[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odesłać pieniądze Reece owi. Nie liczyła, \e zdoła uzyskać sumę pięciuset tysięcy dolarów, które
zdefraudował Wallace, ale liczyła przynajmniej na trzysta tysięcy. Muszą wystarczyć jako
pierwsza rata.
Odnalazła klucz od posiadłości w Maine i papiery domu. Wyrzuciła rzeczy z torby
podró\nej i szybko zapakowała nowe, które miały starczyć na kilka dni. Wzięła chłodny prysznic,
by odpędzić zmęczenie, a potem wykonała kilka ćwiczeń relaksacyjnych. Odszukała kluczyki od
auta.
Od razu poprawił się jej humor. Uwielbiała podró\ować samochodem, prowadzenie
zawsze ją uspokajało. Lubiła zatrzymywać się w motelach, jeść rano śniadania i znów ruszać w
drogę, oddalając się od codziennych problemów.
W chwilę pózniej sadowiła się za kierownicą. Jechała przez resztę nocy, a rano
zatrzymała się w miłym, przydro\nym zajezdzie. Stamtąd zadzwoniła do Charlie, zdając jej
krótką, ale treściwą relację z ostatnich wydarzeń, a potem poło\yła się i spała mocno do południa.
Po telefonie do agencji nieruchomości w Maine podró\owała dalej wzdłu\ wybrze\a.
Kolejny nocleg wypadł w New Hampshire, i znów poczucie kompletnej anonimowości w
kolejnym motelu. Około południa następnego dnia zajechała pod dom Wallace a. Był to budynek
o białych ścianach, w tradycyjnym nadmorskim stylu, otoczony du\ym terenem, którego
największą ozdobę stanowił ogród, pełen ziół i kwiatów, latem nasycających powietrze słodkim
aromatem z rześką nutą słonej oceanicznej bryzy.
Lauren zawsze marzyła, \e przeniesie się tutaj, kiedy będzie miała dość Nowego Jorku,
lecz marzenia musiały pójść w odstawkę, skoro posiadłość została kupiona z ukradzionych
pieniędzy.
Stała w bramie, z \alem \egnając się z kolejnym rozdziałem swojego \ycia. Drgnęła,
- 60 -
słysząc warkot silnika na podjezdzie. Ze srebrnego mercedesa wysiadła korpulentna, miła kobieta,
która przedstawiła się jako Marjorie z agencji nieruchomości. Ju\ na wstępie z radością
oznajmiła, \e ma powa\nego kupca.
 Wczoraj, kiedy wpadł tu na chwilę, na wiadomość, \e dom jest do sprzedania, zostawił
mi swoją ofertę razem z antydatowanym czekiem. Okazało się, \e wypatrzył dom ju\ dawno i
czekał na okazję. Mo\emy w ka\dej chwili podpisać umowę, panno Courtney.
O to właśnie chodziło. Im szybciej, tym lepiej. Lauren zaprosiła Marjorie do środka i
zapoznała się z warunkami umowy. Cena, jaką ofiarował ten człowiek, była bardziej ni\
korzystna. Bez wahania podpisała dokument. Agentka nie ukrywała zadowolenia.
 Powinnam sobie \yczyć, \eby wszystkie moje kontrakty przebiegały tak gładko 
westchnęła.  Czy zdoła pani od razu się wyprowadzić?
 Oczywiście, po to między innymi tu przyjechałam  odparła Lauren.  Zaraz
zadzwonię i załatwię wywiezienie mebli. Dziękuję, Marjorie, odezwę się za parę godzin, \eby
oddać ci klucze.
Kobieta skinęła głową i natychmiast odjechała, jakby wyczuwając nastrój swojej klientki.
Lauren wyruszyła na obchód domu. Słońce wpadało do pokojów, złocąc ściany i antyczne,
dobrane z smakiem meble. Za oknami krzewiła się bujna zieleń. Kiedy otworzyła drzwi na taras,
do wnętrza wpłynął poszum oceanu.
Azy napłynęły jej do oczu, gdy przechodziła z pokoju do pokoju, po kolei \egnając się z
nimi, gładząc palcami ramy obrazów i rzezbione kształty starych sprzętów. Zatraciła się w tym
sentymentalnym rytuale i dopiero gwałtowny dzwonek do drzwi przywrócił ją do rzeczywistości.
Reece zobaczył Lauren, stojącą w drzwiach, w smudze słonecznego blasku. Na ten widok
serce skoczyło mu do gardła, gdy\ wcale nie był pewien, \e ją tu zastanie. Nie wyglądała na
szczęśliwą. Jego widok wywołał zmieniające się jak w kalejdoskopie emocje  zaskoczenie,
obawę i konsternację.
 Szybko wyjechałaś z jachtklubu  rzucił. Oczywiście chciał zacząć inaczej, bardziej
miękko i pojednawczo, ale zmroziła go obojętność, malująca się na pięknej twarzy.
 Reece?  wyszeptała, trzymając się framugi, jakby to było jedyne oparcie w jej \yciu.
 Co tu robisz? Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?
 Och, to nie było trudne. Najpierw sprawdziłem wszystkie hotele w Vancouver, potem
twoją pracownię, ale nigdzie cię nie było. Wtedy wydedukowałem, \e powinnaś trafić tutaj, i
- 61 -
natychmiast wsiadłem w samolot.
 Niepotrzebnie przyleciałeś  stwierdziła z nagłą irytacją.  Czy nie mo\esz zostawić
mnie samej?
 Aączy nas układ, którego jeszcze nie sfinalizowaliśmy  warknął, zaciskając pięści.
 Daję ci wolną rękę, Reece. Zostawiłam list, który jest formalnym zerwaniem umowy,
z wszystkimi przewidzianymi konsekwencjami. Mo\esz napisać co zechcesz o moim ojczymie i
jego aferach. Wyobra\am sobie, co musiałeś o mnie myśleć, kiedy broniłam jego uczciwości.
Naiwna idiotka! Dostałam nauczkę i teraz jestem mądrzejsza. Nie powinnam była ufać
Sandorowi, nie powinnam była ufać Wallace owi& A co do ciebie& lepiej, \ebyś na zawsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •