[ Pobierz całość w formacie PDF ]
operą. Zadziwiało go, jak otwarcie okazywała co czuje, teraz całą sobą
manifestowała swój zachwyt.
Podziwiał też jej doskonałe kształty, mocno odsłonięte w wieczorowej,
wydekoltowanej kreacji. Suknia była obcisła i naszywana cekinami, a na
długiej, gładkiej szyi Holly pięknie i tajemniczo połyskiwały różowe brylanty.
Całkowicie, od czubka głowy po koniuszki palców w satynowych
pantofelkach, weszła w rolę księżnej. Co więcej, sprawiała wrażenie, że zrobiła
to z wielką łatwością.
Wiadomość o ich podróży bardzo szybko stała się publiczną własnością,
więc kiedy wysiedli z limuzyny przed gmachem opery, na ulicy oczekiwał ich
tłum ciekawych. Holly jednak wcale to nie spłoszyło, nie okazywała też
rozczarowania, że ich sam na sam znów zakłóciła obecność wielu świadków.
Przeciwnie, z wdziękiem porozmawiała z tym i owym, czarując zarówno tłum,
jak i fotoreporterów. A kiedy zasiedli w swojej loży, śledził ich wzrok
większości widzów. Casper był przekonany, że obserwowanie jego żony dla
84
S
R
nich też było czymś znacznie ciekawszym niż sama opera i sopranowe arie
Primadonny.
Ale Holly wcale to nie przeszkadzało.
Musiał przyznać sam przed sobą, że dotąd jej nie doceniał. Sądził, że
nowa rola okaże się dla niej ciężkim brzemieniem. Tymczasem ona skarżyła
się jedynie na to, że spędzał z nią za mało czasu.
W przypływie pożądania zaczął się zastanawiać, czy nie zaproponować,
żeby wyszli już po pierwszym akcie. Ale widać było, że Holly tak świetnie się
bawi, że nie miał sumienia przerywać jej przyjemności.
Miała w sobie tyle entuzjazmu - dla ludzi, których spotykała, dla opery,
nawet dla rugby. Zaskakiwała go wciąż na nowo, ale zawsze na plus.
Pałac, w którym zamieszkali, wydawał się Holly wśród gwarnego miasta
przedsionkiem raju. Na dachu był taras pełen egzotycznych roślin i kwiatów,
pnących się po ozdobnej, kutej z żelaza balustradzie, w oddali widać było
pięknie oświetlone Koloseum.
- Więc ten pałac należy do któregoś z twoich przyjaciół? - zapytała z
niedowierzaniem. - Masz rzeczywiście niezwykłych i wpływowych znajo-
mych.
- Tu mamy więcej prywatności, niż mielibyśmy w hotelu czy jako goście
prezydenta.
Tym razem naprawdę byli sami i to wzmagało jeszcze intymny nastrój.
Holly chciała być z Casperem sama, ale kiedy wreszcie do tego doszło,
poczuła się dziwnie niepewna i zakłopotana.
Zdawała sobie sprawę, że w operze prawie nie odrywał od niej wzroku,
pochlebiało jej to. Wiedziała, że w wieczorowej sukni wygląda szczególnie
dobrze i dlatego postanowiła nie zmieniać jej do kolacji.
- Podoba ci się moja suknia? - zapytała. - Nie jest za obcisła?
85
S
R
- To ty mi się podobasz, a nie suknia - mruknął i pogłaskał ją po ręce.
- W porządku, teraz zaczynam czuć się jak na randce - powiedziała z
nerwowym chichotem i wzięła od niego kieliszek szampana. - Pogoda jest
wspaniała, zupełnie ciepło jak na to, że mamy dopiero marzec.
- W końcu jesteśmy sami i będziemy rozmawiać o pogodzie? - zapytał
Casper kpiąco. - Czy dzisiejszy dzień bardzo cię zmęczył?
- Nie, było bardzo miło. Dziękuję - odpowiedziała ostrożnie.
- To było pewnie mniej męczące, niż te wszystkie wizyty, które
odbywasz. Jesteś w pierwszej fazie ciąży i twój lekarz powiedział mi, że to
może być wyczerpujący czas. Większość kobiet w twojej sytuacji wolałaby
poleżeć sobie na słońcu z książką.
- Gdybym za ciebie nie wyszła, nadal pracowałabym jako kelnerka,
nieważne w ciąży czy nie - odparła sucho.
Wciąż z pewnym niedowierzaniem patrzyła na bajkowe otoczenie, w
którym się nagle znalazła.
- Bycie twoją żoną nie jest czymś szczególnie męczącym. Ktoś wszystko
za mnie załatwia, mówi mi, gdzie mam być i kiedy. Jest nawet ktoś, kto
dobiera mi stroje. Ktoś inny zajmuje się moją fryzurą i makijażem. Ja mam
tylko się pojawić i porozmawiać z ludzmi.
- A pogaduszki to twoje ulubione zajęcie - zauważył z uśmiechem i
poprowadził ją do stołu, na którym połyskiwała srebrna zastawa i płonęły świe-
ce. Powietrze napełniał zapach kwiatów. - Muszę przyznać, że nie
przypuszczałem, że tak świetnie poradzisz sobie ze swą popularnością. Kiedy
cię poznałem, wydawałaś się bardzo niepewna siebie. Nie zdawałem sobie
sprawy, jaka jesteś serdeczna, życzliwa i ciepła. Masz wyjątkowy talent do
ludzi.
- Naprawdę?
86
S
R
Holly rozpromieniła się, słysząc tę pochwałę, nagle zrobiło jej się ciepło
na sercu.
- Dlaczego zostałaś kelnerką?
- A co jest złego w pracy kelnerki?
- Nie ma nic złego w pracy kelnerki, ale mogłabyś osiągnąć znacznie
więcej. Nie ulega wątpliwości, że jesteś bardzo zdolna i inteligentna. Nawet
jeżeli matematyka ci nie szła".
- Nigdy nie miałam wielkich ambicji - wyznała Holly z obawą, że jej
szczerość może popsuć atmosferę. - Wiem, że takie stwierdzenie nie jest
modne ani poprawne politycznie, ale moim jedynym pragnieniem było to, żeby
mieć dziecko. Inne dziewczyny chciały zostać lekarkami albo prawniczkami, a
ja chciałam tylko być mamą. Ale nie jakąś tam zwykłą mamą, tylko wspaniałą
i wyjątkową. I chociaż psycholog pewnie by dowodził, że chcę w ten sposób
odrobić to wszystko, czego nie dostałam od swoich rodziców - wydaje mi się,
że to wcale nie o to chodzi. Po prostu mam bardzo silny instynkt macierzyński.
- Masz rację, to politycznie niepoprawne. - Casper popatrzył jej w oczy. -
Większość kobiet, które znam, uważa, że na dzieci przyjdzie czas, kiedy
załatwią wszystkie inne życiowe sprawy.
Holly wolała nie myśleć o żadnych innych kobietach, które znał,
powiedziała więc:
- Ja zawsze dzieci stawiałam na pierwszym miejscu, nie na końcu.
- Nie lubisz być sama, prawda?
- Nie. Przypuszczam, że jako dziecko musiałam dużo być sama i
nienawidziłam tego. Po tym jak tata nas porzucił, mama musiała pracować, a
że nie stać jej było na opiekunkę, więc po prostu mnie zostawiała i musiałam
jakoś sobie radzić. Potem umarła i... - Holly urwała i wbiła wzrok w talerz. -
87
S
R
Powiedzmy, że samotność nie kojarzy mi się najlepiej. Taka pokręcona Holly -
dokończyła po chwili.
- Według mnie jesteś wyjątkowo zrównoważona, wziąwszy pod uwagę,
jak zwariowany jest świat dookoła nas. Może trochę marzycielska i naiwna.
Uśmiechnął się nieznacznie.
- Czy w dzieciństwie czytałaś dużo bajek?
- Co to za pytanie? Nie wierzę w czary, jeśli o to ci chodzi.
- Ale wierzysz w miłość - powiedział drwiąco.
- Miłość to nie bajka.
- Nie?
W jego oczach pojawił się cyniczny błysk.
- Czy zdajesz sobie sprawę, jak dziwacznie to brzmi? - zwróciła mu
uwagę Holly. - Jesteś księciem, mieszkasz w pałacu i mówisz, że nie wierzysz
w bajki. Zabawne. - Roześmiała się. - A skoro żyłeś jak w bajce, to co twoje
nianie ci czytały? Opowiastki o normalnych ludziach?
- Byłem zasypywany literaturą na temat poczucia odpowiedzialności i
obowiązku.
- Czyli o tym, czego potrzebuje kraj - odpowiedziała po namyśle. - Nie o
tobie jako o człowieku. A jak wyglądało twoje dzieciństwo? Czy to dziwne
uczucie być księciem?
- Nigdy nie byłem nikim innym, więc nie wiem. Ale dzieciństwo miałem
raczej normalne. Uczyłem się w domu, a potem wyjechałem do Anglii, do
szkoły z internatem. Studiowałem w Stanach, po studiach wróciłem do Santalii
i zacząłem pracować nad programem rozwoju turystyki w kraju.
- Wszyscy mówią, że zrobiłeś świetną robotę. Nie brakuje ci tego?
- Nadal śledzę większość projektów. Pewnie angażuję się w to bardziej,
niż powinienem.
88
S
R
Casper był tego wieczoru wyjątkowo rozmowny i chociaż nie poruszali
żadnych trudnych tematów, Holly i tak była zadowolona, że w ogóle ze sobą
rozmawiają.
- Chciałabym, żebyśmy to robili częściej - powiedziała spontanicznie i
zaczerwieniła się, bo Casper wstał od stołu z niedwuznacznym błyskiem w
oczach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]