[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przynajmniej, co Mack ma ci do powiedzenia.
Zanim Addy zdążyła poradzić Marjorie, by pilnowała swoich spraw, do
rozmowy włączył się doktor Wharton.
 Marjorie ma rację, Addy. Wysłuchaj, co Mack chce ci powiedzieć.
Addy skrzyżowała na piersi ramiona i obrzuciła Macka gniewnym spojrzeniem.
 Zgoda. Masz dwie minuty i ani sekundy dłużej.
 Wyjdz za mnie za mąż  powiedział Mack.
 Co?! Czyś ty oszalał?
 Nie, zapewniam cię, że jestem absolutnie zdrowy na umyśle. A poza tym
jestem człowiekiem bogatym. Tobie i dziecku zapewnię taki poziom życia, jakiego
nigdy byś nie osiągnęła.
Już mu chciała powiedzieć, co myśli o tym jego poziomie życia, gdy uniósł
dłoń stanowczym gestem.
 Wysłuchaj mnie, proszę. Nie proponuję ci tradycyjnego małżeństwa, nie będę
od ciebie wymagał ani seksu, ani miłości. Chcę ci pomóc i dać dziecku nazwisko.
Chcę go adoptować i traktować jak własnego syna. Mój dom jest na tyle duży, by
zapewnić ci prywatność, a gosposia będzie gotowała i dbała o twoje i dziecka
potrzeby. Jeśli kiedyś w przyszłości  ciągnął  ten układ przestanie ci odpowiadać
albo poczujesz się w jakiś sposób zagrożona, anuluję go prawnie, ale chłopiec
nadal będzie otrzymywać pomoc finansową.
 Dlaczego, skoro nie będziemy razem mieszkać?
Jej ostry ton nie zachwiał jego spokoju.
 Z tej samej przyczyny, dla której proponuję ci małżeństwo  rzekł.  Chcę mu
zapewnić stałą opiekę.
Podniósł rękę, gdy chciała mu przerwać, i mówił dalej:
 Gdy zaadoptuję twojego syna, będzie to oznaczało nie tylko wsparcie
finansowe, ale i moralne. Będę miał takie same prawa do twojego syna jak
rozwiedziony z jego matką ojciec. Będę mógł uczestniczyć w jego planach na
przyszłość, w jego życiu. Dopilnuję, by wyrósł na człowieka uczciwego i godnego
szacunku.
Addy była pełna podziwu dla niego, że wykazywał taką troskę o jej syna, ale
przecież chyba nie sądził, że zgodzi się na taką dziwaczną propozycję.
 Czy ty sobie zdajesz sprawę, o czym mówisz?  zapytała, po czym spojrzała
na doktora Whartona i Marjorie, jakby czekając na ich reakcję.  On
prawdopodobnie uratował życie moje i dziecka, ale nigdy przedtem go nie
widziałam. Waszym zdaniem powinnam za niego wyjść?  zapytała z
niedowierzaniem.  Czy wyście wszyscy oszaleli?
 Mack udowodnił swoją prawdomówność  oświadczyła Marjorie.  Nie
musiał jechać za ambulansem do szpitala, ale jechał. I nie musiał znowu jechać do
Dallas, gdy zadzwoniłam do niego, że zaczęłaś rodzić. Tak  przyznała z
pochyloną głową.  Zadzwoniłam do niego.
 Był, gdy dziecko się rodziło  wtrącił doktor, podejmując temat. Spojrzał na
Addy wymownie.  Poprosiłaś go o to, jeśli dobrze pamiętam.
Rozłożyła ramiona bezradnym gestem.
 Bredziłam od rzeczy. Byłam nieprzytomna z bólu. Sama, obca tu. Stąd ta
prośba do całkiem nieznanego mi mężczyzny.
 Rozumiem, że jesteś zaskoczona moją propozycją  rzekł Mack.
 Zaskoczona?  powtórzyła podniesionym tonem, spoglądając na niego
groznie.  Raczej oburzona i wstrząśnięta.
Nie zwracając uwagi na jej słowa, Mack mówił dalej:
 %7łeby uspokoić twoje obawy, które masz prawo mieć, postarałem się o
odpowiednie referencje.  Podszedł do drzwi i otworzył je na oścież.  Panowie 
zaczął, czyniąc ręką zapraszający gest  bądzcie uprzejmi wejść do środka.
Addy wytrzeszczonymi ze zdumienia oczami patrzyła na czterech mężczyzn
przekraczających próg pokoju. Jeden z nich podszedł do niej z wyciągniętą dłonią.
 Leonard Boyles, prawnik  przedstawił się.  Od lat jestem doradcą prawnym
Macka. Mogę panią zapewnić, że on nie jest i nie był o nic oskarżony i nie wszedł
w żaden konflikt z prawem. Ma opinię człowieka bez skazy.
Addy patrzyła nań oniemiała.
Krok do przodu uczynił drugi z mężczyzn, osoba duchowna, sądząc po białym
kołnierzu, i obiema dłońmi ujął jej rękę.
 Jestem pastor Nolan, moje dziecko  powiedział głosem budzącym zaufanie.
 Sprawuję pieczę nad duszą Macka od jego chłopięcych lat i muszę przyznać, że
to człowiek ogromnie szlachetny, o czułym i wrażliwym sercu. Jeśli zgodzi się pani
za niego wyjść, będę zaszczycony, mogąc udzielić wam ślubu.
Nim Addy zdołała coś powiedzieć, stanął przed nią trzeci dżentelmen.
 Jack Phelps  rzekł, potrząsając energicznie jej dłonią.  Prezes Banku
Handlowego. Mack, podobnie jak przedtem jego ojciec, jest naszym głównym
udziałowcem. Potwierdzam jego wysoki finansowy status, jak również fakt, że jest
szanowanym członkiem naszej społeczności.
Udało jej się tylko skinąć twierdząco głową. Następny stanął przed nią gruby i
wielki mężczyzna o tak przyjacielskim spojrzeniu, że wszelkie jej obawy minęły.
 A więc pani jest tą Addy  powiedział, ściskając jej dłoń swoją wielką
niedzwiedzią łapą.  Oficjalnie jestem doktor William Johnson, ale wszyscy mówią
mi Bill.  Spojrzał na małego w łóżeczku, potem znów na nią i zapytał z
uśmiechem:  Mogę wziąć dziecko na ręce? Nie obudzę go. Mam doświadczenie z
małymi pacjentami.
 Proszę  powiedziała niepewnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •