[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szybko też odkrył, że Szczapa jest homoseksualistą i że w jego przeszłości pojawiali
133
się parokrotnie młodzi, uzdolnieni chłopcy, których otaczał opieką. To ów oficer
przyprowadził do domu sekretarza Michała Brochę, dwudziestojednoletniego studenta
polonistyki, zarazem początkującego literata. On też zaczął upowszechniać plotkę, iż
związek Szczapy z Brochą ma naganny, bo homoseksualny charakter.
Wszakże podsunięcie schorowanemu, zależnemu od narkotyków mężczyznie
młodego, ambitnego Brochy - kontynuował kapitan - już niedługo okazało się
poważnym błędem. Młodzieniec nie chciał być zabawką Szczapy. Nie zamierzał też
zostać narzędziem intryg oficera. W dodatku nie był sam. Wprowadził do domu przy
alei Róż dziewczynę, młodszą o dwa lata, piękną i niezależną uczennicę liceum
plastycznego! W ślad za nią pojawiła się kolejna młoda kobieta: koleżanka z klasy i
przyjaciółka, imieniem Wandzia.
Kontrola nad tą trójką młodych wymyka się rychło manipulatorowi. Okazuje się, że
dziewczyna Brochy zaczyna być zazdrosna o swego chłopca. Podejrzewa, słusznie lub
nie, że ten zdradza ją ze Szczapą. Zaczyna nienawidzić opiekuna Michała z całego
młodego, dziewczęcego serca. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej.
Bożena Brodzka, bo o niej tu mowa, córka budowniczego polskiej telewizji,
profesora Kamila Brodzkiego, wpada w oko naszemu oficerowi. Próba uwiedzenia
uczennicy kończy się klęską uwodziciela: dostaje po nosie, a właściwie po twarzy, od
dumnej, niezależnej dziewczyny. Sytuacja szybko teraz zmierza do tragicznego finału:
Michał Brocha skarży się na ciążącą mu znajomość ze Szczapą, pisze o tym bez
ogródek w opowiadaniu dedykowanym opiekunowi.
Bożena grozi zerwaniem z Michałem, czemu ten stara się zapobiec.
Na koniec dziewczyna ujawnia zamiar opisania rodzicom wszystkiego, co dzieje się
przy alei Róż 6A. Najgrozniejsze dla szantażysty okaże się jednak to, że w chwilach
lepszego samopoczucia i tym samym pełniejszej oceny sytuacji Szczapa postanawia
uwolnić się od swego prześladowcy.
Zapiski sekretarza na kartkach kalendarza ściennego wskazują, że tuż po świętach
wielkanocnych zaplanował wizytę u znajomego prokuratora.
Ten krok miał definitywnie położyć kres panoszeniu się oficera w jego domu oraz
eskalowaniu przemocy wobec niego i dwojga młodych.
Wirski przerwał, wypił łyk wody i przyjrzał się zgromadzonym.
Tylko twarz Kowadły wyrażała silne emocje: wściekłość pomieszaną z żądzą
odwetu.
Oblicze pułkownika Kłysińskiego, głównego tak niedawno oponenta, pozostało
obojętne, niemal martwe; miny pozostałych oficerów bezpieczeństwa znudzone,
podobnie jak twarze milicjantów.
Wyjątek stanowił generał Krochmalski, którego cała postać zdawała się wołać do
zebranych: A nie mówiłem, że będzie jeszcze ciekawie!
- Wydaje się kontynuował oskarżenie Wirski - że szantażysta przejrzał zamiary
Szczapy. Zważywszy wagę grzechów, jakie miał na sumieniu, usunięcie sekretarza
wydawało się wyjściem najprostszym i najbezpieczniejszym.
Rzuciwszy zaś podejrzenie na jedno lub nawet oboje młodych: Michała Brochę i
Bożenę Brodzką, zyskiwał dodatkowe gwarancje bezkarności. Szczapa przestał mu być
zresztą potrzebny: wszystkie tajemnice, jak mniemał, zostały już wykradzione.
A więc decyzja o zabójstwie! Najlepszym rozwiązaniem było sprowokowanie do
134
działania Michała lub Bożenę, aby sami wykonali za niego mokrą robotę!
Pytanie tylko, czy mieliby wystarczającą motywację, by posunąć się aż do zbrodni?
Czy starczyło by im determinacji?
- Cóż to za brednie! - nie wytrzymał Kowadło. - Towarzysze, wyłączcie wreszcie tę
szczekaczkę!
- Ciszej, majorze! - usadził go Kłysiński.
Zmiana frontu, dokonana przez dygnitarza, nie uszła uwadze zebranych poza coraz
bardziej zaciekłym majorem Kowadłą.
- Inny problem dla planującego zabójstwo ciągnął nie zrażony kapitan czyli ranga
naukowa i polityczna dokonań profesora Brodzkiego, sprawił, że jego córka
pozostawała trudno osiągalnym celem, nawet dla oficera bezpieczeństwa.
Policzek wymierzony przez dziewczynę piekł boleśnie, ale odwetu w stosunku do
niej rozsądnie było zaniechać. Jednak on nie chciał rezygnować.
Kapitan spojrzał na kartkę z punktacją i sięgnął do teczki, z której wyjął oba tomy
Czarnej pyjamy Renarda oraz trzy inne przedwojenne kryminały.
Na koniec dwie fiolki zawierające cyjankali: znalezioną w pojemniku na śmieci przy
Zmiałej oraz tę pozostawioną przez Kowadłę u Tatiany Rypnis.
W świetle wiedzy uzyskanej w tym krótkim, ale intensywnym śledztwie, przyczyną
śmierci towarzysza Szczapy było zatrucie substancją z grupy cyjankali.
Zmierć nastąpiła natychmiast po zażyciu trucizny.
Wkrótce potem ktoś pociągnął za spust służbowej tetetki denata i dość starannie
upozorował samobójstwo, pamiętając, że ofiara była leworęczna.
Równocześnie jednak sprawca pozostawił szereg zagadkowych śladów, mówiłem o
tym podczas poprzedniej odprawy, śladów w rodzaju czarnej jedwabnej piżamy
produkcji włoskiej, odcisków szminki na kieliszku czy w końcu drugiego tomu
opowiadań erotycznych i sensacyjnych Czarna pyjama, wydanych w Warszawie w
latach dwudziestych. Nie mogliśmy jednak ustalić, w jaki konkretnie sposób otruto
sekretarza; czy użyto wobec niego przemocy, czy podstępu, na koniec zaś, co się stało
z fiolką morfiny lub butelką koniaku, do której dosypano zapewne truciznę.
Podejrzany przez bezpieczeństwo o współudział w zabójstwie Michał Brocha zniknął
w tajemniczy sposób, a pierwszy, najbardziej oczywisty trop prowadził do domu
Brodzkich, na ulicę Zmiałą. Dlatego też podjęliśmy dyskretną obserwację tego miejsca.
Rezultaty były natychmiastowe, zarazem spektakularne, jednak jak się zaraz
przekonamy, zbyt spektakularne!
W środę 14 kwietnia odkryliśmy w mieszkaniu Brodzkich i w jego pobliżu dwa
obiekty: fiolkę z resztkami cyjankali oraz pierwszy tom książki Czarna pyjama.
Udało się również sfotografować dwa listy Michała do Bożeny Brodzkiej, ale
negatywy przechwycone zostały lub zniszczone przez agentów bezpieczeństwa!
Na szczęście, jeden z moich ludzi, fotografując listy, zapamiętał sporo z ich treści.
Autor pisał w nich o ciążącej mu znajomości ze Szczapą, a także o tym, że nigdy jej
nie zdradził i że chciałby, aby wszystko było znowu tak, jak dawniej.
Jak powiedziałem, kluczowe dla sprawy dowody zostały zniszczone.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]