[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jest częścią mnie, nieodłączną częścią. A równocześnie padam jej do nóg i
ubóstwiam ją, ponieważ różni się tak bardzo od kobiet, które w życiu
spotkałem czy choćby tylko sobie wyobrażałem.
I wiesz to wszystko, znając ją tak krótko? zapytał lord Marston.
Powinienem był się domyślić, że nie zrozumiesz odparował ze
złością książę. Bo niby dlaczego? Nie jesteś przecież Słowianinem!
Lord Marston pomyślał, że to szczera prawda. Wiedział, że
ekstrawagancki temperament jest narodową cechą Słowian, niemal
powodem do dumy, jak seks dla Francuzów. Dusza była w ich życiu czymś
równie istotnym, jak dla Anglika godność i prawość. Zapaławszy do kogoś
miłością książę kochałby więc nie tylko sercem, ale i duszą. Jeśli Lokita, na
co wszystko wskazywało, znalazła miejsce w jego duszy, Zdarzyło się coś,
czego lord Marston nigdy dotąd nie obserwował.
Książę podszedł do okna i podniósł swą piękną głowę, aby spojrzeć w
rozgwieżdżone niebo.
Lokita jest gwiazdą powiedział. Ale wezmę ją w ramiona i
będzie moja, jak zostało zapisane, gdy pierwsza z gwiazd zalśniła na niebie.
Zszedłszy następnego ranka na śniadanie, lord Marston zastał swego
gospodarza przy stole.
Obaj mężczyzni ubrani byli w stroje do konnej jazdy, gdyż książę
udawał się zawsze tuż po śniadaniu na przejażdżkę po Bois, a lord Marston
miał wielką ochotę mu towarzyszyć, zwłaszcza że mógł dosiąść jednego ze
znakomitych rumaków księcia.
Wchodząc do pokoju lord Marston zauważył w wyrazistych oczach
księcia czujność i blask, co stanowiło dla niego ostrzeżenie, że zanosi się na
coś niezwykłego.
Jeśli umówiłeś się z Lokitą powiedział, siadając przy stole nie
ma powodu, żebym z tobą jechał.
Nie umówiłem się odparł książę ale wiem, gdzie ją znajdziemy.
Zaśmiał się cicho. Postąpiłem bardzo subtelnie i dyplomatycznie,
Hugo. Byłbyś ze mnie dumny.
Co takiego zrobiłeś? zapytał lord Marston.
Wydobyłem od Lokity informację, że jezdzi każdego ranka po Bois.
To było takie proste. Podziwiała moje rumaki, a gdy zapytałem, czy jezdzi
konno, stwierdziła, że lubi to bardziej niż cokolwiek poza tańcem.
Zgodziliśmy sięt że najprzyjemniejsze są przejażdżki wczesnym rankiem,
gdy w Bois nie ma jeszcze tłumów całej paryskiej śmietanki.
I jej duenna tego słuchała? zapytał lord Marston.
Dowiedziałem się, czego chciałem odparł książę. Myślę,
prawdę powiedziawszy, że bazyliszek był jeszcze trochę senny.
Pewnie nie mam po co ci mówić, że jestem oburzony twoim
zachowaniem stwierdził lord Marston.
Tylko Anglicy mogą cytować przysłowie: W miłości i na wojnie
wszystkie chwyty dozwolone", a potem się do niego nie stosować!
odparował książę.
Dżentelmeni powinni postępować fair powiedział surowo lord
Marston. Twój sposób postępowania przypomina strzelanie do siedzącej
kaczki! Jest to równie łatwe!
Na pewno nie odparł książę. Ale nie będę się chwalił, bo to
przynosi pecha!
W dodatku jesteś przesądny! przygadał mu lord Marston.
Rzeczywiście Lokita zawładnęła bez reszty twoimi uczuciami. Miejmy
nadzieję, że nie doznasz zawodu.
Nigdy tak się nie stanie odparł książę. Słyszysz, Hugo? Nigdy!
Trudno nie słyszeć, skoro podnosisz głos stwierdził lord Marston.
Zanim jeszcze zdążył zjeść śniadanie, książę zaczął nalegać, że powinni
już wyruszyć do Bois.
Nie było w tym nic niezwykłego, że gdy przejeżdżali przez Pola
Elizejskie, oglądali się za nimi przechodnie, a kobiety, zachwycone urodą
księcia, wpatrywały się w niego, dopóki nie zniknął im z oczu.
Dotarłszy do Bois, pojechali kłusem między drzewami, a potem zaczęli
galopować po otwartej przestrzeni, gdzie książę odbywał co rano
przejażdżki.
Lokita zjawiła się dopiero jakąś godzinę pózniej i podjechała ze
służącym w ich kierunku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]