[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wspomnieniach i starym przerażeniu. Smród stodoły za sklepem rzeźnika wypełniał mu nozdrza,
a mężczyźni przed nim i tunel ściekowy wydawały się nierealne.
Przestań, Darrick! zawołał Mat. Uważaj, do diabla! W ten sposób Kabraxis ma nad tobą kon-
trolę. Jeśli chodzi o mnie, to przez tego przeklętego demona zatraciłem się wśród duchów i pewnie
jeszcze bym tam był, gdybyś nie znalazł miecza Hauklina.
Darrick zacisnął miecz w pięści, ale oskarżał go o to, że wprowadził ich w ślepy zaułek. Może
i Mat uważał, że miecz był potężnym talizmanem, który pozwalał iść z podniesionym czołem prze-
ciwko demonom, ale Darrick nie. Była to przeklęta rzecz, podobnie jak inne, o których mówił. Palat
miał kiedyś przeklętą broń — wiedział, o czym mówi, kiedy nie podobał mu się miecz Hauklina.
To demon, Darricku, powiedział Mat. Bądź silny.
— Nie mogę — wyszeptał głucho Darrick. Przyglądał się światłom pochodni na drugim końcu
kanału, gdzie zbierali się strażnicy.
— Nie możesz czego? — spytał Taramis.
— Nie mogę uwierzyć — odparł Darrick. Przez całe życie szkolił siew niewierze. Nie wierzył,
że ojciec go nienawidzi. Nie wierzył, że był bity z winy ojca. Wyrobił w sobie wiarę, że życie to
ciąg dni w sklepie rzeźnika, a dobry dzień to taki, kiedy ojciec niczego mu nie połamał.
485
Ale uciekłeś od tego, wyszeptał Mat.
— Uciekałem — wyszeptał Darrick — ale nie mogłem uciec przed swoim przeznaczeniem.
Uciekłeś.
— Nie — odpowiedział Darrick, spoglądając na strażników.
— Czekają — powiedział Palat. — Zauważyli, że jest nas zbyt wielu, aby obeszło się bez pa-
ru trupów po ich stronie. Zamierzają poczekać, ściągnąć więcej łuczników i powystrzelać nas jak
kaczki.
Taramis podszedł do Darricka.
— Wszystko w porządku?
Mężczyzna nie odpowiedział. Wypełniała go bezradność, a on starał się ją odepchnąć. Uczucie
gniotło mu pierś i ramiona, utrudniało oddychanie. Przez ostatni rok zepchnął całe życie na dno
butelki, utopił w cienkim winie, którym upijał się w każdej tawernie, do której trafił. Potem popełnił
błąd, starając się wytrzeźwieć i uwierzyć, że w jego życiu było coś więcej niż tylko bezradność.
Coś więcej, niż pech i uczucie bycia niechcianym, które prześladowało go przez całe życie.
Jesteś bezwartościowy, syknął głos jego ojca.
Po cóż się uratował? Aby umrzeć w kanałach jak szczur? Darrick nie wiedział, czy śmiać się,
czy płakać.
486
Darrick, zawołał Mat.
— Nie, Mat — odpowiedział Darrick. — Zaszedłem dość daleko. Pora to zakończyć.
Taramis podszedł bliżej, unosząc latarnię tak, aby oświetlić mu twarz.
— Darrick?
— Przyszliśmy tu, aby umrzeć — powiedział Darrick, odpowiadając zarówno Taramisowi i Ma-
towi.
— Nie przyszliśmy tu, aby umrzeć — odparł Taramis. — Przybyliśmy tu, aby zdemaskować
demona. Kiedy czczący go ludzie zobaczą, kim jest naprawdę, odwrócą się od niego i będą wolni.
Darrick czuł się tak źle, że słowa mędrca z trudem do niego docierały.
To demon, powiedział Mat.
— Mówisz do swojego przyjaciela? — spytał Taramis.
— Mat nie żyje — odparł Darrick ochrypłym szeptem. — Widziałem, jak umiera. Pozwoliłem
go zabić.
— Czy jest tu z nami? — spytał Taramis.
Darrick potrząsnął przecząco głową, ale wydawało mu się to tak odległe, jakby ciało należało do
kogo innego.
— Nie. Nie żyje.
487
— Ale rozmawia z tobą — powiedział mędrzec.
— To kłamstwo — odparł Darrick.
To nie kłamstwo, ty skończony durniu! wybuchnął Mat. Niech cię, ty tępaku. Zawsze najtrudniej
było cię przekonać do czegoś, czego nie widziałeś i nie mogłeś dotknąć. Jeśli teraz mnie nie posłu-
chasz, Darricku Lang, odejdę na zawsze drogą duchów. Nigdy nie zaznam spokoju. Czy chcesz, aby
to mnie spotkało?
— Nie — odpowiedział Darrick.
— Co mówi? — spytał Taramis. — Czy dotarliśmy na miejsce?
— To sztuczka — odparł Darrick. — Mat twierdzi, że demon siedzi w mojej głowie i próbuje
mnie osłabić. Mówi, że nie jest demonem.
— Wierzysz mu? — pytał Taramis.
— Wierzę, że w mojej głowie siedzi demon — odparł Darrick. — W jakiś sposób zdradziłem
was wszystkich, Taramisie. Przepraszam.
— Nie — powiedział Taramis. — Miecz jest prawdziwy. Przyszedł do ciebie.
— To była sztuczka demona.
Mędrzec potrząsnął głową.
— Żaden demon, nawet Kabraxis, nie mógłby mieć władzy nad mieczem Hauklina.
488
Ale Darrick pamiętał, jak tam, w ukrytym grobowcu, miecz stawiał mu opór.
Ten miecz nie mógł zostać wyciągnięty tak od razu, powiedział Mat. Nie mógł. Musiał poczekać
na mnie. Widzisz, on wybrał nas obu. Dlatego włóczyłem się jak potępiona dusza, ani tu, ani tam.
Takie jest moje miejsce. A teraz zbliża się ten trzeci, mówię ci.
— Zbliża się ten trzeci — powtórzył bezmyślnie Darrick.
Taramis przyjrzał się mu, zbliżając latarnię do jego oczu.
Mimo irytacji, że ktoś świeci mu po oczach, Darrick czuł, iż nie może się ruszyć.
Nie jesteś moim synem, ryczał ojciec w jego głowie. Ludzie patrzą na ciebie i wcale by mnie nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •