[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znaczyć?  zapytała, bawiąc się przeciąganiem tej zabawnej rozmowy.
Jednak ta strategia nie powiodła się. Duncan odwrócił się, popatrzył na drzwi, a po
chwili znowu na nią. Patrzył jej teraz prosto w oczy, przez chwilę nie zwracając uwagi
na jej obnażone udo.
 No więc?  nalegała.  Czy byłeś rozkojarzony, kiedy budowałeś te drzwi i nie
mogłeś się zdecydować, po której stronie założyć sztaby?
 Madelyne, z tego samego powodu schody zbudowano po lewej stronie 
przekomarzał się Duncan. W jego oczach zapaliły się iskierki. Ta zmiana w jego
wyglądzie ucieszyła Madelyne. Kiedy się uśmiechał, nie budził takiego lęku.
 Więc jaka była tego przyczyna?  zapytała Madelyne, śmiejąc się w duchu.
 Po prostu tak mi się spodobało.
 To marny powód  stwierdziła Madelyne.
Uśmiechnęła się otwarcie, aż przyłapała się na tym, że trzyma go za rękę. Puściła ją
szybko i skupiła uwagę na Edmondzie. Zredni brat spojrzał na Duncana. Wstał i
powiedział:
- Zagoiło się.
Madelyne popatrzyła na brzydką, poszarpaną bliznę, która znaczyła jej udo.
Skrzywiła się. Opanowała się jednak szybko, zawstydzona swoją reakcją. Nie była
przecież kobietą próżną.
 Dziękuję ci, Edmondzie  powiedziała zakrywając nogi. Duncan nie widział
efektów zabiegów Edmonda. Teraz pochylił się, żeby odchylić kołdrę. Madelyne
odepchnęła jego rękę i mocno przycisnęła nakrycie do krawędzi lóżka.
 Powiedział, że rana się zagoiła, Duncanie.
On jednak chciał to zobaczyć na własne oczy. Kiedy zerwał z niej okrycie, Madelyne
krzyknęła przestraszona. Próbowała obciągnąć suknię, ale Duncan unieruchomił jej
ręce i powoli z premedytacją, podciągnął materiał, by obnażyć udo.
 Nie ma żadnej infekcji  powiedział Edmond, obserwując tę scenę z drugiej
strony łóżka.
 Tak, jest wyleczona  oznajmił Duncan skinąwszy głową. Kiedy puścił jej ręce,
Madelyne wygładziła suknię.
 Nie wierzysz własnemu bratu?  zapytała zdumiona.
Bracia wymienili spojrzenia, których Madelyne nie umiała ocenić.
 Oczywiście, że nie  mruknęła.  Prawdopodobnie to ty podbiłeś mu oko 
dodała, ciągnąc dalej swój zgryzliwy monolog.  Tego się można spodziewać po
braciach Wexton.
Duncan odwrócił się ze złością i ruszył w stronę drzwi. Dobiegło ją jego długie,
głośne westchnienie. Edmond pozostał na miejscu, przez chwilę wpatrując się w
Madelyne, po czym ruszył w ślad za bratem. Madelyne powtórnie zwróciła się do
Edmonda.
 Wiem, że rozkazano ci leczyć moją ranę, ale i tak jestem ci bardzo wdzięczna.
Madelyne była przekonana, że zgorzkniały mężczyzna obróci ten komplement
przeciwko niej, i przygotowała się na zniewagę. Bez względu na to, jak podle
zachowa się w stosunku do niej, ona nadstawi drugi policzek.
Edmond nawet nie starał się jej odpowiedzieć. Madelyne była rozczarowana. Chciała
pokazać Wextonom., że jest delikatną panną, ale co robić, jeśli nie dali jej takiej
szansy?
 Obiad będzie za godzinę, Madelyne. Możesz zejść do nas do sali, kiedy Gilard
przyjdzie po ciebie.
Po tym oświadczeniu Duncan wyszedł. Edmond ruszył za nim. Zatrzymał się jednak,
odwrócił powoli i popatrzył na nią. Odniosła wrażenie, że rozważa jakąś kwestię.
 Kto to jest Polifem?
Madelyne szeroko otwarta oczy. Co za dziwne pytanie!
 Ależ... to był olbrzym, przywódca cyklopów w starożytnych opowieściach Homera
 odparła.  Polifem był straszliwym, zniekształconym olbrzymem z jednym
ogromnym okiem pośrodku czoła. Zjadał na kolację wojowników Odyseusza 
dodała i lekko wzruszyła ramionami.
Edmondowi nie spodobała się ta odpowiedz.
 Na miłość boską  mruknął.
 Nie powinieneś wzywać imienia boskiego nadaremno
 wykrzyknęła.  A dlaczego pytasz, kim był Polifem?
Z odgłosu oddalających się kroków Madelyne wywnioskowała, że Edmond nie
zamierza jej odpowiedzieć.
Postanowiła, że nawet niegrzeczność średniego brata nie zepsuje jej dobrego
humoru. Zsunęła się z łóżka i roześmiała na głos. Boże, w końcu będzie mogła
opuścić ten pokój. Ani przez sekundę nie wierzyła, że pokój nie był zamknięty przez
cały tydzień. Duncan powiedział to tylko po to, żeby ją zdenerwować. Tak, chciał,
żeby mu uwierzyła. Niech mnie licho, jeśli na to pozwolę, pomyślała.
Madelyne pogrzebała w torbie podróżnej. %7łałowała, że nie ma ze sobą jakiejś pięknej
sukni, a potem zdała sobie sprawę, jakie to było głupie życzenie. Była przecież ich
więzniem. a nie zaproszonym gościem.
Przebranie się zajęło jej pięć minut. Przez dłuższą chwilę spacerowała po pokoju, po
czym podeszła do drzwi, by sprawdzić, czy nie są zamknięte na klucz. Przy
pierwszym pchnięciu drzwi otwarły się szeroko, tak że Madelyne omal się nie
przewróciła.
Duncan z pewnością zostawił otwarte drzwi, by z niej zadrwić, pomyślała, lecz nagle
przypomniała sobie, że Duncan wyszedł przed Edmondem.
Przez otwarte drzwi dobiegły ją z klatki schodowej różne dzwięki. Madelyne podeszła
do poręczy i przechyliła się. Usłyszała strzępki rozmów, ale odległość była tak duża,
że nie potrafiła wyłowić słów. Poddała się w końcu i zawróciła do pokoju. Dostrzegła
długą drewnianą żerdz opartą o mur i pod wpływem impulsu wciągnęła ją do pokoju.
Ukryła ją pod łóżkiem, zadowolona ze swego sprytu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •