[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łożeniu.
- Niektórym wcale to nie przeszkadza - burknęła pani
Salter wojowniczo. - Nie wszyscy urodziliśmy się ze srebrnymi
łyżeczkami w ustach, ale i tak nie podoba mi się, że pani
Catherina traktuje mnie z góry. Moi rodzice byli przynajmniej
małżeństwem, chociaż tata czasami strasznie bił mamę. -
Chciała, żeby Decima już sobie poszła, bo miała ochotę się
napić.
Decima jednak usiadła przy kuchennym stole.
- Musiało cię to bardzo boleć.
- Byłam najstarsza z siódemki, panno Wells, a tata umarł,
kiedy miałam dziesięć lat. Mama zaczęła dorabiać jako praczka,
żeby związać koniec z końcem. Troje z rodzeństwa zmarło
w końcu na suchoty.
- Bardzo ci współczuję - rzekła Decima. - Czy twoja matka
żyje?
- Tak. Związała się z jakimś łajdakiem z Shoreditch. Na-
66
stępny nierób, którego mama wcale nie obchodziła, tylko chciał
dostać w swoje brudne łapska Lizę, moją najmłodszą siostrę.
- Ach, ci mężczyzni - rzuciła Decima.
Pani Salter spojrzała na nią ze zdumieniem. Miała nadzieję,
że zaszokuje niemile widzianego gościa. Doszły ją słuchy, że
panna Wells została wyrzucona z domu przez swojego ojca,
ale wystarczyło przyjrzeć się jej sukniom, żeby się domyślić,
że nie jest jakąś biedaczką. Tak czy inaczej kucharce nie
uśmiechało się, żeby jakaś tam bogata pannica schodziła do
niej na dół i szarogęsiła się w jej kuchni.
- Pani też coś takiego przeżyła, panienko? - zapytała jednak
z ciekawością.
Decima potrząsnęła przecząco głową.
- Podejrzewam, że twoja Liza jest ładna; ja nie.
- Ale w końcu nie jest zle, bo wylądowała pani tutaj,
panienko - stwierdziła kwaśno pani Salter.
Decima była przyzwyczajona do nadzorowania służby w du
żym domu i nie zamierzała znosić bezczelności. Uniosła brew.
- Pani Thompson poprosiła mnie, bym, póki tu jestem,
pomogła jej w prowadzeniu domu. Zeszłam na dół, żeby
dopilnować przygotowania obiadu.
Ale damulka. Toż to jeszcze dziewczyna, pomyślała pani Salter.
Przyzwyczaiła się już do tego, że ma panią Thompson okręconą
wokół palca, i nie chciała, żeby ta dziewucha jej się wtrącała.
- Słucham tylko poleceń pani Thompson.
- Chyba jednak nie, bo posiłki, które przygotowujesz, są
niej adalne. Dzisiaj chciałybyśmy trochę zimnego mięsa i sałatkę.
Nic wykwintnego, ale wiem, że na targu można teraz dostać
ogórki i zieloną sałatę, a co do mięsa, to nie podawaj tej starej
szynki, tylko może kurczaka. Dziękuję.
67
- Pan Peverell będzie miał coś do powiedzenia na ten
temat - zadeklarowała pani Salter z rękami opartymi na bio
drach.
- Zgadza się - odparowała Decima. - Sama z nim poroz
mawiam. A na razie zabraniam ci pić w czasie pracy. Jeśli
lubisz zwalać się pod stół, proszę bardzo, ale dopiero kiedy
już zrobisz swoje. To twoja sprawa, tylko pamiętaj, nie w czasie
pracy. - Skinęła głową i wyszła z kuchni.
Zaraz po jej wyjściu pani Salter odwróciła się i wytargała za
ucho pucybuta, który podśmiewał się z niej ukryty w kącie.
W krótkim czasie Decima poczuła się na Golden Sąuare
jak w domu. Kłopot sprawiała jej tylko pani Salter, która
toczyła z nią wojnę podjazdową, ale za to miała po swojej
stronie Catherinę i Georgię, które twardo za nią obstawały.
Decima cieszyła się wolnością, z jaką mogła wypowiadać
swoje opinie, a Catherinę, chociaż protestowała, zachwycała
jej otwartość.
- Nie jest pani winna temu, że pani rodzice nie byli mał
żeństwem - oświadczyła stanowczo Decima, kiedy wreszcie
pani Thompson zdobyła się na odwagę i wyznała jej swoją
tajemnicę. - Jeśli sir George coś pani zapisał, to uczynił tak
dlatego, że to była jego powinność. Osobiście uważam, że mógł
zrobić więcej. Pięćset funtów to wcale nie jest tak dużo.
- Ale on się spodziewał, że mąż będzie mnie utrzymywał. -
Catherina westchnęła. Pan Thompson widział w niej tylko
zródło dochodu i był zły, kiedy się okazało, że Catherina
w posagu dostała marne pięćset funtów, co zresztą sobie potem
na niej powetował.
68
- Pieniądze - mruknęła Decima, także wzdychając. - Dla
czego to kobiety sÄ… zazwyczaj takie biedne? Tak jakby pieniÄ…dze
należały się tylko mężczyznom. Wynika to chyba z tego, że
to oni je kontrolują. - Miała nadzieję, że kiedy skończy dwa
dzieścia jeden lat, nikt nie będzie robił jej trudności z przejęciem
należnego jej spadku po ciotce.
- Ale mężczyzni potrafią z nich zrobić o wiele lepszy użytek
niż my, droga panno Wells. Niech pani popatrzy na mojego
brata. Miał czterysta funtów od ojca, gdy wyjechał do Indii,
a teraz jest bogatym człowiekiem, wartym dwadzieścia razy
więcej. Ja nie wiedziałabym, od czego zacząć.
- A czym zajmuje się pan Alexander? - zaciekawiła się
Decima.
- Importuje towary z Indii; jedwab, bawełnę, jutę, chyba
prawie wszystko.
Decima nie ciągnęła tematu. Jej zdaniem, z Alexandrem
trudno było się dogadać. Jej bracia albo ją ignorowali, albo
poniżali. Jeśli jej nawet słuchali, to tylko po to, żeby potem ją
wyśmiać lub powiedzieć, że gada bzdury.
Alexander za to był niezmiennie uprzejmy i nie tylko jej
słuchał, ale także odpowiadał. Decimę wytrącało to z równo
wagi. Spotykali się zazwyczaj wieczorami, ale choć każdego
dnia przyrzekała sobie, że będzie układna i uprzejma, jak
przystoi gościowi, za każdym razem pakowała się w kłopoty.
Choćby ten wieczór, kiedy zmierzyła się z panią Salter, tak
bardzo zresztÄ… typowy.
Choć raz mogli się raczyć naprawdę dobrym posiłkiem.
Pieczeń cielęca i szpinak były kruche, cytrynowy pudding lekki
i smakowity. Wszyscy zauważyli różnicę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]