[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czym pani mu powie - stwierdziła znaczącym tonem druga z kobiet.
- Dlaczego nie - odparła comtesse. - Wszak mówię mu to, co chce słyszeć.
Comtesse mówiła po francusku, ale Josina naturalnie ją zrozumiała i
zrozumiała też to, co nie zostało powiedziane wprost.
%7łyczyła dobrej nocy wszystkim trzem damom, które przyjęły to z dużym
zadowoleniem, i szybko wycofała się na górę.
Nie zdziwiło ją bynajmniej, że w swoim pokoju zastała panią Meadows.
- Tak myślałam, panienko. Po długiej podróży dobrze jest się wcześnie
położyć. Panienka postępuje bardzo rozsądnie.
- Jestem zmęczona ~ wyjaśniła Josina. - Niełatwo się śpi, siedząc przez całą
noc w pociągu.
- Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała tego robić - odparła pani
Meadows. - Do roboty, panienko. Pomogę panience zdjąć suknię. Im szybciej
panienka zamknie oczy, tym lepiej.
Mówiła do niej jak niania do dziecka, ale Josina była bardzo zadowolona, że
ktoś pomaga jej się przebrać w nocną koszulę.
- Niech panienka dobrze się wyśpi i zapomni do jutrzejszego rana o
wszystkich troskach - poradziła gospodyni, gdy dziewczyna położyła się do
łóżka. - Tu się pozmieniało, odkąd matka panienki z nami mieszkała, tak, tak.
Ale o tym porozmawiamy rano.
- Czy duże są te zmiany? - spytała Josina.
- Dość duże - odparła pani Meadows. - I nie zawsze na lepsze. Ale jego
miłość zarządza majątkiem tak samo, jak niegdyś jego dziadek i niektóre swe
obowiązki traktuje bardzo poważnie.
- Mam nadzieję, że i mnie tak potraktuje - powiedziała Josina.
Pani Meadows zacisnęła usta.
- Przez wzgląd na matkę panienki, niech Pan świeci nad jej duszą, mam
nadzieję, że pojedzie panienka do kogoś z krewnych, kto zaopiekuje się
panienką tak, jak życzyłaby sobie tego milady. Tutaj nie miejsce dla panienki,
chociaż nie będę tłumaczyć, dlaczego.
Gospodyni podeszła do drzwi.
- Z Bogiem, panienko - powiedziała jeszcze. - Niech strzegą panienki
aniołowie.
Z tymi słowami wyszła z pokoju i Josina została sama w ciemności.
Zamknęła oczy i jęła rozmyślać nad słowami pani Meadows. Rozumiała, że
zgorszenie gospodyni wywołuje obecność comtesse i kobiet jej pokroju.
Lady Margaret z pewnością nie spodziewałaby się zastać w swoim domu
kogoś takiego, zwłaszcza w bardzo poufałych stosunkach z księciem.
- Zdumiewające - mruknęła jeszcze pod nosem Josina i zasnęła.
Rozdział trzeci
Josina obudziła się wcześnie i z radością przekonała się, że jest w rodzinnym
domu matki.
Było to tak podniecające, że wyskoczyła z łóżka i podbiegła do okna.
Poranne słońce złociło taflę stawu. Pod łukiem mostka pływały łabędzie.
Wszystko było tak, jak w opowiadaniach matki.
Pomyślała, że nie ma przyjemniejszego dla oka widoku niż wielkie, stare
dęby, pod którymi odpoczywają jelenie. Na długim podjezdzie kładły się
tajemnicze cienie.
Jak mama mogła to wszystko zostawić? - zastanawiała się Josina.
Wiedziała jednak, że matka ani przez chwilę nie pożałowała swej ucieczki z
kochanym mężczyzną. Mimo to na zawsze zachowała w sercu szczególne
miejsce dla rodzinnego domu.
- Muszę wszystko obejrzeć - powiedziała do siebie Josina. - Na wszelki
wypadek, gdyby miało się okazać, że książę odeśle mnie do krewnych.
Miała nadzieję, że nie trafi do Londynu, bo widziała w życiu niejedno
wielkie miasto, nigdy natomiast nie mieszkała dłużej na wsi, chociaż zawsze
bardzo tego chciała.
Szybko ubrała się w jedną ze skromnych sukni, które nosiła w szkole, i
zaczesała włosy w kok.
Cicho otworzywszy drzwi, wyszła na schody. Służące już zamiatały podłogę
w salonie.
Lokaje, jeszcze nie w liberiach, sprzątali sień.
Spojrzeli na nią zaskoczeni, potem uśmiechnęli się widząc, kogo mają przed
sobą.
- Dzień dobry - przywitała się Josina. - Jest taki ładny dzień, że idę nacieszyć
się słońcem.
Nie czekając na odpowiedz, wyszła przez otwarte drzwi i znalazła się na
schodach.
Poprzedniego wieczoru rezydencja zrobiła na niej duże wrażenie, ale w
świetle dziennym wydawała się jeszcze bardziej imponująca. Josina wreszcie
mogła się rozejrzeć, nie czując lęku ani drżenia rąk.
Wreszcie postanowiła odejść znad stawu. Okrążyła dom, pewna że po
drugiej stronie znajdzie kwietne rabaty, plac do gry w kręgle i kaskadę, które
znała z opisu matki.
Nie zawiodła się. Wszystko było na miejscu, jeszcze piękniejsze i bardziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]