[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przynajmniej mógł wyciągnąć z niej jakieś informacje.
- Pewnie pan pyta o swoją przyjaciółkę?
- Tak.
- Jest pan żonaty, czy coś w tym rodzaju?
Kyle żonaty nie był, ale nie miał pewności co do "czegoś w tym rodzaju". W tej chwili nie był z nikim
związany, jeśli o to jej chodziło. Być może jednak w ten sposób próbowała się dowiedzieć, co łączy go z
Carrie. W tym przypadku mógł z całą uczciwością stwierdzić, że nic.
- Nie jestem żonaty - mruknął w końcu.
Mary Lu położyła tacę na stole, usiadła na krześle i założyła nogę na
nogę w taki sposób, żeby Kyle mógł dobrze widzieć jej zgrabne uda.
- Co więc porabia Carrie? - zapytał wprost, zbyt przejęty, by móc to ukryć.
- Dokładnie nie wiem. Podobno była w lombardzie Dillona.
- W lombardzie? Po co u licha?! -jego wybuch speszył kelnerkę, więc szybko się opanował i zniżył głos. -
Po prostu to trochę dziwne, bo, o ile wiem, nie miała przy sobie nic wartościowego, co mogłaby zastawić.
- Na pewno nic pan nie zje? - ponownie zapytała miękko Mary Lu.
Spojrzał na nią uważnie, pewny, że jeśli będzie patrzył dostatecznie długo, dolna warga zacznie jej drżeć.
- Nie, dziękuję.
- Mogę coś jeszcze dla pana zrobić?
- Nie, niczego mi nie brakuje.
- Myślałam, że może chciałby pan, żebym przyszła i dotrzymała panu towarzystwa - znowu się
zarumieniła.
Gdyby Kyle nie siedział za kratkami, mógłby uznać ją za interesującą" Może nawet przystałby na jej
propozycję. Chociaż ... chyba jednak nie.
- To ładnie z pani strony, ale nie, dziękuję. - Nie chciał być niegrzeczny, ale marzył tylko o tym, żeby
wyjść z tej celi i jak najszybciej opuścić Wheatland.
W tym momencie do biura wpadła Carrie, niosąc białą papierową torbę. Zobaczyła Mary Lu i zawahała
się. Kelnerka stała z twarzą przyciśniętą do krat, spoglądając na Kyle'a tęsknym wzrokiem.
Kyle był zupełnie niewinny, ale poczuł się w tej chwili tak, jak wtedy, gdy matka znalazła paczkę
prezerwatyw w jego szufladzie na bieliznę. Miał wtedy trzynaście lat i Lilian, głęboko wierząca w wolną
miłość, była wstrząśnięta. Nie miał serca powiedzieć jej, że tylko napełniał je wodą i rzucał w kolegów.
- Mam przyjść pózniej? - zapytała Carrie oschle, zwalniając. Otworzyła oczy tak szeroko, że wydawały
się zupełnie okrągłe. Wyraznie chciała mu dać do zrozumienia, że jest pod wrażeniem - nawet w
więzieniu udało mu się poderwać dziewczynę"
- Stój! Ani kroku dalej! - sapnął Kyle gniewnie. Nie był właściwie zły, ale chciał ukryć poczucie winy. -
Mary Lu właśnie wychodziła. Prawda, MaryLu?
- Możesz do mnie zadzwonić, do kafejki Billy'ego Boba, więc jeśli ...
- Billy'ego Boba! - wykrzyknęli prawie jednocześnie.
Mary Lu aż podskoczyła.
- Powiedziałam coś nie tak?
Ależ nie, skąd - zapewnił ją uprzejmie Kyle. Dziewczyna była bliska zawału.
Carrie poczekaÅ‚a, aż zamknÄ… siÄ™ za niÄ… drzwi i podeszÅ‚a do stoÅ‚u. Pod¬niosÅ‚a różowÄ… serwetkÄ™ i
zbadaÅ‚a zawartość stojÄ…cych na tacy naczyÅ„, przy¬niesionych przez spragnionÄ… miÅ‚oÅ›ci kelnerkÄ™.
- Czego się dowiedziałaś?
Kaucja zostanie przyjęta dopiero jutro o ósmej, więc musisz zostać tu na noc. - Położyła serwetkę na
stole i spojrzała na niego. - Nie jesz tego?
- Naprawdę myślisz tylko o tym, co by tu włożyć do brzucha? - wycedził przez zęby. Został
uwięziony, w perspektywie ma noc w areszcie, a jedyną rzeczą, która ją interesuje, jest obiad. W dodatku
jego obiad.
Carrie puściła uwagę mimo uszu, zajęta pochłanianiem biszkoptów.
- Załatwiłam parę spraw, ale nic ci nie powiem, jak nie przestaniesz się mnie czepiać. To nie ja rażąco
naruszyłam prawo.
- Ja tylko przechodziÅ‚em przez ulicÄ™. - Stopniowo odzyskiwaÅ‚ pano¬wanie nad sobÄ…" Chociaż po jej
wykładzie na temat wyrażania uczuć mogłaby docenić fakt, że dał upust frustracji. Oto do czego
doprowadza człowieka więzienie, pomyślał.
Carrie, która w międzyczasie rozsiadła się wygodnie za stołem, raczyła się już jego filetem z kurczaka.
Wyglądała jak ktoś, kto nie jadł od tygodnia.
- Mówiłaś, że czegoś się dowiedziałaś.
A tak. Już prawie zapomniałam - rzuciła między kęsami. Wytarła kąciki ust serwetką i odłożyła
widelec. - Samochód będzie gotowy zaraz z rana, ale będzie cię to trochę kosztować. Matt obciążył
tym mojÄ… kartÄ™.
- Matt?
- Matt to człowiek, który składa twój samochód do kupy. Przyjechał do Wheatland trzy lata temu i na
początku było mu tu bardzo ciężko, ale teraz miejscowi już go zaakceptowali.
A więc była już po imieniu z mechanikiem. Szybko jej poszło, zauważył.
- Rozumiem, że zdobyÅ‚aÅ› pieniÄ…dze na kaucjÄ™. - ChciaÅ‚ zmienić te¬mat. Gdyby nie znaÅ‚ siÄ™ tak dobrze,
mógłby pomyśleć, że jest zazdrosny o jakiegoś mechanika, którego nawet nie widział.
Carrie poklepała się po kieszeni na biodrze, którym wcześniej tak kusząco poruszała.
- Jasne, wszystko jest tutaj. Nie masz się czym martwić.
Na myśl o tym, że mogłaby zgubić te pieniądze albo dać się okraść, poczuł, że podnosi mu się poziom
adrenaliny we krwi. Ale znał ją już zbyt dobrze, by zaproponować przechowanie tej gotówki w jakimś
bezpiecznym miejscu. Sam pomysł by ją obraził, a teraz był zdany tylko na nią.
Wiele pytań cisnęło mu się na usta, ale bał się, że zadając je, mógłby ją do siebie zrazić. Wiedział, że coś
zastawiła, ale nie miał pojęcia, co. Nagle zauważył, że na jej palcu nie ma już pierścionka z opalem.
- Zastawiłaś swój pierścionek - powiedział miękko, zdumiony, że rozstała się z czymś, co niewątpliwie
było jej drogie.
- Nie miałam wyboru - przerwała jedzenie, żeby mu odpowiedzieć, po czym z apetytem wróciła do
kurczaka. Kyle zastanawiał się, jak udaje się jej utrzymać tak szczupłą figurę. Znał kobiety, które ważyły
pewnie dwa razy tyle co ona, jedzÄ…c dwa razy mniej.
- Pan Dillon, właściciel lombardu, przysiągł mi na prochy swojej matki, że go nie sprzeda. Wyjaśniłam
mu okoliczności i ...
Powiedziałaś mu, że siedzę w więzieniu?! - Kyle poczuł się tym obrażony, sam nie wiedząc, czemu.
Nie chciał, żeby Carrie musiała zastawiać swoje cenne rzeczy dla kogokolwiek, włączając w to jego
samego.
- Och, nie. - Carrie szybko wyprowadziła go z błędu. - Opowiedziałam mu o babci, o pierścionku,
który był w naszej rodzinie od wieków i o tym, że naj starsza córka dostaje go w dniu swoich
dwudziestych pierwszych urodzin. - Rozumiem - mruknÄ…Å‚ Kyle. - NaprawdÄ™ mi przykro.
- Nie masz się czym przejmować - zamachała rękami i dodała, jakby nagle przypomniało jej się coś
ważnego: - Zarezerwowałam sobie pokój w hotelu na tę noc. To właśnie zabrało mi tyle czasu, jeśli cię to
interesuje. Zdaje się, że wszyscy w tym mieście mają nas za zatwardziałych kryminalistów.
- Nie wiedziałaś? Wszystkie pokoje nagle okazały się już zarezerwowane - podpowiedział. - Ale udało ci
się coś znalezć?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]