X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z mocnym cudzoziemskim akcentem. - Pomogę pani
usiąść.
Silne dłonie ujęły ją pod pachami. Dostrzegła biały
strój pielęgniarki.
- Gdzie ja jestem? - spytała słabym głosem,
który z trudem rozpoznała jako własny. - Co
się stało?
- Nic strasznego - kobieta w średnim wieku
poklepała uspokajająco jej dłoń. - Złamany nos, ale
już złożyli. Złamany nadgarstek i potłuczone żebra.
- Jak? Gdzie? - Usiłowała sobie przypomnieć, gdy
ostry dzwięk klaksonu za oknem pobudził jej pamięć.
- Moi przyjaciele! Czy oni...
- Oboje czują się dobrze. Lepiej niż pani, seńorita
- zapewniła pielęgniarka. - To cud, że nikt z was nie
zginął.
- Kiedy mogę ich zobaczyć? - spytała Cassie,
niepewna, czy kobieta nie kłamie.
- Wszystko w swoim czasie. Pani rodzice i narze�
czony czekają na zewnątrz i ich wpuszczę najpierw.
- Narzeczony? - Cassie chciała powiedzieć, że nie
ma żadnego narzeczonego, ale przekraczało to jej
możliwości.
Niebo pociemniało, gdy przebudziła się ponownie.
Pokój oświetlały delikatne promienie bladego światła.
Czuła się trochę lepiej, ale obawiała się bólu. Ostrożnie
odszukała palcami nos i stwierdziła, że był otulony
twardym opatrunkiem. Oczywiście, przecież był zła�
many!
- Obudziła się pani. To dobrze. - Postać wstała
z krzesła przy oknie i ruszyła w jej kierunku. To była
ta sama pielęgniarka.
- Czuję się, jakbym dostała w twarz kamieniem.
- Wylądowała pani właśnie na kamieniu, kiedy
wyrzuciło panią z wozu - wyjaśniła.
- Chciałabym zobaczyć rodziców, jeśli jeszcze tu są.
- Tak, w poczekalni. Razem z pani narzeczonym.
Już drugi raz o tym mówiła. Kto to może być?
Peter Mason? Clive? Ale po co przyjeżdżaliby tutaj?
- Tylko moi rodzice - rzekła, wiedząc, że oni
odpowiedzą na jej pytania. Pielęgniarka wyszła po
nich na korytarz.
- Ale nas przestraszyłaś - wyznała matka, siadając
obok łóżka i ściskając dłoń Cassie. - To były najgorsze
trzy dni w moim życiu.
- Trzy dni? - wykrzyknęła Cassie. - Tak długo
byłam nieprzytomna?
- Doznałaś wstrząsu, a potem operowali ci nos
- poinformował Luther. - Gail i Steve wyszli z tego
tylko z zadrapaniami. Projekcja filmu odbyła się
wczoraj w Rzymie i Steve jest już niespokojny, ale nie
chcieli wyjeżdżać, zanim cię nie zobaczą.
- Myślę, że zechcesz ich widzieć przed Milesem
- dodała matka - by mogli wrócić do hotelu i spakować
rzeczy.
- Miles! - Cassie usiłowała usiąść i opadła z jękiem.
- Co on tu robi? I jeśli powiedział ci, że jesteśmy
zaręczeni...
- Nie. Powiedział tak lekarzowi, by uzyskać infor�
macje o tobie. Był tu dużo wcześniej niż my. Gdy się
dowiedział o wypadku, wynajął samolot.
- I autobus pełen kwiatów - dodał ojczym.
- Jak się dowiedział?
- Od Gail.
Cassie wzięła głęboki oddech.
- Poproś ją i Steve'a, tato.
Rodzice wyszli i po chwili do pokoju wpadła Gail
z mężem.
- Ale mieliśmy wycieczkę! - wykrzyknęła. - Mog�
liśmy zginąć.
- Ale nie zginęliśmy, więc przestań dramatyzo�
wać i powiedz, dlaczego, do diabła, zawiadomiłaś
Milesa.
Gail zerknęła błagalnie na męża, ale on z powagą
pokręcił głową.
- Ty dzwoniłaś, kochanie, i ty musisz wyjaśnić.
- Wiem, że go kochasz, więc kiedy cię zobaczyłam
w karetce, kiedy wyglądałaś, jakbyś stała u wrót
śmierci, pomyślałam, że zechcesz go zobaczyć zanim
umrzesz!
- Rany boskie! Mam tylko złamany nos i nadgar�
stek!
- Skąd miałam wiedzieć? Wyglądałaś strasznie.
1 Miles chyba też tak myślał, bo odkąd przyleciał, nie
wychodzi z kliniki. Nawet nie spał.
Głos Gail załamywał się, gdy wspominała wypadek.
Cassie nie potrafiła się gniewać.
- To, co zrobiłaś, było wzruszające i tak naprawdę
nie jestem zła. Teraz pocałuj mnie na pożegnanie
i lećcie do Rzymu.
Wyszli, a do pokoju zajrzała pielęgniarka.
- Jest pani gotowa na przyjęcie narzeczonego?
- Tak, proszę - Cassie przymknęła oczy, a gdy
otworzyła je znowu, stał nad nią Miles.
Nietrudno było uwierzyć, że nie spał od dwóch dni:
był blady, wymizerowany, z zapadniętymi policzkami
i bruzdami wokół ust.
- Dziękuję za kwiaty - powitała go chłodno. - Są
piękne.
- To na twoje powitanie - odparł i stanął bliżej
łóżka.
Nie dotknął jej nawet, lecz jego silna postać osłoniła
ją i dała poczucie bezpieczeństwa.
- Wyglądasz gorzej ode mnie - stwierdziła szczerze.
- Nic dziwnego. Byłaś nieprzytomna trzy dni, a ja
niepokoiłem się o ciebie.
- Niepotrzebnie, jak widać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •  
     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.