[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śmieje.
Po chwili z ulgą ujrzała chłopca odesłanego przez Leseamona. Chłopiec
prowadził kozlę uwiązane na krótkiej lince.
- Och, popatrz, czy to nie jest piękne? - Ze śmiechem dotknęła ramienia
Sama. - To pewnie ich ulubieniec. Chcą mi go pokazać.
- Masajowie nie znają pojęcia zwierząt domowych, Kate. Zwierzęta
spełniają tutaj wyłącznie funkcję wyznaczoną im przez naturę.
Coś w tonie jego głosu sprawiło, że spojrzała na niego uważniej, a
uśmiech zamarł na jej ustach.
RS
83
- O Boże, chyba nie chcesz powiedzieć...? Sam, to chyba nie jest ten
prezent dla mnie.
- Obawiam się, że tak. - Zacisnął usta i nagle objął ją mocno w pasie. -
Kate, to nie jest tak, jak myślisz. Chyba powinnaś...
- Sam, popatrz! - przerwała mu i patrzyła zafascynowana, jak młody
Masaj przykrył pysk i nozdrza kozlęcia rękami. Kozlę jakby się zachwiało,
opadło na przednie nogi, i Kate zmartwiała. - Sam, ja tego nie rozumiem.
Sam, co oni robią? Dlaczego...
- Kate, nie patrz. - Przytulił ją mocniej. - Patrz na mnie, kochanie.
Było już jednak za pózno. Ostrze noża zabłysło w promieniach słońca i
nagle strumień krwi trysnął na ziemię. Zwierzę wydało dziwny, bulgotliwy
dzwięk i w ciągu kilku minut zostało obdarte ze skóry i poćwiartowane.
Kate czuła, jak krew odpływa jej z twarzy.
- Oni je zabili, Sam. Poderżnęli mu gardło. - Zwilżyła wargi, świadoma,
że ramię Sama ochrania ją niczym tarcza. Czuła napięcie jego mięśni. -
Sam, robi mi się niedobrze.
- Nic ci nie będzie - odparł spokojnie. - Już po wszystkim, Kate.
Odetchnij głęboko i uśmiechnij się.
Ją zaś co chwilę chwytały mdłości. Z niemym przerażeniem patrzyła na
to, co kilka minut temu było żywym zwierzęciem, a teraz stało się kawałami
mięsa nadzianymi na patyki. Sam prosi ją, żeby się uśmiechnęła! Miała
wrażenie, że się przesłyszała, niemniej -z pewnym wysiłkiem - zrobiła
właśnie to, o co ją prosił.
- Jeszcze kilka minut - obiecał - a potem jakoś cię stąd wyciągnę.
Jego głos docierał do niej jakby poprzez mgłę; nie wiedziała, dlaczego
nieustannie słyszy w nim nutkę rozbawienia. Potem zaśmiał się głośno i
klepnął Kate po ramieniu.
- Idziemy, kochanie.
Kochanie! Czyżby to jakaś nowa gra wyobrazni? Człowiek, który
przeżył szok, miewa czasem omamy. Wstrzymała oddech, gdy Sam ścisnął
jej rękę i powoli odsuwał od roześmianej grupy. Nie wiedziała, kiedy
znalezli się w samochodzie. Osada pozostała w tyle za drzewami.
- Już dobrze, możesz odetchnąć - powiedział. Odchyliła się na oparcie
fotela, z trudem chwytając powietrze i usiłując zwalczyć mdłości.
- Przepraszam - wyszeptała w końcu. - Chyba nie zachowałam się
właściwie, ale to był dla mnie szok. Nie spodziewałam się...
- Kate, już po wszystkim. Zapomnij o tym - powiedział i musnął palcem
jej policzek.
Zadrżała i spojrzała na niego z ukosa.
RS
84
- To chyba nie będzie takie łatwe - odparła.
- Wiem, że to był dla ciebie szok - przyznał spokojnie. - I dlatego nie
chciałem, żebyś wychodziła z chaty.
- Co? A więc wiedziałeś, co się stanie?
- Raczej się domyślałem - mruknął posępnie. - Musisz pamiętać, że
kultura Masajów bardzo się różni od naszej. To, co widziałaś, było
odpowiednikiem naszego wręczania kwiatów. Kozlę zostało poświęcone na
twoją cześć.
- Biedne zwierzątko. Przecież to właściwie było dziecko. - Oczy
wezbrały jej łzami. - Wolałabym dostać bukiet kwiatów.
Położył rękę na jej ramieniu, a kiedy próbowała się cofnąć, drugą ręką
ujął jej brodę.
- Kate, nie uciekaj - szepnął. - Cały dzień chciałem cię pocałować.
Pogłaskał ją po policzku i poczuła, że nie ma siły dłużej z nim walczyć; z
nim ani z niczym innym.
- Masz rację - przyznała. - Przesadziłam.
- Większość ludzi by się tak zachowała - szepnął.
Kate poczuła się cudownie oszołomiona. Ciekawa była, czy Sam o tym
wie. Z lekkim zażenowaniem stwierdziła, że chyba tak, bo jego ręka zaczęła
się powoli zsuwać z jej policzka w dół.
- Kate - szepnął. - Chcę się z tobą kochać. Teraz. Znieruchomiała, ujrzała
niepokój w jego oczach i przeraziła
się, uświadamiając sobie, jak mało brakuje, by mu uległa. Patrzył na nią
w milczeniu, jakby zdając sobie sprawę z jej rozterki.
- Obiecałem sobie, że więcej do tego nie dopuszczę - powiedział w
końcu. - Ale wystarczy, żebyś tylko znalazła się blisko mnie, a...
Jej ciało przesunęło się bezwiednie ku niemu. Sam westchnął i zaczął ją
całować. Poprzez bluzkę czuła ciepło jego skóry. Gdy zadrżała z pożądania,
szepnął:
- Niech to się wreszcie stanie, Kate. Przecież chcesz.
Nie mogła zaprzeczyć. Pragnęła go każdą cząstką swego jestestwa. A
jednak wbrew sobie wyszeptała:
- To szaleństwo, Sam.
- Nie walcz z tym. - Jego głos stał się jakby bardziej szorstki. - Czy masz
pojęcie, jak na mnie działasz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •