[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wpłynąć na Ursyna. Nikt w połowie Szczecina , poza Aacinniczką, nie odważy się do cze-
gokolwiek go nakłaniać. On jest autorytetem. O jego sympatię zabiegają chciwiej niż o pie-
71
niądze na przykład. Czasem wycofuje się z tej swojej partyzantki. Zrywa z redakcjami, za-
czynają krążyć słuchy, że ostatnio niewiele znaczy . Ale nikt w to do końca nie wierzy.
Młodzi pisarze nawiedzają go z tekstami. Działacze stawiają wino. Aktorzy wyczekują jego
sądów, które często przybierają postać fraszki, aforyzmu i krążą w połowie Szczecina . To,
że głośny krytyk stołeczny skwituje petitową wzmianką któryś spektakl, jakiś tom debiutanc-
kich opowiadań pozostaje w opinii publicznej bez echa. Czeka się na Ursyna. Ważne, co
powie Ursyn. Gdybyż choć trochę pochwalił, jeżeli powie, że niezależnie od tego, czy rzecz
jest poroniona, ktoś może mieć akurat ochotę, aby przeczytać ostatnią nowelkę, a ktoś przed-
ostatnią, więc tego... głośny krytyk może się schować. Nie zna się, a pisze. Kto wie lepiej?
On i Ursyn! Co za porównanie. Nikt nie odważy się wpływać na Ursyna. On jest tym, które-
mu się udało. Zagospodarował wokół siebie teren. On coś zrobił. Skonstruował. Ma. Jest sil-
niejszy. I tylko Aacinniczka traktuje go jak młokosa, który miał zasłużony bardzo dobry, ale
za często grymasi.
Z wizytÄ…? Z wizytÄ…?
Pachnie mocną kawą. Miele w ustach całe torfowisko tej wspaniałej goryczy, do której tak
tęsknię. Miałem szczęście, w żadnej kawiarni nie dostanę takiego szatana , jaki czeka mnie
tutaj! Cha cha cha! skojarzenie: szatana ! Jej ptasi lucyferyzm i piekielna kawa. Z wizy-
tÄ…? Z wizytÄ…?
Ze zmartwieniem.
To się niezle składa, mruczy, ona też ma zmartwienie, jej Zmartwienie przyszło z ciężkim
kacem i od rana siedzi na balkonie. Ten pan. Teraz, Tram, nie uciekniesz. Niewidzialny de-
miurg, wścibski Operator już ustawił kamery, sprawdza światłomierzem napromieniowanie
twoich włosów i ścian barwy bzu, na tle których stanąłeś, krzątanina, w megafonach płomyki
rozkazów, kręcimy! pobyt wchodzi już w stadium montażu, dzień się zgrabnie zakompo-
nował... Człowiekiem, który siedzi na balkonie, właściwie półleży na fotelu wyplatanym wi-
kliną, jest co nie musi ciebie dziwić, znajomości Aacinniczki są rozległe, jej połowa Szcze-
cina , używając dowcipu matematyków szkolnych, jest tą większą połową tym człowie-
kiem jest... Aacinniczka ma wiernych przyjaciół na Rynku Tobruckim, jakieś baby fioleto-
we od denaturatu, jacyś ślepcy sprzedający pieprz z przemytu (z owej słynnej afery z pie-
przem), złomiarze tym człowiekiem jest stryj Kostka, Fryderyk.
Mieszanina twoich uczuć, Tram.
Wstyd, że wczoraj uderzyłeś go po karku, a chciałeś rozwalić mu gębę. Wstyd, że on się
bÄ™dzie ciebie wstydziÅ‚. A ty tego nie lubisz. Ów lÄ™k przed montażem, przed nieprzeczuwalnÄ…
fabularyzacją wydarzeń, które się fabularyzują s a m e; nie rozumiesz tego same . Jak to:
same? Lekki wstrząs metafizyczny. I protest rozumu. Złość, że taki zbieg okoliczności staje
się problemem. Więc chęć znieczulenia. No, spotkałem stryja Fryderyka, myślisz. No to co?
Równie dobrze mógłbym spotkać Mawkę. Oczywiście: równie dobrze skreślasz. Na tej
samej zasadzie mógłbym spotkać Mawkę, to brzmi lepiej. Całe szczęście, że to t y l k o stryj
Fryderyk. Ze zmartwieniem? Ze zmartwieniem? Opowiadaj. Przepraszam, że z pewnością
zjawiam się nie w porę. O dziesiątej z wizytą? Z uchylonych drzwi wypada biały pudel. Oka-
zuje spontaniczną radość, tarza się na czubkach moich butów, zostawia po sobie dwa mokre
lusterka. (Aacinniczka: Psu nie wolno, psu nie wolno!) Stryj Fryderyk z balkonu: Bo może
to ja? Może ja przyszedłem nie w porę? Aacinniczka: No, uciekaj! Bardzo pies. Bardzo
pies. Nie rozumie, co nas dziś ugryzło, jednego i drugiego. Doskonale się składa, mówi, że
wpadłem. Właśnie teraz, kiedy stryj Fryderyk...
(Stryj Fryderyk: Ja siÄ™ nie nadajÄ™.)
...przyniósł swoje pamiętniki. Omówimy razem. Człowiek tyle widział. Tyle przeszedł.
Aacinniczka wertuje zeszyt. Teraz, mówi, gdy doszedł do pochyłych lat życia, dużo złego
przecierpiał, sporo krzywd doświadczył, smołę żuł, zabłąkany w niekończącym się lesie, pa-
znokciami zdzierał z sosen żywicę i żuł, grdykę przegryzł w okopach żołnierzowi Wehr-
72
machtu, kiedy nie miał machorki palił miętę, mieszał suchą miętę z okurkami i ćmił, sma-
kowało, bo mówi się trudno, teraz chciałby opisać, jak i co. A bez pani pomocy Prusa ze
mnie nie będzie śmieje się stryj Fryderyk. Ot, niejedno przeszedłem. Nie młody ja. Bywa,
ranek zaświta różowieńki-różowy, niebo tak i bez jednej chmurki, nagiusieńskie-nagie, a co
ja? Ni to spać, ni nie spać. Ni wstać, ni poleżeć. I ni żyć, ni umierać. I tak bywa. A jakże?
Myż się z panem Henrykiem znamy. Prawda, nie? rechoce natrętnie, mieszcząc w tym pół-
kaszlu i półśmiechu, na krawędzi jakieś joż twoja mać , jakieś prędkie pies ci mordę lizał ,
krztusi się, wymienając moje imię na kawałki śmiechu:
He... he... nrykiem, joż twoja mać, ...nry, a prawda, a? Ha, haa!
Ale tych, mówi dalej Aacinniczka, tych realiów jest mało, przeważają medytacje, porzeka-
dła. Dlaczego nie opisał, jak układało się jego życie w pierwszych dniach po odzyskaniu
Szczecina, kiedy był osadnikiem w Dębnie? (Aacinniczka: A samogon pan pędził? Samo-
gon? Stryj Fryderyk: Nie każdemu może się spodobać. Jakże pisać na tematy samogonu?
Aacinniczka: Na tematy, na tematy. Samogończyk z kartofli można pić. Ja na przykład
pędziłam. Wiele rzeczy robiłam. Handlowałam tytoniem. Widzi pan, literatura... Stryj Fry-
deryk: To się nie nadaje. Nie nadaje się do druku. Prawda?) Ten pamiętnik, mówi Aacin-
niczka, jest miejscami traktatem o naprawie świata. I wykładem systemu wierzeń. O, na przy-
kład, zagadnienie piękna. Pan Fryderyk znał kryminalistę, z którym jadł jedną łyżką, pił z
jednego kubka. Przytacza jego słowa jeśli który policejskij brzydki, tak on swołocz, a jak
ładny mężczyzna, postawny, w kolorach, krzywdy nie wyrządzi, bo zło w parze z brzydkością
chodzi . I od razu medytacje, ogólniki. Czemu Fryderyk nie zajął się bliżej tą postacią? Trze-
ba usiąść i poprzypominać, bez pośpiechu, z ołóweczkiem w ręku, co takiego jeszcze mówił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]