[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przekonam się, że wszystko jest w porządku. Więc zdejmij koszulkę...
Westchnęła. Nie przypominało to wielkiej sceny uwodzenia, o której śniła w długie samotne noce.
Ponieważ wcześniej było jej zimno, zamiast satynowej koszuli nocnej, w której zwykle spała,
włożyła długi T-shirt z grubej bawełny. A teraz mężczyzna jej marzeń patrzy na nią wzrokiem, w
którym trudno byłoby dostrzec pożądanie. Miała ochotę schować się pod kołdrę razem z tym
okropnym T-shirtem.
Richard badał ją w skupieniu.
- Chyba wszystko jest w porządku - oznajmił, nie podnosząc wzroku. - Tym razem miałaś szczęście.
- Kiedy spojrzał na nią i zobaczył jej minę, uśmiechnął się. - Ostatnio, gdy cię widziałem bez
ubrania, byłaś znacznie bardziej zadowolona.
- Wtedy zdjęłam je z innego powodu - odparowała.
- I od tej pory zdążyłaś już tego żałować? - zapytał.
- Nie, ale myślę, że ty tak.
Jego wzrok błądził po jej zaróżowionej skórze.
- Jesteś przekonana, że potrafisz czytać w moich myślach, prawda? Gdybyś była w innym stanie,
udowodniłbym ci, że nie żałuję tego, co zaszło pomiędzy nami tamtej nocy. Jesteś najbardziej
ponętną kobietą, jaką spotkałem w życiu. W innych okolicznościach...
- Tak? - podjęła wyzwanie, przeszywając go spojrzeniem błękitnych oczu. - Skoro ja ci
wybaczyłam, czemu ty nie potrafisz wybaczyć sobie?
- Wybaczyłaś mi?
- Tak. Chciałabym tylko powiedzieć Amelii, kim jestem, kiedy nadejdzie odpowiedni moment.
- A jeśli muszą upłynąć lata?
- Trudno, ale czy i na ciebie muszę czekać aż tak długo?
- A mogłabyś zostać moją żoną, wiedząc, że musielibyśmy żyć w kłamstwie? Nie mogę tego od
ciebie oczekiwać.
- Więc dla dobra Amelii mamy poświęcić siebie i łączące nas uczucie?
- Tak, jeżeli to będzie konieczne. Kiedy dowie się, kim jesteś, będzie miała żal do nas obojga: do
ciebie o to, że ją oddałaś, a do mnie, że nie powiedziałem jej prawdy.
- Nie! Dla mnie jest jasne, że pragnę ciebie i myślę, że ty pragniesz mnie. Jesteś jedynym
mężczyzną, którego kiedykolwiek kochałam, a ty uporczywie, w imię jakichś dziwnych zasad,
niszczysz nasze życie. W porządku, ale nie myśl, że będę czekała na ciebie w nieskończoność. Garth
już kilkakrotnie proponował mi randkę. Kto wie, czy następnym razem się nie zgodzę.
- Cóż takiego mogłoby cię zafascynować w Garcie? Zdo-
minowałabyś go w jednej chwili - zadrwił Richard, co tylko wzmogło jej oburzenie.
- Uroczo mnie przedstawiasz.
- Jesteś urocza... i dzielna... i piękna... Idę, zanim zapomnę o wszystkich zasadach - rzucił od drzwi.
- Zobaczymy się jutro, a gdy następnym razem będziesz chciała pobiegać, sprawdz najpierw
prognozę pogody. Mój Boże! Wyglądasz zupełnie jak twoja córka, kiedy się złości - dodał, kiedy
posłała mu chmurne spojrzenie.
- Nasza córka! - zawołała. - Twoja, ponieważ otaczasz ją miłością i opieką, moja przez wzgląd na
więzy krwi...
Mówiła to do siebie, bo Richarda już nie było.
Gdy przyszedł następnego dnia, była już na nogach. Krzątała się w fartuchu po ambulatorium.
- Jakieś problemy? - spytał.
- Nie. Czuję się dobrze. W każdym razie fizycznie.
- A psychicznie?
- Niezupełnie - przyznała - ale to nic nowego. Od lat brakuje mi spokoju wewnętrznego.
- Nie sądzisz, że teraz, po odnalezieniu Amelii, powinnaś go odzyskać?
- Nie całkiem. Zdaję sobie sprawę, że ktokolwiek by ją zaadoptował, nie skakałby z radości na mój
widok. Większość osób odesłałaby mnie na pewno z kwitkiem. Miałam szczęście, że trafiłam na
ciebie, Richardzie. Jesteś miłym i rozsądnym człowiekiem. Może nawet byłoby lepiej, gdybyś był
inny.
- Znowu wracamy do punktu wyjścia - rzekł spokojnie i ujął jej dłonie. - Sam siebie nienawidzę za
to, że jestem
kolejnym mężczyzną w twoim życiu, który zadaje ci ból - mówił, patrząc jej głęboko w oczy. - Nie
zasługujesz na to. Cóż, kiedy nie widzę innego rozwiązania. Na samą myśl o tobie czuję tęsknotę.
- Trudno znieść tęsknotę, która trwa za długo - zauważyła miękko. - Znam to uczucie. Może to ci
pomoże.
Pocałowała go szybko w usta, a on mocniej ją przytulił.
- Nie kuś mnie - wyszeptał. - Wczoraj ledwo udało mi się nad sobą zapanować. Teraz znowu mnie
prowokujesz.
Rozczarował się jednak. Z korytarza dobiegły ich głosy Marjorie i Anity. Oboje wiedzieli, że żadnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •