nich płytkę pod ściśle
określonym kątem, poprawiając kilkakrotnie jej pozycję, aż uznała, że wszystko jest tak, jak
być powinno. Potem usiadła obok znaleziska ze skrzyżowanymi nogami. Skierowała nań
krótki, gruby palec i poruszyła rączką tak, jakby była przywiązana niewidocznym sznurkiem
do płytki, która nagle zaświeciła własnym blaskiem. Plama w jej centrum rosła i ciemniała.
Wszyscy widzieli, że Kankil wcale nie dotknęła tajemniczego przedmiotu, który nagle
uniósł się do góry i zawisł nad ciemnozielonym mchem. Towarzyszka szamanki, wciąż
trzymając palec w tej samej pozycji, wstała niezdarnie i podreptała do przodu, jakby
prowadziła miejscowego konika. Płytka ślizgała się za nią w powietrzu.
Reszta wędrowców poszła za Kankil. Klejnot Znieżynki znów świecił, ale białym,
uspokajającym blaskiem. Kroczyli w milczeniu, nie odrywając oczu od dziwnej pary
przewodników. Wreszcie usłyszeli cichy szmer płynącej wody. Kosmata istotka zatrzymała
się na brzegu jednego z mniejszych potoków. Następnie wolno zniżyła palec i przezroczysty,
spłaszczony prostopadłościan opuścił się na ziemię tuż nad wodą. Kankil spojrzała przez
ramię na Inquit. Bardzo z siebie dumna, zaszczebiotała głośno, rzuciła się w ramiona
szamanki i mocno ją objęła.
Istnieją różne rodzaje talentu magicznego, kapitanie. Nikt, nawet starożytni Adepci nie
mogli władać wszystkimi. Kankil to utalentowana poszukiwaczka skomentowała
Znieżynka. Przyprowadziła nas do strumienia, który chciałeś odnalezć.
Stymir podniósł znalezisko, które wyślizgnęło mu się z palców i wpadło do wody.
Gorączkowo sięgnął po nie ręką i zaraz potem spojrzał ze zdumieniem na towarzyszy
podróży.
To musi być strumień Hessara woda jest ciepła! powiedział.
Wszyscy postanowili to sprawdzić. Rzeczywiście, w porównaniu z lodowatymi nurtami
innych potoków, ten był ciepły, a przecież wypływał, jak dobrze widzieli, ze szczeliny w
lodowej ścianie, której mrozne tchnienie docierało aż do nich.
Zwinęli obóz, gdy Stymir wreszcie odzyskał tajemniczą płytkę. Koniki były wyraznie
zaniepokojone i nie chciały napić się wody z ciepłego strumienia, ani nawet paść w jego
pobliżu. Tak, ta woda wydzielała niemiły zapach. Jednakże próby, jakim poddała ją Inquit,
nie wykazały żadnych śladów trucizny. Teraz wędrowcy mieli wyruszyć do krainy wiecznego
lodu.
Spoglądając na niedostępny lodowiec a ostrzeżono ich, żeby trzymali się odeń z daleka
nie widzieli drogi czy ścieżki, która by ich zaprowadziła w głąb lądu. Odanki, jedyny
spośród nich, który znał te strony, od razu oświadczył, że to niemożliwe.
Nie mogli też zabrać ze sobą jucznych zwierząt, ani zostawić połowy prowiantu na samym
początku wyprawy. Pozostała im tylko jedna droga koryto ciepłego potoku. Stymir i
Odanki wysondowali je laską i drzewcami włóczni. Strumień był płytki, dno miał nierówne,
usiane kamieniami wymytymi z lodowca. Nie dostrzegli w nim ryb ani żadnych innych
żywych stworzeń.
Szczelina, z których wypływał, była niemal tak wysoka jak fok maszt sulkarskiego
statku. Obaj mężczyzni zapuścili się powoli w głąb tego pęknięcia w lodowej ścianie. Pułap
szczeliny nie obniżał się, ale bijący od wody drażniący odór utrzymywał się pod lodem,
odbierając chęć do takiej wędrówki.
Tamtej nocy członkowie ekspedycji odbyli walną naradę i każdy wyraził swoje zdanie.
Simond przypomniał im a Znieżynka, słuchając jego słów, kiwała głową z uśmiechem
że nigdy nie uważali, iż czeka ich łatwe zadanie. Klejnot Czarownicy ostrzeże ich w razie
potrzeby. Szamanka wprawdzie nie zdradziła żadnych szczegółów, dała jednak wędrowcom
do zrozumienia, że też ich osłoni przed Mocami i że umie jasnowidzieć. Auda miała ostatnie
słowo. Ponieważ zwykle milczała, wyniosła i obojętna, wszyscy umilkli, gdy zabrała głos:
Jeżeli jest tylko jedna droga, pójdę nią rano. Nie zaznam spokoju, aż pomszczę moich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]