[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nudne potrafi być życie kobiety z towarzystwa, nie odmawiałabyś mi tak szybko. Zapewne nie
zdajesz sobie sprawy, jaką radość sprawiałaś mi w ciągu ostatnich kilku dni. Myślisz, że nic mi nie
możesz zaoferować, ponieważ nie znasz się na tych sprawach, na których ja się znam. No cóż, moja
droga, znam się na nich, więc nikt mi nie musi o nich mówić. Ale nie znam się na tych rzeczach, na
których ty się znasz. Możemy podzielić się naszymi światami, Lily. Możemy się razem świetnie
bawić. Jestem pewna, że kiedy będziesz w moim domu, będziemy miały wspaniałą rozrywkę. Masz
żywy, inteligentny umysł, nawet jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy, a inteligencja to bardzo
ważna cecha. Powiedz, że pojedziesz ze mną jako moja przyjaciółka. Ze względów praktycznych
zostaniesz przeze mnie zatrudniona, musisz przecież z czegoś żyć. Ale w głębi duszy żywię
nadzieję, że zostaniesz moją przyjaciółką.
Będę miała pracę, pomyślała Lily. A chociaż będzie dla niej pracowała, Elizabeth będzie
traktować ją jak równą sobie. Wcale nie sądzi, że różnią się pod względem inteligencji czy umysłu.
Uważa, że Lily, jako jej przyjaciółka, może jej zaoferować tyle samo co ona jej. Dziewczyna nie
była o tym przekonana, ale pokusa, by się zgodzić, była zbyt silna, wręcz przemożna, zwłaszcza w
obecnym położeniu.
- Może na jakiś czas - powiedziała. - Jeśli się jednak okaże, że nie jestem taka, jakbyś
chciała, powiesz mi to, a wtedy opuszczę cię. Nie chciałabym nadużywać twojej życzliwości.
Elizabeth uniosła brwi.
- Nie wprowadzałabym kogoś do mojego domu powodowana jedynie życzliwością. Zbyt
cenię sobie własną wygodę. Ale zgadzam się na twoje warunki. Będą obowiązywać nas obie. Jeśli
po jakimś czasie okaże się, że nie możesz dla mnie pracować, powiesz mi to, a ja pomogę ci zna-
lezć inną pracę. Czy będziesz gotowa na jutro rano?
- Jeszcze wcześniej - odparła gorąco Lily. - Obiecałam jednak, że zostanę dzisiejszą noc.
- I bardzo dobrze. Neville nie jest kontent z tego obrotu spraw. Powiedziałabym wręcz, że
jest bardzo nieszczęśliwy. Nie masz chyba zamiaru zostawić swoich nowych rzeczy, mam nadzieję?
- Muszę - odparła Lily. - Zostały kupione dla jego żony. A ja nie jestem jego żoną.
- Bardzo byś go jednak zraniła, gdybyś nie wzięła ich ze sobą - zapewniła ją Elizabeth. -
Czasami duma jest zbyt egoistyczna. Czy wezmiesz je jako prezent od niego? Nie ma w tym nic
niestosownego, moja droga. To wcale nie świadczyłoby o twojej chciwości. Powinnaś to zrobić.
Byłabyś okrutna, gdybyś zdecydowała inaczej.
Lily zagryzła wargę, ale skinęła głową.
- Wspaniale! - Elizabeth wstała. - Wyjeżdżamy wcześnie. Spróbuj zasnąć, dobrze? -
Pochyliła się i pocałowała ją w policzek.
Dziewczyna pokiwała głową.
- Dziękuję - powiedziała. Zatrzymała jeszcze Elizabeth przy drzwiach, kiedy przyszła jej do
głowy pewna kłopotliwa myśl. - Czy książę Portfrey jedzie razem z nami?
- Nie. Irytujący człowiek. - Ciotka Neville'a roześmiała się. - Wyjechał dzisiaj po południu.
Nie jedzie prosto do Londynu, nie będzie go w stolicy kilka tygodni. To nie znaczy, że zostawił
mnie na pastwę losu, zresztą nie ma obowiązku ciągle dotrzymywać mi towarzystwa. Webster i
Sadie będą jechać obok w swoim powozie, i oczywiście Wilma. Joseph również opuszcza Newbury
w tym samym czasie, ale on pewnie będzie jechał z szybkością stosowną do jego młodego wieku i
płci. Szczęściarz!
Lily skinęła głową i doznała wielkiej ulgi. Książę Portfrey wyjechał. Przez jakiś czas nie
będzie go w Londynie. Wyjechał dzisiaj po południu? Tak nagle? Może po tym, kiedy próbował
pozbawić ją życia? Może sądzi, że mu się udało? Przestraszyła się swoich myśli. Nie było żadnego
mężczyzny. A nawet jeśli był, nie ma dowodu, żeby podejrzewać o to księcia. Poza tym, równie
dobrze mogła to być kobieta. Jeśli to była Lauren, skończy się wreszcie to skradanie się za nią, te
próby wywołania wypadku. Lauren będzie mogła znów pozyskać uczucia Neville'a. Z pewnością
nikogo tam nie było. Głaz spadł zupełnie przypadkowo.
Gdy Elizabeth wyszła, Lily zamknęła oczy i oparła głowę na fotelu. Myślała o swoim ślubie
i o nocy poślubnej, o marzeniu, by się znów połączyć z Neville'em, o marzeniu, dzięki któremu nie
postradała zmysłów w czasie swej niewoli, o długiej, samotnej, niebezpiecznej wędrówce do
Lizbony i bezowocnych poszukiwaniach Neville'a lub kogoś, kto uwierzyłby w jej historię,
wreszcie o długiej podróży do Anglii i do Newbury, o tym, jak znalazła go w kościele i o
wszystkich wydarzeniach ostatnich kilku dni.
O ostatniej nocy.
Dwie łzy uciekły spod powiek, spłynęły po policzkach i spadły na suknię.
I o dzisiejszym popołudniu w bibliotece.
Nadal jeszcze nie w pełni zdawała sobie sprawę z tego, że jej marzenia legły w gruzach. Nie
śmiała spojrzeć w przyszłość. To prawda, wszystko wydawało się teraz jaśniejsze, a w każdym
razie bezpieczniejsze niż godzinę temu. Ale to była przyszłość bez niego. Bez Neville'a.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]