[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czego, Williamie.
Serena zastanawiaÅ‚a siÄ™ jednak nad wczeÅ›niejszymi sÅ‚owa­
mi przyjaciela.
- Dlaczego twój dom nie jest szczęśliwy? - odważyÅ‚a siÄ™ za­
pytać.
- Bratanek jest przykuty do wózka inwalidzkiego. Matka
także jest niepełnosprawna, a ostatnio jej stan się pogorszył.
- Czy wyzdrowieje?
- Któż to wie? Jej przypadłość ma charakter psychiczny.
Choroba wynikła z dwóch wstrząsów, które nastąpiły jeden
po drugim. Mój ojciec i młodszy brat zmarli w miesięcznym
odstÄ™pie. Ta tragedia nieodwracalnie odmieniÅ‚a mamÄ™. - Za­
myślił się i po chwili dodał pośpiesznie: - Nie psujmy tak
piÄ™knego popoÅ‚udnia ponurymi refleksjami. To może być jed­
na z naszych ostatnich przejażdżek. Czy podczas następnego
galopu zadowolisz siÄ™ Traskiem, czy też może życzyÅ‚abyÅ› so­
bie dosiąść Douce?
Serena uśmiechnęła się pogodnie.
- Też pytanie.
83
Tydzień pózniej Serena oznajmiła Jamesowi, że to ich
ostatnie spotkanie. RozejrzaÅ‚ siÄ™ po okolicy i zastanowiÅ‚, dla­
czego, u licha, wszystko wygląda tak pogodnie i miło, skoro
stosowniejsza byłaby ulewa.
- Ostatnim razem podkreÅ›liÅ‚aÅ›, że wybierasz siÄ™ do Londy­
nu, nie jestem więc zaskoczony. Poza tym wkrótce nie będę
mógł spędzać tyle czasu w Surrey, obowiązki wzywają mnie
do stolicy.
Serena obrzuciła Jamesa niespokojnym spojrzeniem.
- O co chodzi?
- Szanuję twoją prywatność, podobnie jak ty moją. Teraz
jednak, gdy nasz londyński debiut jest bardzo bliski, wraz
z podopieczną wysłuchuję niezliczonych porad, a także plotek.
Kilka razy usłyszałam twoje nazwisko i powiem ci, że tamten
lord Wintersett w niczym nie przypomina znanego mi męż­
czyzny.
- Nie?
- Ani trochę. Doszły mnie słuchy, że lord Wintersett jest
bezlitosny i obojętny. Podobno kobieta, która usiłuje go sobą
zainteresować, naraża siÄ™ na ostrÄ… odprawÄ™. Nawet jego fawo­
ryty - wybacz, nadal wypowiadam siÄ™ jako William, wiÄ™c mo­
gę wspominać o tego typu sprawach - nie orientują się, gdy
jego zainteresowanie przemija.
- Nie kwestionujÄ™ prawdziwoÅ›ci tych historii. KiedyÅ› napo­
mknęłaÅ›, jak ciężko być kobietÄ…. Nie masz pojÄ™cia, jak trud­
no być bardzo bogatym mężczyzną. Nazwałaś mnie próżnym,
bo uznałem, że zagięłaś na mnie parol. Podpowiedziało mi to
doÅ›wiadczenie. Nie zamierzam zanudzać ciÄ™ tego typu opo­
wieściami, wydaje mi się jednak, że znam wszystkie sztuczki
stosowane przez kobiety po to, by mnie usidlić. Rzecz jasna,
84
nie chodzi tutaj o mnie, lecz o majÄ…tek. Co do faworyt... Taki
już ich los. Same o nim zadecydowaÅ‚y i ponoszÄ… konsekwen­
cje swojego postanowienia. W każdym razie sÄ… godziwie wy­
nagradzane.
Serena wpatrzyła się w panoramę doliny.
- Co się stało?
- Raz usprawiedliwiasz brak troski o innych tym, że dy­
bią na twój majątek. Drugi raz wykorzystujesz bogactwo, by
stÅ‚umić potrzebÄ™ troski o innych.  SÄ… godziwie wynagradza­
ne", powiadasz. Twoje słowa nie brzmią przekonująco, lordzie
Wintersett.
Złapał ją za ramiona i odwrócił ku sobie.
- Spójrz na mnie, Sereno, bo to ważne. Nikt nie może po­
wiedzieć, że kiedykolwiek złamałem obietnicę.
- To chyba już coÅ› - przyznaÅ‚a ostrożnie - ale nadal za ma­
Å‚o. Moim zdaniem, brakuje ci...
- Czego?
- Sama nie wiem. Dobroci?
- Czy to dla ciebie ważne? - zdumiał się. - Mam na myśli
uniwersalną dobroć.
- Chyba tak.
- To nie jest cecha, którÄ… pragnÄ…Å‚bym w sobie rozwijać. Do­
broć należy okazywać idiotom i głupcom pełnym dobrych
chęci, a ja zawsze starałem się ich unikać. Sereno, czy chcesz,
abym ci coś obiecał? Czy o to chodzi?
- Nie! - zaprzeczyła energicznie. - Nie, to nie jest dobry
moment na składanie obietnic. Sytuacja między nami jest...
zbyt sztuczna.
- Czasami odnoszę wrażenie, że tylko ona jest prawdziwa
w moim świecie - wyznał.
85
- Zwiat, o którym mówisz, istnieje tylko tutaj, na wzgórzu.
On również nie jest rzeczywisty - podkreśliła ze smutkiem.
- Zwiat londyÅ„skiej Å›mietanki towarzyskiej jest nieskoÅ„cze­
nie bardziej sztuczny niż świat, który sami sobie stworzyliśmy.
BÄ™dziesz zasypywana pochlebstwami, wplÄ…tywana w rozma­
ite niezręczne sytuacje, jak ja kiedyś... Proszę cię jednak, nie
zmieniaj się w Londynie. - Lekko zmarszczył czoło. - Mam
niedobre przeczucie, że cię stracę. Nie możemy złożyć teraz
Å›lubów? PrzysiÄ™gi, która poÅ‚Ä…czyÅ‚aby nas niewidzialnym wÄ™­
złem? Jestem gotów to uczynić, powiedz, że również tego
pragniesz.
- Jeśli spotkamy się ponownie w Londynie i nadal będziesz
pragnął, by połączyły nas śluby - przyjazni, lojalności, sama
nie wiem jakie - wówczas ciÄ™ wysÅ‚ucham. Nie wczeÅ›niej. A te­
raz muszę wracać do domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •