[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pełnej szacunku. Sępi Dziób wykorzystał to i w dwóch susach znalazł się przy mężczyznie.
Przyłożył rękę do kapelusza i ukłonił się.
- Good morning, old man! Czy może mi pan powiedzieć, gdzie znajdę ekscelencję od
ministra von Bismarcka? Starszy pan przyjrzał mu się uważnie.
- Chce pan rozmawiać z ekscelencją? Kim pan jest?
- Hm. To mogę powiedzieć tylko wysokości od jego ministra.
- Był pan z nim umówiony?
- No, my old master.
- W takim razie będzie pan musiał odejść z kwitkiem.
- Na to nie mogę się zgodzić. Mam do Bismarcka bardzo ważną sprawę.
- Prywatną?
Old master wywarł duże wrażenie na westmanie.
- Właściwie nie powinienem rozmawiać z panem - odparł po chwili namysłu - ale zrobię
wyjątek, bo uważam pana za dżentelmena. Nie, to nie jest sprawa prywatna. Więcej nie mogę
zdradzić.
- Czy nie zna pan kogoś, kto mógłby cię wprowadzić do jego ekscelencji?
- Owszem. Ale nie ma go tutaj. To porucznik huzarów gwardii. Nazywa się Kurt Unger.
Przyjdzie na pewno pózniej, a ja nie chciałem dłużej czekać.
Coś drgnęło na twarzy starszego pana.
- Znam porucznika. Specjalnie przyjeżdża do Berlina, aby pana zameldować hrabiemu
von Bismarckowi?
- Tak.
- Sądziłem, że jest za granicą.
- Opóznił swój wyjazd, ponieważ w Reinswalden dowiedział się ode mnie rzeczy, które
uważał za stosowne przekazać ministrowi.
27
- W takim razie zastąpię porucznika i wprowadzę pana do von Bismarcka. Oczywiście
musi mi pan powiedzieć, kim jest.
- Dobrze, ale nie tutaj. Nie chcę, by słyszał odzwierny. Starszy pan uśmiechnął się i
zaprowadził trapera do przedpokoju.
- Teraz jesteśmy sami. Może pan mówić.
- Ale tu znowu ktoś stoi jak słup soli. Mężczyzna skinął i lokaj oddalił się natychmiast.
- Jestem myśliwym z prerii i kapitanem dragonów Stanów Zjednoczonych, my old friend.
- Czy to, co pan nosi, jest uniformem armii amerykańskiej?
- Nie. Jeśli pan to uważa za mundur, to musi się pan diabelnie mało znać na sprawach
wojskowych! Lubię sobie pożartować. Włożyłem ten strój, aby się zabawić kosztem innych.
- Dziwne upodobanie! Ale do rzeczy. Jeżeli mam pana przedstawić ministrowi, muszę
wiedzieć, co sprowadza pana do niego.
- Właśnie tego nie wolno mi zdradzić.
- W takim razie nie mogę pana zaprowadzić do von Bismarcka. Dodam tylko, że hrabia
nie ma przede mną tajemnic.
- A więc jest pan niejako jego zaufanym adiutantem?
- Tak mniej więcej można by mnie nazwać.
- No więc zaryzykuję. Przybywam z Meksyku.
Na twarzy starszego pana pojawił się wyraz zaciekawienia.
- Czy brał pan udział w tamtejszych walkach?
- Oczywiście, my old friend. Z początku byłem przewodnikiem pewnego Anglika, który
przywiózł Juarezowi pieniądze i broń.
- Towarzyszył pan lordowi Drydenowi?
- W górę Rio Grandę del Norte, dopóki nie znalezliśmy Juareza.
- A więc zna pan Juareza?
- O, wielokrotnie z nim rozmawiałem.
- Jak tam się rzeczy mają z jego przeciwnikiem, Maksymilianem?
- Kiepsko. Jego władza zagrożona, tron tak samo. Jako Amerykanin i zwolennik Juareza,
niewiele sobie z tego robię. Ale ubolewam, że sromotnie oszukano tego człowieka. Ach,
zdradziłem panu tyle, że właściwie mogę pokazać swoje dokumenty.
28
Starszy pan przejrzał je szybko, jeszcze raz zmierzył trapera wzrokiem od stóp do głów i
zauważył:
- Dziwaczni są tam u was ludzie...
- Tu też - przerwał myśliwy.
- Teraz przedstawię pana hrabiemu, gdyż...
W tym momencie naprzeciw nich otworzyły się drzwi i ukazał się w nich von Bismarck.
Głośna rozmowa, prowadzona w przedpokoju, przeszkadzała mu w pracy i zaintrygowała go.
- Wasza królewska mość jeszcze tutaj? - zapytał z ukłonem, zwracając się do starszego
pana.
- Wasza królewska mość? - powtórzył zaskoczony Sępi Dziób. Von Bismarck spojrzał na
niego niemal z lękiem. Natomiast nazwany królewską mością uśmiechnął się przyjaznie.
- Nie powinien się pan przerażać.
- Ani mi się śni! - zawołał traper. - Ale jeśli ten master nazywa pana królewską mością, to
jest pan chyba królem pruskim?
- We własnej osobie.
- Niech to piorun trzaśnie. Co ze mnie za osioł! Ale skąd niby miałem wiedzieć? Starszy,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]