[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Majki.
– Ala!!! – krzyczała dziewczyna, a echo jej głosu niosło się
po korytarzu. – Alicja wyłączyła kuchenkę i wyszła na korytarz.
Otworzyła szeroko drzwi i stanęła twarzą w twarz z Majką.
– Co się tak wydzierasz?
– A, żebyś mnie usłyszała.
– Słyszę, głucha nie jestem.
– Krzyś w przedszkolu? – zapytała Majka.
– W przedszkolu. Wejdziesz? – Alicja odsunęła się w głąb
korytarza, aby przepuścić gościa.
– Nie. Ty idziesz do mnie.
– Ale jak to? Gotuję obiad.
– Tak to, że babcia zaprasza cię na kawę. Musimy
porozmawiać o wyjeździe. Obiad nie zając, nie ucieknie.
Dokończysz później.
– Dobrze.
– No to już. Ubieraj się.
Kobiety weszły do niedużego wiekowego domu. Korytarz
wyłożony był starą boazerią, a podłoga linoleum w kratkę. Weszły
do kuchni. Przy stole siedziała babcia. Kiedy tylko je zobaczyła,
poderwała się na równe nogi.
– Dzień dobry, Tosiu.
– Alu. – Tosia podeszła do kobiety i mocno ją przytuliła.
Lubiła tę młodą, zaradną kobietę.
– Miałaś nas odwiedzać, i co?
– Och – westchnęła Alicja. Faktycznie, odkąd Krzysiu
poszedł do przedszkola, a potem do zerówki, nie odwiedziła Tosi
ani razu. – Biję się w piersi. To życie tak szybko pędzi. Praca,
przedszkole, domowe obowiązki.
– Rozumiem. – Tosia skinęła głową. – Siadaj, zaparzyłam
dobrej kawy i upiekłam serniczek.
Ala usiadła przy stole na drewnianym krześle.
– A więc słyszałam od mojej wnuczki, że jedziemy nad
morze.
– Też o tym słyszałam. – Alicja uśmiechnęła się.
– I co o tym myślisz?
– Że to szaleństwo.
– Może warto czasami zaszaleć? – Tosia uśmiechnęła się do
Ali.
– Może i tak. Tylko teraz w mojej sytuacji… Straciłam
pracę… To znaczy jestem już prawie zdecydowana, ale wahanie
wciąż mi towarzyszy. Powinnam wysyłać CV, a nie urządzać sobie
wakacje.
– „Powinnam”. Przez całe życie wypowiadałam to słowo.
„Powinnam” to i tamto też. Jestem po siedemdziesiątce i dopiero
teraz wiem, że tak naprawdę powinnam już dawno zadbać o siebie.
To dobry moment na wyjazd. Morze wiosną jest ponoć piękne.
– Czyli nie pozostaje nam nic innego, jak jechać.
– Nareszcie – westchnęła Majka. – Jedziemy przecież na trzy,
cztery tygodnie, a nie na całe życie.
– Tak, tylko że… – Alicja zamieszała kawę.
– Skończ już z tymi wątpliwościami. Nabierzesz wiatru w
żagle, odpoczniesz. Zaczniesz pisać. – Majka puściła do Ali oko.
– Mądrze gada ta moja wnuczka.
Roześmiały się.
– To co, jedziemy jutro oglądać nasze autko.
– Jedziemy.
Przez całą wizytę Antonina była uśmiechnięta od ucha do
ucha. Mimo iż była starszą kobietą, jej twarz była niezwykle
piękna. Skóra, pokryta już zmarszczkami, była wiotka, ale za to
oczy… W tych oczach kryła się sama radość.
Babcia jak zwykle dużo mówiła o sobie, Rodzinnej i
Majeczce. Widać było, że kobieta bardzo kocha wnuczkę. W życiu
wiele przeszła, ale wciąż była wesołą kobietą, uśmiech nie
schodził z jej twarzy. Na odchodne wręczyła Alicji kilka
czekoladek. Ala poczuła się jak mała dziewczynka.
– Dziękuję, ale proszę zachować te czekoladki dla jakiś
dzieciaków.
– Nie marudź, tylko bierz! Jak nie zjesz ty, zje Krzyś.
– Dziękuję.
– Pamiętaj, że jutro jesteśmy umówione! – krzyknęła za nią
Majka.
– Pamiętam. – Alicja pomachała kobietom na odchodne.
Następnego dnia Ala z Majką pojechały oglądać samochód.
Obchodziły busa już z piąty raz.
– No i co myślisz? – zapytała Majka.
Alicja wzruszyła ramionami.
– Nie znasz się na samochodach?
– Nie znam. – Odgarnęła do tyłu włosy.
– W ogóle?
– W ogóle. A dlaczego sądziłaś, że się znam?
– Masz prawko! To chyba oczywiste.
– Potrafię jeździć, ale nic poza tym.
– To dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
– Majka! – Alicja się uniosła. – Nigdy nie twierdziłam, że
jestem specem od aut. Mieliśmy z Adamem jeden samochód, o
którym nie miałam bladego pojęcia. Wszystkim zajmował się mąż,
a ja od czasu do czasu prowadziłam.
– No i co teraz?
Obie skierowały wzrok na samochód.
– No i co? Podoba wam się? – Do kobiet podszedł staruszek,
który był właścicielem busa.
– Nie wiemy.
Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech.
– Ach wy, kobiety… – Zaczął kręcić głową. – Powiem wam
szczerze, samochód nie jest nowy, to oczywiste, ale jest na
chodzie. Podwozie trochę rdzewieje. Ma już swoje lata. To
okazyjna cena, ale jeśli wybieracie się w dłuższą trasę, przydałoby
się kilka drobnych napraw.
– To znaczy?
– Wymiana skrzyni biegów, nowe opony, naprawa hamulców
i wszystkich podzespołów. Mogę wam polecić dobrego mechanika, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •