[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Flynn nieraz wychwalał przed nią Willa, lecz nigdy nie opowiedział jej o tra-
gicznych okolicznościach jego śmierci. Dopiero teraz uczynił to Dev.
- Zginął i zostawił cały kram na głowie Flynna - zakończył. - W dodatku oj-
ciec wciąż powtarzał Flynnowi, że jest beznadziejny i nigdy nie dorówna zmarłemu
bratu.
- Jak mógł tak myśleć o własnym synu, a tym bardziej mówić mu o tym? -
zawołała zszokowana Sara.
S
R
- Taki właśnie był - odparł Dev wzruszając ramionami. - A teraz Flynn jest
hrabią Dunmorey i usiłuje udowodnić staremu, że się co do niego mylił. Miałem
nadzieję, że zdołam mu pomóc tworząc stadninę koni. Niewątpliwie wkrótce zaczę-
łaby przynosić dochód. Nie przypuszczałem jednak, że to będzie aż tyle kosztować.
- Ile?
Powiedział jej. Istotnie, była to znaczna suma.
- On uważa, że jedynym sposobem zdobycia tych pieniędzy jest sprzedaż
zamku - dodał ponuro.
Sara zaparzyła herbatę - chociaż pomyślała, że jej także przydałby się łyk
czegoś mocniejszego - i nalała ją do trzech kubków.
- Sporo ryzykujesz, jeżeli zamierzasz mu ją zanieść - zauważył Dev unosząc
brwi. - Choć może przy tobie się opanuje.
Też miała taką nadzieję. Jednak nawet gdyby Flynn wybuchnął gniewem,
wybaczyłaby mu to. Obecnie pojmowała, w jakim nerwowym napięciu ostatnio żył
i jakiej przytłaczającej presji jest poddany. Podziwiała, że w tych okolicznościach
zdołał w Elmer znalezć aż tyle czasu dla niej i Liama.
Zaniosła korytarzem tacę z herbatą i zapukała do drzwi, zza których wcześniej
dobiegły ją odgłosy sprzeczki. Przez długą chwilę nikt nie odpowiadał. Gdy już
pomyślała, że pokój jest pusty, usłyszała skrzypnięcie krzesła i szorstki głos Flyn-
na:
- Co, boisz się wejść?
Trzymając tacę w jednej ręce, otworzyła drzwi.
- Nie, przyniosłam tylko herbatę.
Wstał gwałtownie, podszedł szybko i wziął od niej tacę.
- Przepraszam, myślałem, że to Dev.
- Nie chciałabym być na jego miejscu - odparła cierpko.
Flynn się skrzywił.
- Więc słyszałaś naszą kłótnię?
S
R
- Tylko fragment - rzekła zakłopotana. - Kiedy zeszłam na dół, dobiegły mnie
odgłosy waszej... ee... rozmowy. Poszłam więc do kuchni zaparzyć herbatę, a po
chwili zjawił się tam Dev. Był bardzo zdenerwowany.
- Dlaczego? Przecież dostanie to, czego chce!
- On uważa, że zbyt wiele by cię to kosztowało.
- Zatem opowiedział ci? - rzucił, spoglądając na nią gniewnie.
- Martwi się o ciebie.
- Nie musi - parsknął Flynn. - Jakoś to przeżyję. Eireoidh Linn. To cholerne
motto naszej rodziny - wyjaśnił i zaczął z furią krążyć po pokoju.
Sara przyglądała mu się, a potem usiadła w jednym z foteli przy kominku.
- Tak, ale Dev nie chce zrealizować swojego planu za cenę utraty Dunmorey.
- Więc w jaki inny cholerny sposób zamierza stworzyć tę stadninę? Ona może
przynosić zysk, a zamek nie.
- Zamek również mógłby stać się dochodowy.
Flynn popatrzył na nią zaskoczony.
- Jak to? Przecież on wyłącznie pochłania pieniądze. Wkrótce trzeba będzie
pokryć go nowym dachem, a także wykonać wiele innych prac remontowych.
- Ale stanowi też potencjalne zródło dochodów.
- Spróbuj przekonać o tym bank!
- Zrobię to, jeśli zechcesz.
Ich spojrzenia się spotkały. Sara wiedziała, że wtrąca się nieproszona w ro-
dzinne sprawy. Była jednak pewna, że ma rację.
Flynn wpatrywał się w nią długo, wreszcie przeczesał dłonią włosy i rzekł:
- Słuchaj, doceniam twoją troskę i zaangażowanie. Ale nawet mój ojciec, któ-
ry spędził całe życie w Dunmorey, wiedział, że prędzej czy pózniej będziemy mu-
sieli je sprzedać.
- W takim razie się mylił - stwierdziła stanowczo. - Wszyscy mieszkacie tu od
tak dawna, że straciliście właściwy ogląd sytuacji.
S
R
- Przeciwnie, doskonale zdaję sobie sprawę z sytuacji. Zamek Dunmorey to
niszczejąca sterta pokrytych pleśnią kamieni.
- Stanie się tym dopiero wówczas, gdy się poddasz i przestaniesz o niego wal-
czyć. Ta posiadłość ma wspaniałą kilkusetletnią historię. Słyszałam, jak opo-
wiadałeś o niej Liamowi. I jest tu pięknie... naprawdę pięknie - powtórzyła, uprze-
dzając jego protest. - Lasy, łąki... nawet fosa - dodała z uśmiechem - a także sam
zamek. W tej chwili jest w ruinie, jednak w przeszłości niewątpliwie przetrwał już
wiele równie złych okresów. Panuje w nim magiczna atmosfera. Aby przywrócić
go do dawnej świetności potrzeba jedynie pracy, zaangażowania i czułej troski.
- Potrzeba pieniędzy - stwierdził kwaśno Flynn.
- Przecież jesteś autorem bestsellera.
- Jednak na bankach to nie robi żadnego wrażenia.
- Skąd wiesz? Rozmawiałeś z nimi, jeszcze zanim twoja książka odniosła
sukces. Kiedy dowiedzą się, jak świetnie się obecnie sprzedaje, niewątpliwie zre-
widują swoje nastawienie. Poza tym, jeżeli odnowisz kilka sal, możesz stworzyć tu
centrum konferencyjne albo ośrodek wypoczynkowy. Masz tę wspaniałą wielką ja-
dalnię... - urwała i wyjaśniła zmieszana: - Rozejrzałam się tutaj trochę, podczas wa-
szej... dyskusji. Ta sala doskonale nadawałaby się na zebrania i bankiety. W części
zamku mógłbyś urządzić pensjonat - ciągnęła, coraz bardziej zapalając się do swo-
jego pomysłu. - Pomyśl, ilu ludzi z ochotą zjadłoby śniadanie z panem starodawne-
go zamczyska. Kiedy już powstanie stadnina, mógłbyś organizować wczasy w sio-
dle. Możesz też zatrudnić przewodników, którzy oprowadzaliby wycieczkowiczów
i opowiadali o barwnej historii posiadłości Dunmorey. Ten zamek to kopalnia moż-
liwości i twój największy skarb. Nie wolno ci się go pozbywać!
- Do diabła, Saro, nie stać mnie na to, by go zatrzymać.
Wzruszyła ramionami.
- Skoro zamierzasz się poddać... Rób jak uważasz.
S
R
W każdym razie Liam zobaczył już zamek i możemy jutro wyjechać.
Flynn zacisnął szczęki i obrzucił ją gniewnym spojrzeniem.
- Dawniej byłaś miłą młodą dziewczyną - rzekł szorstkim tonem. - Do licha,
co się z tobą stało?
Sara się uśmiechnęła.
- Spotkałam ciebie, urodziłam Liama i dorosłam.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
- A zatem co proponujesz? - zapytał Flynn i oparł się o regał, starając się
sprawić wrażenie bardziej opanowanego, niż naprawdę się czuł.
- Proponuję, żebyś nie podejmował żadnych drastycznych kroków, takich jak
sprzedaż Dunmorey, dopóki nie wypróbujesz możliwości, które ci przedstawiłam.
- Ale jak mam to uczynić? - zapytał zniecierpliwiony. - Wiem, że usiłujesz mi
pomóc, ale już jutro mam spotkanie w banku i jeżeli chcę coś od nich uzyskać, mu-
szę wystąpić z nowym planem biznesowym, pokazującym w jaki sposób zamie-
rzam zwiększyć dochody posiadłości.
- Więc to zrób. Przedstaw im plany utworzenia centrum rekreacyjnego i pen-
sjonatu oraz zorganizowania zwiedzania zamku.
Jej pomysł wydał mu się obiecujący. Poza tym pełna entuzjazmu Sara wyglą-
dała uroczo. Miała zarumienione policzki, oczy jej błyszczały i emanowała energią,
tak jak sześć lat temu, gdy zamierzała rozpocząć studia medyczne.
Wbrew sobie poczuł, że jej zapał zaczyna mu się udzielać. Jednak wciąż jesz-
cze się wahał, obawiał się wzbudzić w sobie nadzieję.
- Dlaczego chcesz pomóc mi zachować zamek? - zapytał.
Sara zwalczyła pokusę, by zbyć go jakąś wymijającą odpowiedzią. Spojrzała
mu prosto w oczy i odrzekła:
- Ponieważ tobie na nim zależy.
To była prawda.
Lecz Sara wciąż nie znała powodów, dla których Flynn sprowadził ją i Liama
do Irlandii. Rozpaczliwie pragnęła wierzyć, że zależy mu nie tylko na ich synu, lecz
również na niej. Ale nie miała odwagi o to spytać i zdana była wyłącznie na przy-
puszczenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]