[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podała mu zimne piwo, po które weszła do środka.
- Proszę.
- Dzięki, mała. - Wziął kilka długich łyków i pozwolił, żeby zimny
płyn ukoił jego ciągle ściśnięte gardło.
- Co powiesz na to, żebyśmy wyciągnęli nogi na plaży
-zaproponowała, schodząc po schodach i stając przed nim.
-Opowiedziałbyś mi, co zaszło między tobą a Ness.
Zauważył jej ręce skrzyżowane na piersiach i uniesioną jedną brew,
chowającą się pod grzywką.
- To nie podlega dyskusji?
- Nie.
Westchnął, podniósł się ze schodów i poszedł za nią na plażę.
- Ile chcesz wiedzieć?
- Możesz zacząć od początku. Powiem ci, jak się znudzę.
Uśmiechnął się, trzymając usta na krawędzi butelki z piwem,
pociągnął krzepiący łyk, a potem zaczął opowiadać całą historię. Słuchała
w skupieniu, kiedy spacerowali brzegiem, a ciepła woda od czasu do
czasu obmywała im stopy. Nie poplątały jej się kroki nawet wtedy, kiedy
przyznał, że jest właścicielem części Mau Loa, powiedziała tylko, że jest
dumna, że zrobił coś, żeby zabezpieczyć się na przyszłość na wypadek,
gdyby musiał zakończyć karierę z powodu
kontuzji. Podejrzewał, że myślała głównie o tym dlatego, że była
fizjoterapeutką. Większość jej pacjentów stanowili kontuzjowani
sportowcy, włącznie z Reidem. To znaczy, on był jednym z jej pacjentów.
Zakończył już sportową karierę i pewnie nie potrzebował już
fizjoterapeutki, chyba że chciał odgrywać rolę w...
Boże! To właśnie był jeden z minusów tego, że najlepszy kumpel
zadaje się z siostrą. Na wszystkich kumplowskich myślach o akcjach
Reida kładł się cieniem fakt, że dotyczyły jego niewinnej młodszej
siostry.
- Co? - spytała Lucie, kiedy posłał jej ukradkowe spojrzenie.
Tak, akurat. Mowy nie ma, żeby podjął ten temat.
- Nic.
Wzruszyła ramionami i odpuściła.
- Więc co powiedziała, kiedy wyznałeś jej prawdę?
- Dokładnie to, co powinna była powiedzieć. %7łe jestem najpodlejszym
kłamcą i że wykorzystałem sytuację, żeby... się do niej zbliżyć. I ma rację.
- Tak, ale to nie ty zrobiłeś pierwszy krok, zgadza się? -Wzięła od
niego piwo, napiła się łyk i oddała mu butelkę. -To znaczy, w praktyce, to
ona zaproponowała przygodę, nie ty.
- To nie ma znaczenia, Lucie. Ja doprowadziłem do sytuacji, która
skłoniła ją do tej propozycji. Powinna była mieć swobodę i zdecydować
się na przygodę, z kim jej się podoba. Ale wybrała mnie, bo myślała, że
jest skazana na mnie przez cały tydzień.
Lucie wpatrywała się w swoje stopy, stawiając jedną przed drugą,
dłonie miała w kieszeniach i zagryzała dolną wargę. Jax wiedział, że mieli
w głowie informację jak beton w betoniarce. Nie odezwie się, dopóki nie
będzie miała do powiedzenia czegoś sensownego i błyskotliwego.
- Powiedziała, że jestem jedyną osobą, dla której złamała zasadę
numer jeden, a potem wyszła. - Pokręcił głową z odrazą do samego siebie.
- Powinienem był za nią pójść.
Lucie zatrzymała się w pół kroku i chwyciła go za rękę. Jax odwrócił
się do niej, patrząc na nią pytająco.
- Dlaczego za nią nie poszedłeś?
- Nie wystarczy, że nie chciałem skończyć z wydrapanymi oczami?
Lucie zmarszczyła czoło i powiedziała, że jej to nie bawi.
- Dlatego, że nie ma znaczenia, że nigdy nie zamierzałem wykorzystać
sytuacji. Prawda jest taka, że to zrobiłem. Powinienem był wyjawić, że
jestem związany z ośrodkiem, ale tego nie zrobiłem. Vanessa poczuła się
wykorzystana i nie mogę jej za to winić. Ma prawo mnie nienawidzić.
- Wydaje mi się, że nienawiść to trochę za mocne słowo, Jax.
Zwłaszcza że chwilę wcześniej powiedziała ci, że cię kocha.
- Co ty wygadujesz? Nie mówiłem, że coś takiego powiedziała.
- Owszem - zaprotestowała. - Powiedziała, że złamała zasadę numer
jeden.
Serce zamarło mu w piersi. Płuca pozbyły się całego powietrza.
Lucie nagle olśniło.
- Och, Jackson. Nie powiedziała ci, co mówi zasada numer jeden?
Pokręcił głową. Stanęła przed nim i położyła mu rękę na piersi. Robił,
co mógł, żeby się nie rozkleić.
- Zasada numer jeden mówi: Nie wolno ci się zakochać. I wiem na
pewno, że nigdy jej się to nie zdarzyło... aż do tej pory. Ona cię kocha,
Jackson. I co masz zamiar z tym zrobić?
Ta świadomość wypełniła go nadzieją i strachem. I determinacją.
- Przeszukam każdy centymetr tej wyspy, żeby ją znalezć. A potem
nie zazna spokoju, dopóki nie przyjmie moich przeprosin i nie da nam
jeszcze jednej szansy.
- Nie jestem przekonana co do tego niedawania spokoju, ale kim ja
jestem, żeby się wypowiadać? Reid musiał zapłacić tysiaka, żebym
znowu zaczęła być dla niego miła.
- Mam nadzieję, że uda mi się tak tanio. - Pocałował siostrę w czoło. -
Muszę lecieć. Dzięki, mała. Do zobaczenia na próbnej kolacji, mam
nadzieję, że przyjdę z piękną rudowłosą.
Biegnąc do dżipa, zaczął układać plany, jak znalezć Vanessę i
naprawić sytuację.
Dzień siódmy: sobota
Vanessa wysiadała z taksówki i wchodziła głównym wejściem do
Mau Loa, czuła się jak najgorsza przyjaciółka w historii najgorszych
przyjaciółek. Zadzwoniła do Lucie i wymówiła się od udziału w próbnej
kolacji wczorajszego wieczoru, bo nie była w stanie znieść widoku
Jacksona.
Wiedziała, że próbowałby z nią rozmawiać, a ona nie mogłaby uciec,
nie robiąc sceny. Właściwie ledwie udało jej się uciec w hotelu wczoraj
po południu. Facet, który miał dyżur w recepcji na trzeciej zmianie,
powiedział jej, że dziewczyna, która pracowała przed nim, wspominała o
facecie, który dzwonił i pytał o Vanessę MacGregor, i podawał mnóstwo
innych nazwisk, pod którymi, jego zdaniem, mogła się ukrywać. Na
szczęście wymyśliła coś zupełnie nietypowego, bo inaczej mógł ją
znalezć. Dlatego zamierzała się pojawić w ostatniej chwili, przeżyć ślub i
na przyjęciu zalać się w trupa z Fritzem i przyjaciółmi, Erikiem i Kyle.
Nazwała to Operacją Unikania Jaksa (Za Wszelką Cenę, Ponieważ Ma
Moc Niszczenia Moich Postanowień, Nie Wspominając o Tym, %7łe
Zupełnie Zniszczył Mi Serce). Owszem, tytuł trochę przydługi, ale za to
idealny.
Mijając recepcję, zauważyła, że Jillian nie pracuje. Szczęśliwa,
roześmiana, egzotyczna piękność - Jillian. Vanessa była pewna, że ona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •