[ Pobierz całość w formacie PDF ]
same zdjęcia.
Luke podszedł do umundurowanego strażnika.
- Miał tu być odczyt o paliwach rakietowych.
- Spóznił się pan - odparł strażnik i popatrzył na zegarek. - Dziesięć po czwartej.
Spotkanie dobiegło końca.
- Gdzie to było? Może dopadnę jeszcze profesora.
- Chyba już wyszedł.
Luke obrzucił go twardym spojrzeniem.
- Proszę odpowiedzieć na zadane pytanie - wycedził. - Gdzie?
- Tam, w rogu sali - z przestrachem odparł strażnik. Luke przebiegł przez wystawę.
Znalazł zaimprowizowaną salę wykładową, z katedrą na podwyższeniu, tablicą i rzędami
krzeseł. Słuchacze już się rozeszli. Grupa porządkowych odstawiała krzesła pod ścianę. W
drugim kącie stało ośmiu lub dziewięciu ludzi, pogrążonych w zawziętej dyskusji. Rej wśród
nich wodził nobliwy starzec o wyglądzie profesora.
Koniec nadziei, westchnął Luke. Przed paroma minutami w tej sali była ponad setka
naukowców ze wszystkich rejonów kraju. Teraz została ich tylko garstka. Jaką miał szansę?
Siwowłosy profesor spojrzał w jego stronę i wrócił do rozmowy. Nie wiadomo, czy go
rozpoznał. Mówił niemal bez przerwy.
- Nitrometanu nie da się kontrolować. Nie wolno nam zapominać o względach
bezpieczeństwa.
- Jeśli paliwo jest wystarczająco dobre, to warto nad nim popracować - przerwał mu
młody człowiek w tweedowym ubraniu.
Dyskusja brzmiała znajomo w uszach Luke a. Wypróbowano wiele paliw. Niektóre z
nich okazały się silniejsze od typowej mieszanki alkoholu i płynnego tlenu. Wszystkie jednak
miały swoje wady.
- A co z niesymetryczną dimetylohydrazyną? - zapytał ktoś mówiący z silnym
południowym akcentem. - Słyszałem, że przeszła szereg testów w laboratorium napędów
odrzutowych w Pasadenie.
- Owszem, jest doskonała, ale jednocześnie jest zabójczą trucizną - niespodziewanie
powiedział Luke.
Wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę. Stary profesor zmarszczył brwi. Nie
podobało mu się, że jakiś intruz zabiera głos w naukowych sprawach.
Młody człowiek w tweedzie szeroko otworzył oczy.
- Boże, Luke! Co ty robisz w Waszyngtonie?
Luke był tak szczęśliwy, że chciało mu się płakać.
CZZ TRZECIA
16:15
Zamontowany w tubie programator podnosi szybkość ruchu rotacyjnego wyższych
części kadłuba od 450 do 750 obrotów na minutę. Ma to zapobiegać szkodliwym wibracjom,
które mogłyby doprowadzić do rozpadu rakiety w kosmosie.
Luke nie mógł wydobyć z siebie ani słowa. Ogromne uczucie ulgi sprawiło, że czuł
ucisk w gardle. Przez cały dzień starał się zachować stoicki spokój, ale teraz był na krawędzi
załamania.
Naukowcy, obojętni na wszystko, wrócili do przerwanej rozmowy. Tylko młodzieniec
w tweedzie przypatrywał mu się badawczo.
- Dobrze się czujesz?
Luke skinął głową.
- Możemy porozmawiać? - wykrztusił po dłuższej chwili.
- Oczywiście. Jest tu mały pokoik, za ekspozycją poświęconą braciom Wright.
Przedtem korzystał z niego profesor Larkley. - Podeszli do drzwi. - Tak przy okazji... to ja
Organizowałem ten odczyt. Pokój był rzeczywiście mały i umeblowany niemal po spartańsku.
Dwa krzesła, biurko i telefon. Usiedli.
- Co się stało? - spytał młody człowiek.
- Straciłem pamięć.
- O mój Boże!
- Amnezja autobiograficzna. Znam swój zawód, więc w ten sposób was odszukałem.
Nie wiem jednak, kim jestem. Młodzieniec był wyraznie wstrząśnięty tym wyznaniem.
- Nie znasz mnie?
Luke pokręcił głową.
- Cholera, nie znam nawet własnego nazwiska!
- Nigdy w życiu się z czymś takim nie spotkałem - ze zdumieniem szepnął
młodzieniec.
- Powiedz mi wszystko, co o mnie wiesz.
- Dobrze. Eee... Od czego mam zacząć?
- Zwróciłeś się do mnie per Luke .
- Wszyscy tak do ciebie mówią. Nazywasz się Claude Lucas.
Doktor Claude Lucas. Chyba nie lubisz imienia Claude. Ja jestem Will McDermot.
Luke zamknął oczy. Był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Poznał swoje
nazwisko.
- Dziękuję, Will.
- Nie znam twojej rodziny. Spotkaliśmy się kilka razy na różnych zjazdach i
konferencjach.
- Gdzie mieszkam?
- Chyba w Huntsville, w Alabamie. Pracujesz dla Wojskowej Agencji Pocisków
Balistycznych w bazie Redstone, w Huntsville, ale jesteś cywilem. Twoim szefem jest
Wernher von Braun.
- Nie masz pojęcia, jak dobrze wiedzieć takie rzeczy!
- Zdziwił mnie twój widok. Cały zespół badawczy pracuje teraz przy rakiecie, która
ma wynieść w kosmos naszego satelitę. Od tygodni siedzą na Canaveral. Poszła plotka, że
start nastąpi dzisiaj w nocy.
- Czytałem o tym w gazecie... Dobry Boże, to moje dzieło. - Tak. Explorer.
Najważniejszy punkt amerykańskiego programu kosmicznego - szczególnie po triumfie
rosyjskiego Sputnika i sromotnej porażce Vanguarda.
Luke a ogarnęło podniecenie. Zaledwie parę godzin temu był pijakiem i włóczęgą.
Teraz stał się naukowcem u szczytu zawodowej kariery.
- Powinienem być tam razem z nimi!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]