[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jedzeniem pachnącym przyprawami i smażoną cebulą. Kobiety i dzieci biegały tam i
z powrotem, nosząc tace pełne różnorodnych potraw. Stoły poustawiano w cieniu
pod drzewami. Chłopcy podkradali od czasu do czasu jakieś kęsy, a mężczyzni
donosili dzbany wina. Owoce lata zostaną zatrzymane w małych pokoikach
wiodących do kuchni: owoce zalane armaniakiem, kaczki konserwowane w sosie
własnym w glinianych garnkach czy suszące się warzywa strąkowe. W jednym z
takich pokoi Jane urządziła sobie biuro.
Uwielbiała takie obrazy wyobrazni i kochała ten dom, ponieważ tak łatwo je
111
wyczarowywał. Kuchnia łączyła ją z prawdziwym życiem, z życiem prawdziwej
rodziny w samym sercu wielkiej wspólnoty. Wyobrażała sobie, jak radość i dobry
humor przy kolacji w czasie żniw ułatwiają podział obowiązków bez zbędnych
pytań, kłótni czy oszukiwania. Wszyscy usiądą razem, zjedzą wieczorny posiłek i
będą się cieszyć, że są razem. Jeśli jedno z dzieci zachoruje, wiele osób zaoferuje
swoją pomoc; jeśli mężczyzna ma jakieś wady, wszyscy wyrobią sobie o nim opinię
i nie będzie mógł wymówić się, że wzywają go zadania skali międzynarodowej, ani
udawać, że jest kimś innym, niż jest naprawdę.
 Wierzysz mu?  Louisa wrzuciła ostatni strąk do koszyka.
 Komu? Michaelowi?
 Tak. Praca do czwartej rano?
 To się często zdarza  wyjaśniła Jane przykrywając patelnię z fasolką
przykrywką.  Pozostało jeszcze obranie cebuli. Cholera! Znowu przy tym
popłaczemy! Poza tym nie wierzę mu. Kiedyś potrafiłam wykryć, kiedy on kłamie i
ugania się za panienkami, ale trwa to już tyle lat, przez jego łóżko przewinęły się
całe zastępy dziwek i wymyślił już tyle wymówek, że się pogubiłam. W ogóle nie
wierzę niczemu, co on mówi. Byłabym głupia, gdybym mu wierzyła, prawda? 
Przekroiła pierwszą cebulę; nóż się ześlizgnął i zraniła się w palec.  Cholera! Szlag
by to trafił! Ten nóż się do tego nie nadaje.  Podbiegła do zlewu, opłukała ranny
palec i owinęła go bandażem. Krew natychmiast przesiąkła na zewnątrz.  Ale i tak
najczęściej wiem, co on robi. Wolałabym nie wiedzieć ani nie myśleć o tym i żyć jak
w raju dla głupich, tak jak on sobie życzy. Ja w końcu też bym tak wolała. Po prostu
nic nie wiedzieć. Ale wiem. Mówi cos do mnie, a ja wiem, że i tak kłamie. Wcale go
nie ma tam, gdzie twierdzi, że jest. Jest jak duch, obrazek lub cień.  Podniosła
głowę i Louisa zobaczyła o wiele więcej łez, niż mogła wycisnąć z niej jakakolwiek
cebula.
 A co z tą kobietą, którą zaprosiłaś?
 Przyjdą. Jej mąż zadzwonił dziś rano.  Wspomnienie o tym znowu wywołało
szloch Jane.  Co ja narobiłam. Louiso?! Boję się.
 Co on może zrobić? Jeśli zaprzeczy, że miał z nią romans, nie będzie mógł
twierdzić, że coś knujesz zapraszając ją. Oni razem pracowali, prawda?
 Tak. Będzie ją traktować jak wszystkich pozostałych gości. Znasz go, Louiso.
Zawsze gra idealnego męża. Właśnie dlatego nie mogę go znieść. Gdyby był
kochliwym żółtodziobem lub beznadziejnym amantem, łatwiej mogłabym go
tolerować...
112
 Coś ty!  Louisa wykrzywiła usta.  Kiedyś sama się w nim kochałam. Zawsze
zachowuje się tak, że nie można mu się oprzeć. Mogłabym być małą, lojalną
kobietką, gdyby mnie do tego zachęcił, ale on nigdy niczego takiego nie zrobił. Więc
co mogę zrobić?
Jeśli nie brać pod uwagę bogatego, stalowego wystroju, sala przylotów na
lotnisku w Tuluzie wyglądała jak przyjęcie w Londynie. Michael zrozumiał jednak z
podsłuchanych fragmentów rozmów, że atmosfera była tu znacznie lepsza: ludzie
mniej udawali i więcej okazywali sobie przyjazni.
 Czy nie spotkaliśmy się kiedyś u Briana Guinessa?
 Bardzo możliwe.
 Słyszałem, że się niedawno ożenił...
 Podobno. Ale nie wiem, z kim. Słucham? Nie usłyszałem!
 Chyba z tą samą. Fajna kobitka. Dziewięćdziesiąt procent pasażerów sprawiało
wrażenie, jakby się znali. Od razu rozpoznawali też Michaela, ale nie znając go
osobiście i nie chcąc popełnić jakiegoś nietaktu, nie zaczepiali takiej osobistości.
Ignorowali go. Czuł się przez to dziwnie odizolowany. Prawdę mówiąc, było to dla
niego co najmniej poniżające. To samo działo się zawsze, gdy tylko opuszczał swoje
terytorium. Już w wieku siedmiu lat bywał wykluczany ze społeczności rówieśników
na placu zabaw. Ale wtedy wiedział, dlaczego tak się dzieje: zawsze był od nich
lepszy. Prawda polegała na tym, że on sam wykluczył siebie z towarzystwa kolegów.
Po skończonych lekcjach sam wracał do domu. Oboje jego rodzice byli
bibliotekarzami i jedno z nich zawsze pracowało na wieczorną zmianę. Poza tym,
ojciec był sekretarzem lokalnego towarzystwa historycznego, co zazwyczaj zabierało
mu kilka wieczorów w tygodniu. Jako para, byli dla siebie samowystarczalni, a
Michael był ich jedynym dzieckiem. Mieli mały domek na przedmieściu z pokojami
wyklejonymi brązową tapetą w liściaste wzory. W domu było strasznie cicho, a
jedyne dzwięki wydawały głośno tykające zegary. Ta cisza w miarę dorastania coraz
głośniej odbijała się echem w jego głowie. Kiedy wyprowadzał się z domu, miał
wrażenie, że cisza ta huczy mu w głowie jak młot. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •