[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to, aby móc być przy nim!"
Niewolnice tańczyły pięknie, kołysząc się w takt cichej muzyki; wtedy syrena wzniosła w górę cudne
białe ramiona, stanęła na palcach i popłynęła po posadzce; tańczyła tak, jak nikt dotychczas nie tańczył;
przy każdym poruszeniu piękność jej była bardziej widoczna, a jej oczy przemawiały do serc wymowniej
niż śpiew niewolnic.
Wszyscy byli zachwyceni, a zwłaszcza książę, który nazwał ją swoją małą znajdką, a ona tańczyła dalej,
chociaż za każdym razem, kiedy jej noga dotykała ziemi, czuła ból, jakby stąpała po ostrych nożach.
Książę powiedział, że musi pozostać przy nim na zawsze, i pozwolił jej spać pod swoimi drzwiami na
aksamitnych poduszkach. Kazał jej zrobić męskie ubranie, aby mu towarzyszyła w konnych wycieczkach.
Jezdzili przez pachnące lasy, gdzie zielone gałęzie uderzały ich po ramionach, a małe ptaszki śpiewały
wśród zieleni liści. Wchodzili na wysokie góry i chociaż jej delikatne nóżki krwawiły i wszyscy to widzieli,
śmiała się i biegała za nim aż tam, gdzie przepływały pod nimi obłoki jak stada ptaków lecących do
ciepłych krajów. Dopiero nocą w pałacu księcia, kiedy inni spali, wychodziła na szerokie marmurowe
schody, chłodziła swoje rozpalone nogi w zimnej morskiej wodzie i myślała o swoich, tam w głębi morza.
Pewnej nocy jej siostry trzymając się za ręce wynurzyły się z wody i śpiewały tak smutnie, mała syrena
przesłała im ręką pozdrowienia, a one poznały ją i opowiedziały, jak bardzo ich wszystkich zasmuciła.
Odtąd odwiedzały ją codziennie, a jednej nocy zobaczyła w dali starą babkę, która od wielu lat nie była
ponad morzem, i króla mórz w koronie na głowie. Wyciągali do niej ręce, ale nie odważyli się podpłynąć
blisko lądu jak siostry.
Z dnia na dzień książę coraz bardziej cenił małą syrenkę i pokochał ją tak, jak się kocha dobre, drogie
dziecko, ale nie przychodziło mu wcale na myśl, aby uczynić z niej królową, a przecież musiała zostać
jego żoną, aby zdobyć nieśmiertelną duszę, inaczej w dzień jego zaślubin stanie się pianą morską...
"Czyż mnie nie kochasz więcej od wszystkich!" - zdawały się mówić oczy syreny, kiedy brał ją w swe
ramiona i całował jej piękne czoło.
- Tak, ty jesteś mi najdroższa - mówił książę - bo ty masz najlepsze serce ze wszystkich, ty jesteś mi
najwierniejsza i jesteś podobna do jednej młodej dziewczyny, którą kiedyś widziałem, ale której pewnie
już nigdy nie zobaczę. Byłem na tonącym statku, fale rzuciły mnie na brzeg, przed świątynię, gdzie wiele
dziewcząt służyło Bogu; najmłodsza znalazła mnie na brzegu i uratowała mi życie, widziałem ją tylko
dwa razy, jest jedyną istotą, którą na tym świecie mógłbym pokochać, ale ty jesteś do niej podobna,
ledwie że nie zacierasz jej obrazu w mojej duszy; ona jest poświęcona Bogu i dlatego jakaś dobra
gwiazda zesłała mi ciebie, nie rozłączymy się nigdy.
"Ach, on nie wie, że to ja uratowałam mu życie - myślała syrena - zaniosłam go przez morze aż do lasu,
gdzie stoi świątynia, siedziałam okryta morską pianą i czekałam, aż przyjdą ludzie. Widziałam piękną
dziewczynę, którą on kocha bardziej ode mnie. - I mała syrena westchnęła głęboko, gdyż płakać nie
mogła. - Ta dziewczyna jest poświęcona Bogu, nigdy nie wróci do świata, nie spotkają się nigdy, a ja
jestem przy nim, widzę go codziennie, będę o niego dbała, będę go kochała, poświęcę mu swoje życie!"
Lecz oto rozeszła się wieść, że książę ma się żenić z piękną córką króla ościennego państwa, i dlatego
40
tak wspaniale wyposażył swój statek. Mówiło się, że książę jedzie oglądać ziemie króla ościennego
państwa, miał zabrać ze sobą wielką świtę, ale w istocie jechał, aby poznać jego córkę. Syrena
potrząsnęła głową i śmiała się, znała myśli księcia o wiele lepiej niż wszyscy inni.
- Muszę jechać - powiedział do niej. - Mam zobaczyć piękną księżniczkę, moi rodzice tego pragną,
ale nie zmuszą mnie nigdy, abym ją wprowadził do domu jako moją żonę; nie mogę jej kochać, bo nie
jest podobna do pięknej dziewczyny ze świątyni, do której ty jesteś podobna; gdybym miał się ożenić,
wolałbym raczej ciebie, moja ty mała, niema znajdko, z tymi twoimi wymownymi oczami. - I całował jej
czerwone usta, bawił się jej długimi włosami i kładł swoją głowę na jej sercu, które marzyło o ludzkim
szczęściu i nieśmiertelnej duszy.
- Nie boisz się przecież wody, moja mała niemowo - powiedział książę, kiedy stali na wspaniałym statku,
który ich wiózł do sąsiedniego kraju; opowiadał jej o burzy i o ciszy morskiej, o dziwnych rybach w
głębinach morza i o tym, co tam widzi nurek, a ona słysząc to uśmiechała się, wiedziała przecież lepiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]